"To jest otwarcie pierwszego etapu. Ważnego etapu otwierającego wejście na Bałtyk" – podkreślał Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM Marek Gróbarczyk, który bierze dziś udział w oficjalnym otwarciu kanału żeglugowego łączącego Zatokę Gdańską z Zalewem Wiślanym. Wiceminister infrastruktury przypomniał, że pozostała część inwestycji zwanej przekopem wiślanym zostanie dokończona dopiero w przyszłym roku. W ten sposób odpierał pojawiające się zarzuty, że przekop to w rzeczywistości tylko "przekopek". "Ta inwestycja przebiega zgodnie z planem. Jesteśmy na rzece Elbląg, czyli na pogłębieniu aż do portu, zaawansowani w ok. 67 proc. 29 proc. to jest pogłębienie Zalewu Wiślanego. Wszystko idzie zgodnie z planem i, tak jak zakładaliśmy, skończy się w przyszłym roku" – zapewniał Gróbarczyk w RMF FM.
Kiedy kanał zostanie pogłębiony do 5 metrów i przez kanał przepłyną barki, transportujące towary? "Mam nadzieję, że o tej porze za rok państwa zaprosimy" - deklarował wiceminister infrastruktury.
W jego opinii sobotnia uroczystość jest ważna z tego powodu, że dziś otwarta zostaje śluza. "To jest de facto najistotniejsza rzecz. Gdyby nie śluza, gdyby nie swobodne wejście na Bałtyk, na Zalew Wiślany, reszta nie miałaby sensu. Dzisiaj już wszystko może wpływać z pewnymi ograniczeniami" - utrzymywał.
Marek Gróbarczyk w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem odniósł się także do pojawiających opinii sceptycznych, między innymi tych dotyczących kosztów (przekop miał kosztować 800 mln, już koszty te sięgają 2 mld - red.).
"800 milionów miała kosztować tylko i wyłącznie śluza. Natomiast pogłębienie torów, modernizacja rzeki Elbląg, budowa nowych mostów, czy chociażby budowa sztucznej wyspy, i budowa pogłębiarki - spowodowały wzrost tej kwoty, ale myślę, że jak na tę inwestycję nie jest to duża wartość" - przekonywał i zaprzeczał, że koszt wraz z pogłębieniem toru aż do Elbląga to 3 miliardy złotych.
"Absolutnie to nie jest prawda. Intensywnie współpracujemy z zarządem miasta, przede wszystkim z zarządem portu nad wypracowaniem wspólnych rozwiązań inwestycyjnych. To jest teraz szał opozycyjny. Słyszałem, że jakaś nacjonalizacja, próba przejęcia, brak wspólnych uzgodnień. Mamy swój zespół, mamy swój harmonogram. Teraz bardzo dużo pracy leży po stronie portu, przede wszystkim formalno-prawnej, czyli podjęcia decyzji właścicielskich co do przyszłości portu. Wtedy będziemy realizować swoje zadanie. Na dzisiaj przygotowaliśmy 100 mln złotych, aby zainwestować w ten port" - mówił wiceminister infrastruktury.
Co z bursztynem, który miał sfinansować budowę? Marek Gróbarczyk wyjaśniał, że znajduje się dokładnie pod kanałem, ale w trakcie prac wykonawca zastosował inną metodę posadowienia śluzy. "Pozostawiliśmy go przyszłym pokoleniom" - mówił o wydobyciu bursztynu. Dodał też, że znajdują się tam pod ziemią dwa złoża jantaru, ale "nie są tak duże". "Duże złoża znajdują się na całej Mierzei Wiślanej. Nie w tym miejscu. To całość jest usiana bursztynami" - mówił.
"Nikt nigdy nie przewidywał, że to będzie port na wielkie jednostki"- mówił Marek Gróbarczyk, Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM, pytany w części internetowej o zasadność i ekonomiczny sens przekopu Mierzei Wiślanej. "To jest port, który ma realizować zasięg krótkodystansowy, do Skandynawii czy krajów nadbałtyckich. Przede wszystkim to jest skrojone pod tzw. coastery - statki do 10 tys. BRT, długości 100 m i szerokości 20 m. Takich statków pływających po Bałtyku, Morzu Północnym są tysiące. I to jest szansa na to, żeby zaczęły tu wpływać" - dodał wiceminister infrastruktury.
Przyznał jednak, że na razie największe jednostki nie wpłyną do Elbląga. "Jeszcze mamy ograniczenie w postaci 2 metrów zanurzenia, ale w przyszłym roku będziemy mieli w pełni drożny kanał. Potrzebujemy dziś ogromnie dużej ilości terenów portowych. Tylko ktoś, kto ma złą wolę, uważa, że to jest inwestycja pod kajaki"- mówił Gróbarczyk.
Zdaniem wiceministra infrastruktury przekop Mierzei Wiślanej ożywi gospodarczo Warmię. "Mamy gotowy port, który można uruchomić, tereny nad Zalewem Wiślanym, które mogą się świetnie rozwijać. Z powodu braku dostępu (do pełnego morza - red.) województwo warmińsko-mazurskie w ogóle się nie rozwijało. Oczekujemy, że na początek pojawią się najnowocześniejsze jachty, które będą forpocztą ruchu turystycznego" - przekonywał Gróbarczyk.
Kto jest winien zatrucia Odry? To pytanie także padło w rozmowie Krzysztofa Ziemca z wiceministrem Gróbarczykiem. Ten powiedział nam, że ostateczna diagnoza ma powstać do końca września i przypomniał, że "wszystko wskazuje na to, że przyczyną był zakwit złotych alg i uwolnienie się toksyn". Mówił też o rekordowo niskim poziomie wody w Odrze.
"Ten minimalny poziom wody i ewentualne zrzuty, które są realizowane, powodowały podniesienie pH. To jest jeszcze w fazie ostatecznej oceny. Nasze domniemania w tę stronę idą" - oświadczył.
Wiceminister skomentował też doniesienia "Gazety Wyborczej", że za pojawieniem się słonej wody w Odrze opowiada KGHM, a służby tego nie badają.
"Nie chcę wchodzić w rolę służb, czym zajmują się, co badają. Sprawa jest zgłoszona do prokuratury i trwa postępowanie. Kto był powodem? Wszyscy. To jest obszar niezwykle uprzemysłowiony, niezwykle wrażliwy, jak chodzi o Odrę. W tych warunkach klimatycznych, przede wszystkim poziomu wody, wszystko może się zdarzyć" - stwierdził.
Zapowiedział też, że od przyszłego tygodnia poszkodowani znad Odry będą mogli składać wnioski o pieniądze, które będą wypłacane w ramach specustawy. "Wypłaty mogą się rozpocząć lada dzień" - oświadczył wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk.
Polityk PiS był też pytany o powrót do rządu Janusza Kowalskiego. Czy nie zaskakuje go, że do ław rządowych wraca człowiek, który jeszcze niedawno otwarcie krytykował Mateusza Morawieckiego?
"Jak to w rodzinie - kłócimy się i się godzimy, ale najważniejsze jest, żebyśmy realizowali plan. A pan Janusz Kowalski na pewno ten plan w ramach gospodarczego rozwoju Polski realizuje" - odpowiedział Gróbarczyk.