"Jestem pesymistą, strajk będzie przedłużany w nieskończoność i najbardziej na tym ucierpią przebywające tam osoby" – mówi o trwającym w Sejmie proteście opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. "Protest rodziców uważam za słuszny. Przypomniał społeczeństwu problemy, które są spychane na 10. miejsce różnych problemów" - dodaje. Jednak jego zdaniem domaganie się przez protestujących "żywej gotówki" nie prowadzi do kompromisu. "Musi dojść do porozumienia. Widać wyraźnie, że codziennie są emocje, płacze, to się odbija na tych niepełnosprawnych" - wyjaśnił. „Przychodzą tam politycy, żeby załatwić swoje interesy, sfotografować się z niepełnosprawnymi, zapłakać razem z nimi, ale 4 lata temu tego nie robili" – mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. "To jest hipokryzja" – dodaje – "Politycy próbują z tego zrobić taran, którym chcą walnąć w obecną władzę". "Myślałem, że ciężar rozmów (na linii rząd-protestujący w Sejmie – red.) będzie na wicepremier Beacie Szydło. Ona jest nieobecna. Pytanie: po co jest taka funkcja wicepremiera do spraw społecznych" – zauważa. O wizycie kard. Nycza u protestujących ks. Isakowicz-Zaleski mówi: "Cztery lata temu go nie było".
Krzysztof Ziemiec: Proszę księdza, za nami kolejny - 25. już dzień protestu w Sejmie. Wczoraj byliśmy świadkami kolejnego spotkania protestujących z panią minister Rafalską i niestety bez efektu. Jak to się może skończyć?
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Jestem niestety pesymistą, tzn. strajk będzie przedłużany w nieskończoność, natomiast najbardziej cierpią na tym te osoby niepełnosprawne, które tam są, bo to się odbije na ich zdrowiu fizycznym i psychicznym. Musi dojść do kompromisu i myślę, że takiej chęci do kompromisu w tej chwili nie ma. A szkoda, dlatego że ten protest rodziców uważam, że jest słuszny. I protest przypomniał też społeczeństwu te problemy, które były ciągle gdzieś tam zsyłane na 10. miejsce w kolejce tych różnych problemów i pewne sprawy zostały uzyskane. Ale przy wszystkich strajkach, protestach, społecznych niepokojach, musi być kompromis. Nigdy nie ma tak...
No właśnie, że tego kompromisu ktoś nie chce, czyli kto? Która ze stron tego protestu?
Nie chcę tu oceniać, bo ja mam duży szacunek do rodziców i osób niepełnosprawnych, które tam są, ale takie uporczywe mówienie: "tylko żywa gotówka i nic więcej, a jak nie, to będziemy dalej protestować", nie prowadzi do kompromisu. Ja myślę, że tu rząd musi też spełnić pewne oczekiwania finansowe. Nie wiem, czy jest w stanie rzeczywiście dać te 500 zł plus każdemu, natomiast musi dojść do takiego porozumienia. Widać wyraźnie, że codziennie są emocje, histerie, płacze, to się odbija właśnie na tych osobach niepełnosprawnych, natomiast nie ma przedstawionej takiej propozycji, co zrobić dalej. Ja jestem za tym, żeby jednak rząd przynajmniej częściowo spełnił te oczekiwania.
Czyli co, czasowo dochodzić do tej kwoty, tak jak chcą protestujący?
Ja nie wiem, czy to jest najważniejsze, dlatego że ja mieszkam 30 lat pod jednym dachem z osobami niepełnosprawnymi i fundacja, którą prowadzę, czyli Fundacja im. Brata Alberta ma bardzo wiele placówek i z tego co widzę i słyszę od rodziców, są też inne sprawy, jak np. rehabilitacja, na którą czeka się nieprawdopodobnie długo. To jest także dostępność do pewnych badań, które też są spychane. A także sprawa przygotowania do samodzielności, bo przecież wcześniej czy później rodzice odejdą...
O co wczoraj apelował pan Adrian, tak bardzo emocjonalnie.
Tak, tak. Ja się mu nie dziwię, bo każda osoba zdaje sobie sprawę, że dopóki jest matka i ojciec, to oni zrobią wszystko, by opiekować się tą osobą. Później zostają sami. I tutaj kroi się kolejna sprawa, to jest sprawa warsztatów terapii zajęciowej, które są bardzo dobrym rozwiązaniem, istnieją od 25 lat. One pomagają rodzinom, bo tam osoba niepełnosprawna może uczestniczyć w zajęciach, rodzic w tym czasie może podjąć pracę, bądź po prostu odpocząć. Natomiast co parę lat jest próba wzięcia trochę głodem tych placówek, bo brakuje na to pieniędzy.
Ale wróćmy jeszcze do protestu w Sejmie. Ksiądz cztery lata temu - kiedy taki protest był, część z tych dzisiejszych protestujących też wtedy tam była - ksiądz im pomagał, wspierał. Dzisiaj księdza z nimi nie ma. Czemu?
Ja nie mogłem wejść, dlatego że listę przedstawiła pani poseł z Torunia, pani poseł Joanna Scheuring-Wielgus i weszły tylko te osoby, które były na liście. Ja cztery lata temu się dołączyłem spontanicznie, bo uważałem i uważam nadal, że ten protest cztery lata temu był takim oddolnym ruchem słusznym rodziców, ale wtedy rodziców dzieci niepełnosprawnych niepełnoletnich i to jest ważne. Natomiast kiedy rodzice do mnie zadzwonili z Sejmu, że proszą o pomoc w dotarciu do pani prezydentowej, to rzeczywiście na ich prośbę, ale przez email otrzymałem list od nich, przekazałem osobiście pani prezydentowej i rzeczywiście na drugi dzień przyszła, czyli 3 maja.
