Konstytucja europejska to jest akt nie tylko strzelisty, ale i wiążący potem państwo polskie, wiążący w jakimś sensie także obywateli - mówi prezydencki minister Dariusz Szymczycha. Dlatego - wg gościa Faktów - powinno się odbyć referendum w tej sprawie.
Konrad Piasecki: Panie ministrze, czy pana zdaniem przeciętny Polak może sobie wyrobić jakiekolwiek zdanie na temat konstytucji europejskiej i systemu liczenia głosów?
Dariusz Szymczycha: Nie, dzisiaj nie.
Konrad Piasecki: A kiedykolwiek?
Dariusz Szymczycha: Dzisiaj przeciętny Polak sobie wyrobił takie zdanie, że ktoś chce nas oszukać, bo mamy odejść od Nicei. Kiedykolwiek – tak, tylko przed takim referendum trzeba zrobić kampanię informacyjną.
Konrad Piasecki: I pan jest – podobnie jak premier – zwolennikiem referendum, i pan – podobnie jak premier – powie, że to jest dobry pomysł?
Dariusz Szymczycha: Tak, to jest właściwy pomysł, ponieważ konstytucja europejska to jest akt nie tylko strzelisty, ale i wiążący potem państwo polskie, wiążący w jakimś sensie także obywateli.
Konrad Piasecki: Ale Kowalscy i Nowakowie mieli problemy z wyrobieniem sobie opinii na temat polskiej konstytucji, bo wtedy nie było 50-proc. frekwencji. Jakże to na temat konstytucji europejskiej można mieć zdanie?
Dariusz Szymczycha: Ja to wszystko pamiętam, ale to jest zasadniczy dokument i myślę, że nasi przyjaciele z UE też czuliby dyskomfort, gdyby ten dokument był przyjmowany wyłącznie w procedurze parlamentarnej. Ponadto, trzeba zrobić solidne analizy natury prawnej – jak się poczyta konstytucję, to być może się okaże, że musimy zrobić referendum w tej sprawie.
Konrad Piasecki: Z ręką na sercu powie mi pan, że pan wierzy, iż 50 proc. pójdzie do takiego referendum?
Dariusz Szymczycha: Wie pan, to nie będzie w przyszłym roku, to nie będzie za rok, to nie będzie za dwa lata. Myślę, że perspektywa tego referendum to są 3-4 lata, bo najpierw Traktat Konstytucyjny musi być podpisany – daleko jeszcze do tego – potem musi być ratyfikowany i dopiero po ratyfikacji Traktatu Konstytucyjnego można podejmować decyzję, co dalej.
Konrad Piasecki: Panie ministrze, czy wedle pańskiej wiedzy premier dogadał się wczoraj z kanclerzem Schröderem na temat kompromisu europejskiego?
Dariusz Szymczycha: Uznali, że ten kompromis jest konieczny i możliwy. To już jest bardzo dużo.
Konrad Piasecki: A jego kształt został wynegocjowany?
Dariusz Szymczycha: To jest robota dla funkcjonariuszy MSZ.
Konrad Piasecki: Ale od hasła „Nicea albo śmierć” najwyraźniej odstępujemy?
Dariusz Szymczycha: Prezydent od początku mówił, że to jest głupie hasło.
Konrad Piasecki: Ale premier wydawał się być jego entuzjastą.
Dariusz Szymczycha: Premier był – jak cały rząd – przyparty do muru i nie potrafił się otrząsnąć od tego hasła, chociaż we wszystkich wypowiedziach rząd prezentował troszkę inne zdanie niż „Nicea albo śmierć”, że Nicea jest dobra, ale nie za taką cenę.
Konrad Piasecki: Nie umiał się do tej pory otrząsnąć, ale teraz się już otrząsnął?
Dariusz Szymczycha: Realia są takie, jakie widzimy. Konsultacje w ramach UE pokazują, że nawet szef – obecny – UE, premier Irlandii uważa, że zasada podwójnej większości, być może przy innych progach, jest jedyną perspektywiczną zasadą decydowania w UE; więc trzeba spojrzeć na realia, nie można udawać, że coś się wokół nas także nie zmieniło. Zmieniła się sytuacja choćby w Hiszpanii.
