"Ta wizyta na pewno będzie istotna z punktu widzenia podtrzymania woli oporu Ukrainy i także z punktu widzenia umocnienia przekonania, że świat zachodni, Unia Europejska jest po stronie Ukrainy i angażuje się w obronę niezależności Ukrainy" - tak były prezydent Bronisław Komorowski komentował w specjalnym wydaniu Rozmowy w RMF FM dzisiejszą wizytę premierów Polski, Czech i Słowenii w Kijowie. "To jest wizyta, która ma swój ciężar gatunkowy, ma wymiar bardziej symboliczny, ale zwraca uwagę fakt, że w składzie są kraje czysto słowiańskie. Na pewno ten gest zrobi dobre wrażenie na Ukraińcach" - ocenił gość Krzysztofa Berendy.
Bronisław Komorowski zauważył, że w delegacji nie ma żadnego przedstawiciela zachodniego kraju. Nie wiem dlaczego, ale być może przyczyną jest to, że politycy zachodni bardziej cenią sobie pragmatyzm, praktyczność polityczną, mniej tego rodzaju strzeliste akty - ocenił były prezydent. Ale my Słowianie, także Ukraińcy, tego rodzaju gesty sobie cenimy i potrzebujemy - podkreślił.
Zdaniem rozmówcy Krzysztofa Berendy, ta wizyta to gest wysłany głównie w stronę Ukrainy. Putin może to odebrać jako sygnał, że jest ten biegun na rzecz twardszej postawy wobec Rosji w ramach świata zachodniego - stwierdził były prezydent. Gesty symboliczne nie rozwiązują problemów takich jak wojna, ale dodają otuchy tym, którzy dzielnie walczą - podkreślił Komorowski.
Mam nadzieję, że nie będzie to wyłącznie sama symbolika, że jakieś informacje wiozą - dodał były prezydent. Według niego być może będą to informacje ws. wsparcia finansowego, politycznego, gospodarczego, w wymiarze sprzętu wojskowego. Być może to także będzie wiązało się z rozmowami nt. przyszłości Ukrainy i relacji z UE - przypuszczał Bronisław Komorowski.
To jest delegacja UE. Więc jako taka ma, jeśli nie zagwarantowane, to daleko idące poczucie bezpieczeństwa. Bo zaatakować delegację UE przez Putina byłoby rzeczą bardzo ryzykowną - mówił były prezydent Bronisław Komorowski w wydaniu specjalnym Rozmowy w RMF FM, odnosząc się do wizyty w Kijowie delegacji z premierem Mateuszem Morawieckim i wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim na czele.
Komorowski ocenił, że kraje UE, w tym Polska, też mogą być zagrożone rosyjską inwazją. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jeżeli Putinowi uda się pożreć Ukrainę, to nabierze apetytu na Mołdawię, na Gruzję, być może na ograniczenie suwerenności Finlandii. A być może w przyszłości także na rozpychanie się już kosztem krajów UE i NATO - od krajów nadbałtyckich pewnie począwszy, po Polskę także. Bo to jest logika budowania imperium - mówił były prezydent.
Komorowski stwierdził też, że Polska powinna wojskowo wspierać Ukrainę. Dzisiaj Polska dysponuje sprzętem, który znają Ukraińcy. To jeszcze jest sprzęt postradziecki. Gdyby Polska uzyskała jakieś formy gwarancji ze strony USA, a być może innych krajów NATO-owskich, mogłaby sprzedać za symboliczne 1000 hrywien systemy, które Ukraińcy potrafią obsługiwać - mówił.