"Ulokowanie na stałe wojsk amerykańskich to jest bardzo długi proces. Starania o to zaczęliśmy już wiele miesięcy temu. Sądzę, że jeżeli on zostanie zakończony oficjalną decyzją to nastąpi to nie wcześniej niż w przyszły roku” – stwierdził w RMF FM wicemarszałek Senatu Adam Bielan. "Tego rodzaju decyzja zapada przy współpracy bardzo wielu ośrodków władzy w Stanach Zjednoczonych. Kluczową rolę odgrywa prezydent, ale w tym uczestniczy również Departament Stanu, Departament Obrony, Kongres - obie izby Kongresu - i Pentagon" – tłumaczył w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem. "Na pewno nie zostanie podpisana żadna umowa w tej sprawie na tym spotkaniu (Dudy i Trumpa - przyp. red.). Ten proces jest bardzo skomplikowany, bardzo długotrwały. Amerykanie do tego podchodzą śmiertelnie poważnie" – podkreślił.
Nie pracowałem w kampanii Andrzeja Dudy. Nic nie wiem o żadnej armii botów. Opozycja - Platforma Obywatelska przede wszystkim - i związane z nią media - osiągają naprawdę szczyty absurdu - stwierdził Adam Bielan w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem w RMF FM.
Po trzech latach w opozycji Platforma Obywatelska wciąż nie rozumie, dlaczego przegrała wybory - zauważył Bielan. Jeżeli ktoś twierdzi, że Bronisław Komorowski przegrał ze względu na tzw. boty, których nikt nie widział w ogóle, to naprawdę to jest już szczyt absurdu - oświadczył.
Im więcej czasu, tym lepiej dla nas. Tematów do poruszenia podczas tej rozmowy z prezydentem Stanów Zjednoczonych jest mnóstwo - od naszej współpracy wojskowej, przez współpracę polityczną w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego - ocenił Bielan pytany o zaplanowane na przyszły tydzień spotkanie Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem. Wiemy, że Amerykanie od ponad roku bardzo mocno zaangażowali się we wspieranie sztandarowego pomysłu prezydenta Andrzeja Dudy i całej naszej dyplomacji, czyli pomysłu Trójmorza - dodał wicemarszałek Senatu.
W internetowej części rozmowy Krzysztof Ziemiec pytał swojego gościa o wprowadzenie pakietu demokratycznego w parlamencie. Myślę, że takie rozwiązania, które ułatwiają życie opozycji w parlamencie, są potrzebne" - zadeklarował Adam Bielan. Wicemarszałek Senatu w RMF FM wymieniał powody, dla których przez trzy lata nie udało się tego zrobić. Dzisiaj mamy (...) bardzo duże emocje po stronie PO. Krążą teorie spiskowe, apele o to, żeby budować jakieś państwo podziemne, jego struktury. Widzieliśmy haniebne zachowanie liderów opozycji, którzy zbojkotowali Dzień Wojska Polskiego i defiladę - mówił. Jeżeli politycy opozycji posuwają się wręcz do fizycznej agresji (...) to oczywiście nie ułatwia wprowadzenia takiego pakietu - ocenił Bielan.
Krzysztof Ziemiec pytał polityka Zjednoczonej Prawicy również o słowa Patryka Jakiego. Kandydat PiS na prezydenta Warszawy zadeklarował poparcie dla programu in vitro w stolicy. Byłem zaskoczony tą wypowiedzią - przyznał. Jak dodał, z obozie prawicy "są różne poglądy. W tych kwestiach dotyczących sumienia nie ma ścisłej dyscypliny partyjnej".
Krzysztof Ziemiec: "Boty Dudy i asystenci Bielana" - "Gazeta Wyborcza" wraca do wątku wczoraj już poruszonego - a ten wątek rozgrzewa sieć do czerwoności. Czy stoi pan za kampanią botów, które pracowały dla Andrzeja Dudy w kampanii wyborczej 2015?
Adam Bielan: Nie pracowałem w kampanii Andrzeja Dudy, nic nie wiem o żadnej armii botów. Myślę, że opozycja - Platforma Obywatelska przede wszystkim - i związane z nią media osiągają już naprawdę szczyty absurdów. Mieliśmy kilka tygodni temu publikacje sugerujące, że za zwycięstwem Andrzeja Dudy i PiS-u stali Rosjanie, chociaż nie ma na to nawet cienia dowodów. Przypomnijmy, że po tzw. aferze taśmowej Platforma rządziła jeszcze przez półtora roku, miała wszystkie służby specjalne, żeby to wyjaśnić.
Tu są dowody, bo są screeny umów. I właśnie jedną z tych umów podpisała firma, w której pracują dziś pana dwaj dawni współpracownicy: pan Czarniga i pan Sulima.
