„Łapanie takich ludzi i skazywanie ich jest elementem jakiegoś targu, gry, elementem próby uzyskania czegoś w sytuacji, gdy państwo znalazło się na aucie” – tak sprawę amerykańskiej koszykarki Brittney Griner skazanej w Rosji za posiadanie i przemyt narkotyków skomentował w Radiu RMF24 dziennikarz Zbigniew Parafianowicz. Dziś rosyjski sąd odrzucił apelację Griner. Amerykanka ma spędzić w rosyjskim więzieniu 9 lat.
Dwukrotna złota medalistka olimpijska Brittney Griner została aresztowana 17 lutego na moskiewskim lotnisku z wkładami do e-papierosów zawierającymi olej z konopi indyjskich, który jest zakazany w Rosji. W sierpniu skazano ją na 9 lat więzienia za posiadanie oraz przemyt narkotyków. Dziś w Moskwie odbyło się kolejne posiedzenie sądu apelacyjnego. Prawnicy Griner wnieśli o uniewinnienie lub przynajmniej skrócenie jej dziewięcioletniego wyroku. Koszykarka po raz kolejny przepraszała i zapewnia, że nie wiedziała, że na terenie Rosji nie wolno mieć takich substancji. Nic to nie dało. Sąd odrzucił jej apelację.
O tej sprawie Tomasz Terlikowski rozmawiał w Radiu RMF24 ze Zbigniewem Parafianowiczem - dziennikarzem, reporterem, autorem książek o Ukrainie, w tym reportażu z trwającej rosyjskiej inwazji: "Śniadanie pachnie trupem".
Parafianowicz zapytany o to, czy sąd złagodzi wyrok Brittney Griner, odpowiedział: To zależy, czy doszło do jakiegoś porozumienia zakulisowego pomiędzy władzami amerykańskimi a władzami rosyjskimi. Bo wiadomo, że takie procesy i łapanie ludzi pod fałszywym pozorem w czasach pokoju jest znaną praktyką stosowaną wcześniej przez ZSRR, a dziś przez Rosję i Białoruś. Łapanie takich ludzi i skazywanie ich jest elementem jakiegoś targu, gry, elementem próby uzyskania czegoś w sytuacji, gdy państwo znalazło się na aucie.
Gość Tomasza Terlikowskiego stwierdził, że Amerykanie zabiegają o swoich obywateli zatrzymanych pod fałszywym pozorem za granicą. Na pewno będą prowadzić rozmowy z Rosjanami, a Rosjanie będą domagać się ustępstw. Wiadomo, że w grze o los tej koszykarki jest kwestia Wiktora Buta, czyli handlarza bronią, który w 2008 r. został aresztowany na terenie Tajlandii przy współpracy władz tajskich z władzami amerykańskimi. Rosjanie chcą go odzyskać, bo jest specjalistą od omijania sankcji, handlu bronią. Ma ogromną wiedzę na temat handlu bronią na świecie i osoby takie jak amerykańska koszykarka, czy też były żołnierz z korpusu marines to ludzie, którzy są podmiotem tego targu - tłumaczył gość Tomasza Terlikowskiego.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: „Handlarz śmierci” za gwiazdę koszykówki. Będzie wymiana więźniów między Rosją i USA?
Zbigniew Parafianowicz podkreślił, że zatrzymania po fałszywym pozorem to metoda stosowana w ostatnim czasie również przez Alaksandra Łukaszenkę. Zawsze po wyborach zgarniał jakąś część aktywu opozycyjnego, urządzał im pokazowe procesy, a potem handlował z Unią Europejską tymi ludźmi, próbował uzyskać ustępstwa - tłumaczył i przytoczył przykład głośnego procesu, który w ostatnim czasie odbył się za naszą wschodnią granicą.
We wrześniu na Białorusi zapadł wyrok w sprawie domniemanych spiskowców, którzy planowali zgładzić Alaksandra Łukaszenkę. Jednym ze skazanych jest były szef administracji Łukaszenki, Aleksandr Fiaduta, ale też prawnik amerykański, który miał podwójne obywatelstwo: białoruskie i amerykańskie. Ta osoba to Juraś Ziankowicz, który dostał 11 lat za udział w tym domniemanym spisku na Białorusi, ale z racji tego, że posiada amerykański paszport najprawdopodobniej też stanie się obiektem targu z Amerykanami - mówił.
