Muzeum Komunizmu to nie pomnik komunizmu. Nic podobnego. To muzeum tamtych czasów, czyli opowieść, świadectwo, obrazek. Ma to być przestroga dla przyszłych pokoleń - mówi satyryk Jacek Fedorowicz.
Tomasz Skory: Kiedy mówię: Jacek Fedorowicz, członek rady fundacji Muzeum Komunizmu, to nie mogę uwierzyć. Panu naprawdę brakuje komunizmu?
Jacek Fedorowicz: Nie rozumiem, dlaczego pan to tak prowokacyjnie stara się wytłumaczyć, że Muzeum Komunizmu to pomnik komunizmu. Nic podobnego. To muzeum tamtych czasów, czyli opowieść, świadectwo, obrazek – trudno znaleźć właściwe słowo – ale właśnie to, czym jest muzeum. Nie zaliczam się do mądrych ludzi automatycznie, ale powiem o tym, co ja bym tam najchętniej widział. Dla mnie doświadczenie socjalizmu w Polsce, tych 50 lat, było doświadczeniem straszliwym i ponieważ ja w tym przeżyłem całe swoje życie, to u schyłku życia chciałbym przekazać przestrogę następnym pokoleniom. „Uważajcie, dlatego, że ze wspaniałych haseł jak równość, wolność, braterstwo powstaje…
Tomasz Skory: Wyrób czekoladopodobny?
Jacek Fedorowicz: Gorzej. Łagry i śmierć milionów ludzi. Nie sprowadzajmy tego do rekwizytów socjalistycznych. To był groźny system nie tylko dlatego, że zatrzymał nas w rozwoju i wepchnął nas w biedę, ale dlatego, że prowadził do takich wynaturzeń jak to, co stało się w Rosji a częściowo też i u nas. Jestem wyznawcą teorii, że od Marksa, Engelsa, Lenina, Stalina – od tego, co wymyślili w sensie teoretycznym – musiało to doprowadzić do tego, co stało się, od szczytnych idei do zbrodni. Koniec.
Tomasz Skory: Myślałem, że jest to jakaś chwila refleksji, zadumy nad przemijaniem, własną młodością strawioną gdzieś między saturatorami, długopisami Zenith…
Jacek Fedorowicz: Jeśli tak się panu wydawało, to był pan w błędzie. Aczkolwiek jeśli będzie pan chciał tam coś takiego znaleźć, to pan znajdzie. Dlatego, że to, co pan mówi – saturatory, legitymacje partyjne – to jest to, czym obrazek w telewizji. Ma pan coś do powiedzenia, chce pan, by to dotarło do widza, musi pan to zilustrować jakimś obrazkiem. I te rekwizyty będą tym, na co się patrzy, ale treść powinno to nieść znacznie głębszą.
Tomasz Skory: A nie sądzi pan, że może to być odwrócone przeciwko intencji twórców muzeum, że oto pojawi się taka chęć renesansu, która już tu i ówdzie się przejawia, np. w piśmiennictwie. Generał Jaruzelski napisał książkę, z której wynika, że trzeba przesiedlić ludność z niektórych dzielnic do innych, by uratować nas przed zimą 1981 i ratuje nas stanem wojennym.
Jacek Fedorowicz: To jest kretyństwo, ale to jest inny temat. Pan zaczął od tego, czy to muzeum nie będzie czymś w rodzaju pożywki dla nostalgii za PRL. Ona jest i to w znacznie silniejszym stopniu niż pan to określił. Jest to naturalna chęć powrotu do wspomnień z młodości. Każdy to przeżywa. Jak pan się troszkę zestarzeje, też pan będzie to przeżywał. Czasy byłe zawsze się idealizuje. I jest takie niebezpieczeństwo, ale trudno – trzeba zdawać sobie z tego sprawę i jakoś starać się z nim walczyć. Powtarzam: by to muzeum było przestrogą dla przyszłych pokoleń.
Tomasz Skory: Dziękuję za rozmowę.