Ta firma zajmowała się moderowaniem strony internetowej, to są klasyczne działania w kampanii wyborczej. Powtarzam: ja w tej kampanii nie brałem udziału. Odsyłam wszystkich do oficjalnych wypowiedzi szefowej sztabu pani Beaty Szydło, która już wczoraj wypowiadała się w tej sprawie, oraz Pawła Szefernakera, który odpowiadał za kampanię internetową.
To dlaczego pana nazwisko się tutaj pojawia?
Zupełnie nie wiem. To jest w ogóle niesamowite, że w do niedawna czołowej polskiej gazecie główny tekst polityczny opiera się na tym, że ktoś wygooglował, że osoby, które zakładały firmę zajmującą się tworzeniem stron internetowych, kiedyś były moimi asystentami. To pokazuje niestety, jaki poziom dziennikarstwo śledcze w Polsce...
To inaczej pana spytam.
Kilka stron dalej jest dużo ciekawszy artykuł w ramach serii "Jutronauci. Sięgaj za horyzont" - "Człowiek wśród robotów": bardzo ciekawy wywiad na temat tego, czy przetrwamy wśród cyborgów.
No to sobie nasi słuchacze sięgną do tego, ale to, o czym pisze na czwartej stronie "Wyborcza", też jest ciekawe - z punktu widzenia też działalności pana czy pana dawnych współpracowników. Czy takie martwe konta - może nie tyle martwe, co automatyczne konta - martwe w tym znaczeniu, że tych kont tak naprawdę fizycznie nie ma, bo one działają automatycznie - mogły mieć wpływ na kampanię wyborczą czy nie?
Nic z tych dokumentów, które opublikowała wczoraj "Gazeta Wyborcza", nie wskazuje na to, że w kampanii Andrzeja Dudy wykorzystywano martwe konta. W ogóle tam nie ma słowa na ten temat. I to jest klasyczna nadinterpretacja - moim zdaniem zresztą ocierająca się o możliwość pozwania gazety przez tę firmę do sądu. Natomiast jeżeli dziennikarze "Gazety Wyborczej" i Radia Zet chcą tropić tzw. hejterów, którzy są obecni w polskim internecie, to odsyłam ich do oficjalnych wypowiedzi, do artykułów po klubie parlamentarnym Platformy Obywatelskiej w czerwcu 2015 roku, kiedy "Rzeczpospolita" podawała, że - cytuję: "- Ewa Kopacz powiedziała, że zatrudniliśmy 50 hejterów, którzy mają krytykować PiS, docelowo będzie ich około stu - zdradza nam jeden z uczestników spotkania w Jachrance. Tzw. hejterzy to osoby, które zajmują się krytyką w sieci, w tym wypadku celem ataku mają być działania PiS i prezydenta elekta Andrzeja Dudy. W działalność w internecie bardziej zaangażować mają się też sami posłowie" - i tu jest bardzo ciekawe - "Informacja o zatrudnieniu hejterów nie wzbudziła jednak entuzjazmu wśród polityków PO. - Ten pomysł pokazuje tylko, że wciąż nie rozumiemy, co się stało". Ja mogę to podsumować tak: po trzech latach w opozycji Platforma Obywatelska wciąż nie rozumie, dlaczego przegrała wybory.
A właśnie. Jej dawni współpracownicy mówili, że Ewa Kopacz nie rozumie, co to jest pojęcie "hejt", i dlatego mówiła o hejterach, a miała na myśli właśnie boty. Jeszcze jeden cytat z "Wyborczej": "Na Komorowskiego wylała się wówczas fala internetowego hejtu, a każdy jego czyn czy wpadka był w sieci rozdmuchiwany za pomocą botów". Czy tego typu firmy, tego typu ludzie, tego typu metody mogły mieć wpływ na tamtą kampanię czy nie?
Jeżeli ktoś twierdzi, że Bronisław Komorowski przegrał ze względu na tzw. boty, których nikt nie widział w ogóle, to naprawdę jest to już szczyt absurdu. Za chwilę "Gazeta Wyborcza" albo inne media związane z Platformą napiszą, że kampanię Andrzejowi Dudzie i Zjednoczonej Prawicy wygrali kosmici. Ja jestem winien, bo widziałem wiele filmów z kosmitami. Pan pewnie również może być później w kolejnych follow-upach dziennikarskich opisywany jako osoba związana z kosmitami.
Dwie godziny spędzi Andrzej Duda w Białym Domu - to jest informacja z ostatniej chwili, którą zdobył waszyngtoński korespondent RMF FM. Dużo to czy mało?
