Pomówienie staje się w Polsce takim elementem wzbogacającym program radiowy czy telewizyjny. Ale my nie jesteśmy od procesów, my jesteśmy od załatwiania spraw naszych klientów - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Jan Krzysztof Bielecki. Każdy wie, że bank dba o swojego klienta, by na nim zarabiać, a nie by go unieszkodliwić - dodał były premier, dziś szef banku Pekao SA.
Konrad Piasecki: Jeśli wierzyć Jarosławowi Kaczyńskiemu, to pan pociąga za sznurki naszej ekonomii, panie premierze.
Jan Krzysztof Bielecki: Trudno komentować słowa Jarosława Kaczyńskiego.
Konrad Piasecki: Pan traktuje to jako komplement czy tylko jako sugestię?
Jan Krzysztof Bielecki: Myślę, że jako nieporozumienie, ponieważ to stwierdzenie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Konrad Piasecki: W sobotnim wywiadzie dla „Polska. The Times” na pytanie: „Kto pociąga za sznurki w sprawach polityki gospodarczej w Polsce”, Kaczyński odpowiada: „W Platformie zawsze decydowały o tym dwie osoby – Tusk i Bielecki”.
Jan Krzysztof Bielecki: Nie sądzę, żeby prezes Kaczyński w ten sposób powiedział.
Konrad Piasecki: Tak powiedział.
Jan Krzysztof Bielecki: To, że ja znam premiera Tuska, jest źródłem wielu insynuacji czy sugestii. Jeżeli już tak patrzeć, to w kwestiach kryzysu gospodarczego, reakcji Polski na tę sprawę, spędziłem na pewno więcej czasu z prezydentem Kaczyńskim niż z premierem Tuskiem. Nie sądzę, że z tego powodu będzie pan wyciągał wnioski, że jestem głównym pociągającym sznurki…
Konrad Piasecki: W Pałacu Prezydenckim.
Jan Krzysztof Bielecki: …w Pałacu Prezydenckim.
Konrad Piasecki: Choć może pan też jest – może pan pociąga i w Kancelarii Premiera, i w Pałacu Prezydenckim.
Jan Krzysztof Bielecki: Nie. Po prostu pracuję w dużej instytucji, która ma dosyć ciekawy ogląd sytuacji. My w tych dużych bankach widzimy sprawy na poziomie mikroprzedsiębiorstwa i dużo widzimy tej makroekonomii – kursów walutowych, polityki pieniężnej, itd. Stąd po prostu czasami z nami ktoś chce porozmawiać.
Konrad Piasecki: To spójrzmy z tej górnej, makroekonomicznej perspektywy. Ile polskie firmy stracą na opcjach walutowych?
Jan Krzysztof Bielecki: Trudno w tej chwili coś na ten temat powiedzieć. Myślę, że jedyną instytucją, która może cokolwiek na ten temat powiedzieć, to jest nadzór finansowy.
Konrad Piasecki: On mówi, że 9 miliardów złotych. Waldemar Pawlak twierdzi, że to będzie 11 miliardów złotych. Tak czy inaczej – straszne pieniądze.
Jan Krzysztof Bielecki: Myślę, że nikt jeszcze nie podał straty. Jest to kolejne nieporozumienie, które panuje tutaj – jeśli chodzi o dyskusję, ponieważ wszyscy mówimy o czymś, na czym się zna naprawdę bardzo wąska grupa specjalistów. To, że jest negatywna wycena, nie oznacza, że będą konkretne straty, m.in. dlatego że każdy przecież wie, że bank dba o swojego klienta, żeby na nim zarabiać, a nie żeby go unieszkodliwić.
Konrad Piasecki: A przedsiębiorcy, którym w oczy zagląda to widmo opcji, mówią: „Wielki, mądry, silny premierze Waldemarze Pawlaku ratuj nas przed opcjami! Błagamy cię!”. Widzi pan jakiś dobry sposób na rozwiązanie tej sprawy?
Jan Krzysztof Bielecki: Nie widzę jednego, uniwersalnego sposobu. Szukam jakiegoś porównania. Jakby do szkoły, w której jest tysiąc dzieci, powiedzieć: „Dzieci! Wszystkie jesteście takie same. Macie takie same oczy, włosy, itd.”, to każdy by powiedział: „Panie! Czyś pan się z choinki urwał?” Natomiast tutaj, jeżeli mamy podobną sytuację, to każdy mówi: „Nie. Mamy tę jedną, magiczną metodę!”. To jest wyższość polityki. Polityk zawsze musi mieć rozwiązanie na wszystko.
Konrad Piasecki: Ta magiczna metoda, którą proponuje koalicja trzech partii – PiS, PSL i SLD – uważa pan, że to jest metoda fatalna?
Jan Krzysztof Bielecki: Jak słyszałem, ta metoda, propozycja w tej chwili jest płynna i ona się zmienia. Nagle się mówi, że jeżeli rzeczywiście te umowy są ważne, to nie będziemy działali wstecz, ale jednak rozmawiamy. Rozum mówi tak: „Jeżeli tylko jakakolwiek jest szansa na porozumienie się, nie można z tego rezygnować”. Zawsze w takiej sytuacji ważne jest, żeby patrzeć na interes obydwu stron, a nie tylko jednej. Cały ten szum, który powstał w mediach, również spowodował, że niektórzy przedsiębiorcy prawdopodobnie zdecydowali się na tej sprawie mniej stracić i chyba nawet niektórym się dzięki temu udało.