Ja rozumiem, że dzisiaj księdza tam nie ma, nie dlatego, że ksiądz nie chce, tylko dlatego że jest to fizycznie niemożliwe.
Nie, jest fizycznie niemożliwe, poza tym w tej chwili jest to tak zrobione, że przychodzą politycy, żeby - i to jasno trzeba powiedzieć - załatwić swoje interesy, sfotografować się z niepełnosprawnymi, zapłakać nad nimi, ale 4 lata temu tego nie robili, więc to jest właśnie też taka hipokryzja. Ja nie mówię tu nazwisk polityków, bo to dotyczy bardzo różnych osób, którzy 4 lata temu, wtedy, kiedy byłem na tym strajku - zresztą byłem wtedy jedynym księdzem, który tam uczestniczył w tym strajku - inaczej się zachowywali, a dzisiaj się inaczej zachowują, więc myślę...
Protest dziś jest upolityczniony?
Politycy próbują zrobić z tego taran, którym chcą walnąć w obecną władzę, nie myśląc o rzeczywistym dobru tych osób niepełnosprawnych, więc to jest wina polityków, nie rodziców tych osób niepełnosprawnych.
Ale wszyscy politycy czy niektórzy politycy?
No niektórzy. No przecież widać wyraźnie, jak tam przychodzi ktoś... 4 lata temu go tam nie było, tak? A nagle przychodzi i się fotografuje czy pcha wózek, że chce pomóc itd. Ale czemu wtedy, gdy ci politycy byli u władzy 4 lata temu robili całkiem coś innego? Czemu nie ma tam Rzecznika Praw Dziecka? Nie ma wielu osób, które powinny być, i które powinny z racji swoich funkcji rozwiązywać. Natomiast upolitycznienie jest ogromne i myślę, że to nie służy tej sprawie, bo sprawa jest apolityczna, sprawa, która dotyczy całego środowiska i rzeczywiście brakuje systemowych rozwiązań wielu innych.
A jak ksiądz ocenia słowa, gesty, postępowanie niektórych polityków z obozu rządzącego, którzy też na ten temat się wypowiadali?
No jestem zaskoczony, bo 4 lata temu niektórzy politycy z PiS popierali ten protest. Dzisiaj oni są po drugiej stronie, no to to jest ta hipokryzja świata polskiego, politycznego.
Nie dość, że są po drugiej to jeszcze czasami mówią o dwa słowa za dużo.
Nie powinny paść słowa. Ja myślę, że tam padły okropne słowa z dwóch stron. Jeżeli matka mówi, że albo 500 zł plus albo eutanazja, no to nigdy nikt nie powinien takich słów powiedzieć. Ale jeżeli polityk mówi, że trzeba tam siłę przepędzić tych ludzi, to też jest coś takiego, co nie powinno mieć miejsca.
Obóz władzy zatracił umiejętność słuchania niektórych?
Tak. Ja się dziwię, chcę tu wyraźnie powiedzieć: Myślałem, że ciężar rozmów będzie na pani wicepremier Beacie Szydło, którą osobiście znam i bardzo szanuję. Ona jest nieobecna. Czyli wtedy też pytanie: No to po co jest taka funkcja wicepremiera ds. społecznych, jeżeli wszystkie inne sprawy nie są przez tą osobę realizowane. I też widać, że to nie chodzi o to, żeby kolejne osoby tam przyszły. Kolejni znani w Polsce ludzie mający władzę czy nie mieli tam przyjść. Tylko że decyzja, według mnie, należy do ministra finansów. Nie słyszałem o tym, żeby minister finansów się w tych sprawach wypowiadał.
Na razie nie. Dziś do protestujących ma przybyć ks. kardynał Kazimierz Nycz. Jak ksiądz myśli, co im może powiedzieć? Może w jakiś sposób zakończyć ten sposób, może pokierować?
Myślę, że osoby takie jak pani prezydentowa i ks. kardynał, którzy nie są politykami i nie uczestniczą w tym sporze od strony politycznej, mogą łagodzić tę sprawę. Natomiast chcę powiedzieć, że cztery lata temu ks. kardynał Nycz nie przyszedł do protestujących rodziców w Sejmie. Co więcej, został wysłany list do papieża Franciszka przez nuncjaturę papieską w Warszawie i nigdy nie było odpowiedzi. Więc tu też - a mówię to z całą odpowiedzialnością jako ksiądz - trzeba się zastanowić, dlaczego musi dojść do tak strasznych skrajności, żeby poszczególne środowiska reagowały na tą sytuację?
Może zabrakło głosu Kościoła, znacznie wcześniej. Może by to coś zmieniło.
Zabrakło, według mnie, brakuje. I to mówię dlatego, że widzę wyraźnie, że w pewnych sprawach nie jest to wina rodziców, którzy weszli do Sejmu i tam na tych marmurowych posadzkach koczują. Tylko to jest wina całego systemu, który jest chory, jeśli chodzi o opiekę niepełnosprawnych. Raz na cztery lata, bo są wybory, ludzie sobie pewne rzeczy przypominają.