"Lepiej późno niż wcale. To jest tylko kwestia godzin, może nawet dni, żeby ta amunicja oraz pociski rakietowe trafiły do armii ukraińskiej" - powiedział w Rozmowie w południe w Radiu RMF24 gen. Waldemar Skrzypczak pytany, czy przegłosowana przez amerykański Senat pomoc dla Ukrainy w wysokości 60 mld dolarów nie przychodzi za późno. Przyznał jednocześnie, że "na pewno sytuacji na froncie w sposób zasadniczy to nie zmieni".
Waldemar Skrzypczak w Rozmowie w południe w Radiu RMF24 był pytany m.in. o doniesienia Onetu, według których został wezwany do prokuratury jako świadek ws. podsłuchiwania Pegasusem.
Jestem wezwany na 21 maja do Prokuratury Krajowej jako świadek - nie pisano w jakiej sprawie - mówił generał. Czy gość Piotra Salaka miał jakiekolwiek podejrzenia, że jego telefon mógł zostać zaatakowany Pegasusem? Nie zauważyłem niczego, co mogłoby mnie przekonać co do tego, że mój telefon jest zainfekowany. W związku z tym techniki, które są stosowane, są tak precyzyjne, że uszło to mojej uwadze. Nie jestem specjalistą od telefonów, tego typu technik, w związku z tym być może stałem się ofiarą swojego niedopatrzenia lub coś nacisnąłem niepotrzebnie - odpowiedział.
Pytany o to, czy przegłosowana przez amerykański Senat pomoc dla Ukrainy w wysokości 60 mld dolarów nie przychodzi za późno, powiedział Późno, ale lepiej późno niż wcale. Uważam, że Amerykanie podjęli dobrą decyzję. Powiem więcej: Amerykanie spodziewali się tej decyzji, o czym świadczy fakt, że część zapasów już jest zgromadzona w Europie, na terenie naszego kraju też. To jest tylko kwestia godzin, może nawet dni, żeby ta amunicja niezbędna oraz pociski rakietowe trafiły do armii ukraińskiej.
Dodał, że "ta najpotrzebniejsza amunicja trafi na Ukrainę już". Prezydent Biden niezwłocznie podpisze swoją decyzję. Zatem to tylko kwestia godzin. To wszystko stoi w transporcie, gotowe do przerzutu - zapewnia.
Czy nie jest to jednak tylko kropla w morzu potrzeb?
Na pewno sytuacji na froncie w sposób zasadniczy to nie zmieni. Ten akt był niezwykle potrzebny. Zwrócę uwagę na dwie rzeczy. Pierwsza rzecz: od pół roku Amerykanie nie podjęli żadnej decyzji o pomocy Ukrainie. Druga: przypomnieć należy wszystkim, że to Amerykanie byli inicjatorem i liderem całej koalicji wspierającej Ukrainę. To Amerykanie przekonali Europę do tego, żeby wspierać Ukrainę. A zatem przez pół roku tego liderstwa nie było. Wprowadziło to zamieszanie, które spowodowało, że Ukraińcy nie mieli tak naprawdę czym walczyć, bo zapasy im się wyczerpywały (...), a po drugie Europa nie była w stanie podjąć decyzji lub znaleźć lidera, który by zastąpił Amerykanów - zauważył.
Czy pomoc wojskowa wystarczy, żeby zatrzymać spodziewaną ofensywę rosyjską? Na pewno do końca lata te środki, które są desygnowane w ramach tej kwoty i to, co jeszcze Europa da - wystarczy. Natomiast, co dalej: to już zależy też od Stanów Zjednoczonych i Europy, czy ta pomoc się zwielokrotni - mówił gość Rozmowy w południe w Radiu RMF24.
Podkreślił, że przed Ukrainą wielkie wyzwanie. Przede wszystkim, żeby mieli kim walczyć. (...) Im zaczyna brakować żołnierzy - do około 150 do 200 tysięcy, po to, żeby te jednostki były w pełni skompletowane, zdolne do prowadzenia działań bojowych w pełnym zakresie. (...) Ale żeby ci ludzie trafili na front, potrzeba czasu, bo ich trzeba przygotować - powiedział.
Ile trwa przeszkolenie żołnierzy? Jeżeli to są żołnierze, którzy byli szkoleni wojskowo, to trzeba miesiąc, półtora miesiąca, żeby odtworzyć nawyki żołnierzy. (...) Jeżeli są to żołnierze z poboru, którzy niegdyś byli szkoleni, to jeżeli nie chcą mieć Ukraińcy powtórki, jak Rosjanie, czyli wysyłać na front mięsa armatniego, muszą ich co najmniej sześć miesięcy szkolić - odpowiedział gość Piotra Salaka.
Pytany o ryzyko przełamania przez Rosjan linii frontu w Ukrainie, stwierdził, że sytuacja jest poważna. Ale nie dramatyzuję. Ukraińcy od października przygotowali pozycje obronne, które dokładnie zaminowali, więc są przygotowani do prowadzenia obrony. Mają przygotowane miasta. (...) Przed Rosjanami wielkie wyzwanie, bo zdobywanie miasta jest najtrudniejszą sztuką, jeśli chodzi o prowadzenie walki. W związku z tym uważam, że nie ma dramatycznej sytuacji na froncie. Ukraińcy mają głęboką obronę, a dzięki temu, że dostaną amunicję, pozwoli im to prowadzić obronę jeszcze lepiej niż do tej pory. Będą skutecznie odpierać ataki, utrzymają pozycje, będą zadawali duże straty armii rosyjskiej - powiedział.
Jak według generała będzie wyglądała ofensywa rosyjska? Rosjanie uderzają na kilku kierunkach jednocześnie, albo główny wysiłek skupiły na Charkowie. Moim zdaniem chcą stworzyć strefę buforową, chcą odciąć możliwość ataków rajdowych. (...) Rosjanie chcą zrobić pas ziemi, którą będą utrzymywali, uniemożliwiając ataki wojskom ukraińskim i rosyjskim z kierunku Charkowa na Biełgorod i Kursk. Jednocześnie będą prowadzili operację w kierunku Łyman, Połtawa, Bachmut, Kramatorsk, Słowiańsk i być może Awdijiwka w kierunku na Żaporoże - odpowiadział Skrzypczak.
Czy według niego Charków będzie celem ofensywy? Przypomnę, że kiedyś w strategii Putina Charków był stolicą nowej Rosji i terytoriów, które są w tej chwili okupowane. I pewnie potrzebuje takiego miasta. Tym bardziej, że w tej chwili to miasto atakuje z zamiarem zmuszenia ludzi do ucieczki z Charkowa, zmuszenia Ukraińców, żeby się to miasto z Ukraińców wyludniło - zauważył.
Pytany, czy Rosjanie w tej chwili panują w powietrzu na Ukrainie, przyznał, że tak. Mają przewagę powietrzu. Po pierwsze dlatego, że mocno osłabili obronę powietrzną armii ukraińskiej. Po drugie, Ukraińcy nie mają swoich sił powietrznych zdolnych do tego, aby mogły reagować. Tym bardziej, że Rosjanie za cel sobie przyjęli zniszczenie wszystkich lotnisk na Ukrainie po to, żeby samoloty, które mają być podarowane Ukrainie nie miały gdzie bazować - stwierdził.