Bardzo dużo, bo to będzie czas w dużej mierze w cztery oczy - przy obecności pewnie tłumaczy, bo takie oficjalne rozmowy tłumaczy się, nawet jeżeli pan prezydent Andrzej Duda świetnie zna język angielski. Im więcej czasu, tym lepiej dla nas, dlatego że tematów do poruszenia podczas tej rozmowy z prezydentem Stanów Zjednoczonych jest mnóstwo: od naszej współpracy wojskowej, przez współpracę polityczną w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego. Wiem, że Amerykanie od ponad roku bardzo mocno zaangażowali się we wspieranie sztandarowego pomysłu prezydenta Andrzeja Dudy i całej naszej dyplomacji, czyli pomysłu Trójmorza. Teraz we wrześniu mamy bardzo ważny szczyt tej inicjatywy w Bukareszcie, gdzie będą również reprezentanci administracji prezydenta Trumpa. No i wreszcie współpraca gospodarcza. Zależało nam na tym, żeby było jeszcze więcej inwestycji amerykańskich w Polsce.
Czy powrót zza Oceanu bez obietnicy stałych baz amerykańskich w Polsce będzie sukcesem czy już raczej porażką?
Ulokowanie na stałe wojsk amerykańskich to jest bardzo długi proces: my starania o to zaczęliśmy już wiele miesięcy temu i sądzę, że jeżeli on zostanie zakończony oficjalną decyzją, to nastąpi to nie wcześniej niż w przyszłym roku, dlatego że Amerykanie na rok 2020 planują pewną reorganizację swojego wojska.
Ale ja rozumiem, że jakąś obietnicę, jakieś memorandum można dzisiaj pewnie podpisać? Czy nie? Jak to się robi?
Nie. Tego rodzaju decyzja zapada przy współpracy bardzo wielu ośrodków władzy w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście olbrzymią rolę, kluczową rolę odgrywa prezydent, ale w tym uczestniczy również Departament Stanu, Departament Obrony, obie izby Kongresu, no i Pentagon. Kongres zaapelował, zawnioskował do Pentagonu, żeby ten do marca przyszłego roku przygotował szczegółowy raport na temat możliwości ulokowania na stałe wojsk amerykańskich w Polsce - i myślę, że właśnie...
Studzi pan trochę nastroje.
...wiosna, lato przyszłego roku to jest ten czas, kiedy będą zapadały decyzje w tej sprawie.
Ja mam wrażenie, że te obietnice były gdzieś tam trochę rozdmuchane, że właśnie wrócimy z dobrą umową, zresztą mówił o tym też minister obrony narodowej - sugerował, może tak powiem.
Na pewno nie zostanie podpisana żadna umowa w tej sprawie na tym spotkaniu. Ten proces, powtarzam, jest bardzo skomplikowany, bardzo długotrwały. Amerykanie podchodzą do tego śmiertelnie poważnie, bo to będzie bardzo ważna decyzja geostrategiczna, która zmieni nasze położenie geopolityczne na mapie Europy. Z całą pewnością zwiększy jeszcze nasze poczucie bezpieczeństwa, bo po prostu wojska amerykańskie - wojska najpotężniejszego militarnie kraju świata - będą na stałe zacumowane, można powiedzieć, w naszym kraju.
Na koniec tej części rozmowy wrócę jeszcze do tej już warszawskiej części, a dokładnie: kampanii Patryka Jakiego. Patryk Jaki idzie jak burza, to wielu widzi, jest bardzo dynamiczny, ale...
Może boty mu pomagają (śmiech).
Botów nie ma, ale są jego dawni współpracownicy - mam na myśli Michała Szpądrowskiego, który został odwołany w funkcji skarbnika, ale - jak się okazuje - trafił na listy Prawa i Sprawiedliwości, będzie walczył o miejsce w radzie miasta Warszawa z okręgu Ursynów-Wilanów. Dobrze to czy źle - bo znany jest ten młody człowiek z bardzo brzydkich wpisów w internecie?
Fatalne wpisy, które należy jednoznacznie potępić. Ten człowiek za te wpisy, które popełnił wiele lat temu, przeprosił...
Przeprosił, tylko dlaczego trafił znów na listę?
Nie wiem, ja go nie znam, to nie była moja decyzja. Musiałbym znać człowieka, żeby wypowiadać się w sprawie tego, czy należało wpisać go na listę czy nie. Koniec końców, to wyborcy zdecydują, czy ktoś taki powinien być w radzie miasta czy nie.
To nie jest też wpadka, która ciągnie potem w dół takiego kandydata jak Patryk Jaki?
To już trzeba pytać o to pana ministra Jakiego, czy to pomoże, czy przeszkodzi w kampanii.
(e, mn)