Konrad Piasecki: Kiedy Waldemar Pawlak sugeruje, że korporacje sprzedające opcje zachowały się jak złodzieje, pan się czuje osobiście dotknięty?
Jan Krzysztof Bielecki: Ja uważam, że to jest zła wypowiedź i powinno się za nią przeprosić. Poza tym to jest wypowiedź, która nie ma żadnego związku z rzeczywistością.
Konrad Piasecki: Pawlak mówi tak: „Trzeba pokazać, które korporacje i struktury, zamiast nam pomóc, to nas po prostu na opcjach zwyczajnie okradły”.
Jan Krzysztof Bielecki: No tak, to jest taki dziwny język, który obowiązuje w Polsce - zresztą dosyć powszechnie - że używa się słów niewłaściwych bardzo lekko. I pomówienie staje się w Polsce takim elementem wzbogacającym program radiowy czy telewizyjny.
Konrad Piasecki: Ale nie jest tak, że bank Pekao S.A. będzie wytaczał Waldemarowi Pawlakowi procesy?
Jan Krzysztof Bielecki: My nie jesteśmy od procesów, my jesteśmy od załatwiania spraw naszych klientów.
Konrad Piasecki: Uważa pan, że gdyby taka wersja ustawy, która jest w tej chwili, czyli, że firmy będą mogły wymówić opcje, rzeczywiście przeszła w parlamencie, bardzo zaszkodziłoby to wizerunkowi Polski?
Jan Krzysztof Bielecki: Nie sądzę, żeby takie prawo mogło zostać uchwalone, więc jeszcze raz proponuję, naprawdę: w sprawach tych niezwykle poważnych mamy najpoważniejszą sytuację od wojny. I my cały czas bawimy się takimi grami słownymi. Musimy oddzielić to, co jest tą grą polityczną czy populistyczną, od tego, jakie są metody rozwiązywania problemu, bo inaczej będziemy mieli kłopot jako Polska.
Konrad Piasecki: Są jakieś dobre, łatwe i proste metody?
Jan Krzysztof Bielecki: Wydaje mi się, że to nie jest aż takie skomplikowane. Powiem w największym skrócie: są trzy metody postępowania z kryzysem. Pierwsza - to jest najbardziej w tej chwili popularna, o której my teraz zaczynamy w Polsce mówić – dodrukowanie pieniędzy, czyli poluzowanie monetarne. Robi to bank centralny.
Konrad Piasecki: To jest perspektywa rysowana przez Prawo i Sprawiedliwość.
Jan Krzysztof Bielecki: Druga metoda to jest duże poluzowanie fiskalne poprzez zwiększanie wydatków przez rząd, przez budżet. I to jest druga metoda, oczywiście z jakimiś tam mutacjami. I trzecia metoda jest taka, że zamiast dawać pieniądze przez wydatki rządowe, dokapitalizowuje się banki w taki czy inny sposób i te banki próbują naprawiać sytuację w gospodarce.
Konrad Piasecki: Która z tych metod jest najlepsza według Jana Krzysztofa Bieleckiego?
Jan Krzysztof Bielecki: Mogę tylko jedno powiedzieć. Kiedyś próbowaliśmy naprawiać polską gospodarkę na początku poprzez rekapitalizację sektora bankowego. Dzisiaj nie jest to być może potrzebne, dlatego powinniśmy się zachowywać ostrożnie, no i zwiększamy cały czas udział w rozwiązywaniu kryzysu Narodowego Banku Polskiego.
Konrad Piasecki: Czy uważa pan, że sobotnia dymisja premiera Węgier zaszkodzi opinii o Polsce? To znaczy, czy będzie tak, że dzisiaj złotówka będzie leciała na łeb, na szyję, bo przedsiębiorcy i mistrzowie od spekulacji będą uważali, że Polska idzie na dno razem z Węgrami?
Jan Krzysztof Bielecki: Nie. Wydaje mi się, że rynek trochę się uczy i umie odróżniać tę "grę polityczną" od twardych faktów. Bo jednak twarde fakty da się policzyć: deficyt na rachunku bieżącym, rezerwy walutowe, deficyt budżetowy.
Konrad Piasecki: Czyli będą umieli nas odróżnić od Węgier?
Jan Krzysztof Bielecki: Pomału się uczą. Jeżeli jest panika, to pan przestaje myśleć w sposób techniczny, czyli liczy pan jeden wskaźnik, drugi wskaźnik, trzeci wskaźnik, czwarty wskaźnik. Jak jest panika, to pan zaczyna mówić: „O Jezus, wszyscy uciekają, jak z tymi zajączkami... On też ucieka, bo wszyscy uciekali”. Natomiast jak się sytuacja trochę uspokaja, to wtedy ludzie zaczynają patrzeć bardziej racjonalnie: jeden wskaźnik, drugi wskaźnik, trzeci wskaźnik. I wtedy widzą, że jednak Polska to nie Ukraina, Polska to nie Łotwa, Polska to nie Węgry i nie Rumunia.
Konrad Piasecki: Dziękuję za rozmowę.