Konrad Piasecki: Może otrząsnął się dlatego, że wie, iż jego dni są już policzone?
Dariusz Szymczycha: Nie, to jest realizm w polityce międzynarodowej, a nie realizm w polityce wewnętrznej.
Konrad Piasecki: A czy prezydent zgodzi się na dymisję Leszka Millera w najbliższych dniach?
Dariusz Szymczycha: Prezydent mówił, że naturalnym momentem oceny premiera, rządu, zaplecza politycznego tego rządu będą wybory europejskie.
Konrad Piasecki: Ale zaplecze polityczne chce przyspieszyć. Mówi się o tym, że już w sobotę wypowie posłuszeństwo Leszkowi Millerowi i wezwie go do dymisji.
Dariusz Szymczycha: Poczekamy zobaczymy.
Konrad Piasecki: Ale co wtedy? Czy prezydent będzie stawał okoniem dla zmiany rządu czy nie?
Dariusz Szymczycha: Nie ma możliwości stanięcia okoniem, prezydent wyraził swoje zdanie.
Konrad Piasecki: Może stanąć okoniem, może nie przyjąć dymisji.
Dariusz Szymczycha: Wie pan, ale jeśli ktoś chce odejść z pracy, to nie ma go co powstrzymywać.
Konrad Piasecki: Czyli jeśli premier Miller będzie chciał odejść z pracy przy Alejach Ujazdowskich, to prezydent powie: „dobrze Leszku”?
Dariusz Szymczycha: Jeśli premier podejmie taką decyzję, to jest naturalne. Nie można kogoś przymuszać, żeby kierował nawą państwową. To jest sprawa, w której też trzeba mieć wewnętrzną mobilizację i gotowość do tych poświęceń.
Konrad Piasecki: A kto wtedy zastąpi Leszka Millera? Ktoś, kogo wskaże SLD, czy prezydent będzie miał jakiś autorski pomysł?
Dariusz Szymczycha: Przede wszystkim nie ma tej sytuacji. Ja naprawdę bardzo proszę, byśmy tak nie gonili do przodu. Poczekajmy na kolejne fakty i zdarzenia.
Konrad Piasecki: A czy pana zdaniem odejście Leszka Millera, jeśli to będzie cena za jedność SLD, to tę cenę należy zapłacić?
Dariusz Szymczycha: Ja nie jestem członkiem Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Uważam, że jedność SLD jest dużą wartością, ponieważ na lewicy pojawiła się nowa konkurencja wobec SLD, to jest Samoobrona. Chciałbym, żeby przewidywalna, rozsądna, mądra lewica – jaką jest dla mnie ciągle SLD – konkurowała z Samoobroną, z populistyczną lewicą, żeby nie musiała nastąpić wewnętrzna konkurencja w ramach rozsądnej, przewidywalnej lewicy. To by nie służyło Polsce.
Konrad Piasecki: Jeśli dobrze rozumiem, to lepsza jedna lewica bez Leszka Millera niż podzielona z Leszkiem Millerem.
Dariusz Szymczycha: Leszek Miller będzie w tej lewicy, niezależnie od tego, jaką funkcję będzie pełnił. Jedność SLD wobec zwarcia na lewicy z Samoobroną jest dużą wartością.
Konrad Piasecki: Za każdą cenę?
Dariusz Szymczycha: Nie sprowadzajmy kwestii odnowy SLD i odnowy pozycji SLD na lewicy i w opinii publicznej wyłącznie do kwestii Leszka Millera.
Konrad Piasecki: Ale dzisiaj SLD do tego ją sprowadza.
Dariusz Szymczycha: Niech koledzy też się zastanowią głębiej, żeby po ew. odwołaniu Leszka Millera nie spoczęli na laurach i nie zaczęli popełniać starych błędów. To nie tylko o to chodzi. Na to trzeba spojrzeć kompleksowo bez zawiści wobec człowieka, bo trochę w tych krytykach widzę takiej łatwej zawiści, takiego łatwego spychania współodpowiedzialności na tego jednego, słabego dzisiaj polityka.
Konrad Piasecki: Dziękuję za rozmowę.