Zdaniem Parafianowicza narkotyki są często wykorzystywane w akcjach mających na celu zatrzymania pod fałszywym pozorem. Rosja jest państwem tranzytowym do przemytu narkotyków z Azji. To państwo jest pogrążone w głębokim kryzysie, jeśli chodzi o problem narkomanii, ale też narkotyki są często wykorzystywanym elementem przez rosyjski aparat bezpieczeństwa. To rozprzestrzeniło się też do państw byłego ZSRR. W Mołdawii w czasach Plahotniuca podrzucanie komuś narkotyków było standardową metodą - mówił dziennikarz i dodawał, że później osoba, której podrzucano narkotyki albo była szantażowana, albo ją skazywano.
W Rosji to w zasadzie jest standard, jeżeli chce się dokonać tzw. rejderstwa, czyli przejęcia biznesu jakiejś osoby. Jeżeli dokonuje go ktoś z MSW albo z policji, czyli przejmuje nielegalnie czyjś biznes, najczęściej robi mu sprawę o niepłacone podatki albo podrzuca mu narkotyki. To jest standardowa procedura i po prostu trzeba być bardzo czujnym w takich sytuacjach - dodał.
Parafianowicz przypomniał, że Polska też ma obywatela, który został w Rosji schwytany w 2019 pod fałszywym pozorem. Za szpiegostwo skazano go na 14 lat kolonii karnej. Polska dyplomacja jest nieskuteczna w rozmowach z Rosjanami o ewentualną wymianę. Mówiono o wymianie tego Polaka na nielegała (agent wywiadu działający na terenie obcego państwa pod przykryciem - przyp. RMF FM) białoruskiego, którego kilka lat temu ABW aresztowało i skazało, ale ten proces jest wysoce nieskuteczny - zaznaczył Parafianowicz.
Reporter podkreślił, że takie osoby jak amerykańska koszykarka czy Juraś Ziankowicz często otrzymują od wymiaru sprawiedliwości propozycję: jeżeli sami się przyznają do winy, to mogą liczyć na nadzwyczajne złagodzenie kary. Jest to jednak kłamstwo. I ta koszykarka, i Ziankowicz dostali maksymalny wymiar kary, mimo że poszli na współpracę z wymiarem sprawiedliwości. To kolejny element pokazujący brutalność tej machiny - dodał.
NIE PRZEGAP: Rosja: Apelacja odrzucona. Koszykarka z USA ma spędzić 9 lat w więzieniu
Gość Tomasza Terlikowskiego zapytany o warunki, w jakich przetrzymywani są skazani, mówił: Wydaje mi się, że po wyroku w drugiej instancji, czyli tym ostatecznym i po uprawomocnieniu się wyroku oni trafiają do takich samych kolonii karnych, jak zwykli Rosjanie. Strona rosyjska czy białoruska nie próbuje wykazywać się humanitarnym odruchem, aby traktować ich lepiej.
Parafianowicz tłumaczył, że takie działanie wynika z odmiennego sposobu myślenia Rosjan. Chodzi o to, żeby zbić kogoś jeszcze bardziej po twarzy, żeby docenił gest pana i jeszcze bardziej skamlał o litość. Tak można to zaprezentować. Tak jak w przypadku tej oferty stania się tzw. sześćdziesioną, bo to nie jest art. 60. w Kodeksie karnym ani białoruskim, ani rosyjskim, ale nadzwyczajne złagodzenie kary i próba oferty pójścia na współpracę - mówił. Taką właśnie ofertę otrzymał wspomniany Ziankowicz. A potem skazano go na najwyższy wymiar kary, czyli 11 lat, tak jak proponowała prokuratura. Chodzi o to, żeby jak najbardziej stłamsić człowieka - wyjaśniał.
Opracowanie: Anna Helit