Dariusz Blocher, ekspert rynku nieruchomości nie pozostawia złudzeń. Ceny nieruchomości nie będą spadały. „Jeżeli patrzymy na strukturę kosztu budowy: ziemia, materiały, koszty pracy to ja nie widzę możliwości, żeby ceny spadały, realnie patrząc na obecną inflację. Raczej będą rosły. Byleby nie rosły po 40 proc. rocznie” – powiedział gość Rozmowy w południe w RMF FM. Ekspert dodaje, że spodziewa się jednocyfrowego wzrostu cen nieruchomości w tym roku. Planującym kupno mieszkania radzi szukać okazji już teraz.

Zdaniem Blochera wprowadzenie tanich kredytów hipotecznych oprocentowanych na 2 proc. poprawi sytuację na rynku nieruchomości. "Dzisiaj Polaków, zwłaszcza młodych nie stać na mieszkanie, bo kredyt jest prostu bardzo drogi. Każde rozwiązanie wspierające możliwość taniego pozyskania pieniądza będzie pomagało rynkowi" - wyjaśnia rozmówca Krzysztofa Berendy.

Jego zdaniem trzeba szukać też innych możliwości pomocy rynkowi. Wymienia wspomaganie wynajmu, mieszkań socjalnych. "Dużo możemy zrobić, żeby tych mieszkań było znacznie więcej i żeby były w bardziej dostępnej cenie" - uważa Dariusz Blocher.

Nasz gość ma natomiast wątpliwości dotyczące rządowego projektu, który ma radykalnie ograniczyć spekulacyjny handel mieszkaniami. Twierdzi, że to nie zmieni sytuacji rynkowej. "To jest promil tego, co się na rynku nieruchomości dzieje. To bardzo wybiórcza część, może niektóre miasta, może niektóre dzielnice. Poza tym nie o to chodzi, żeby komuś ograniczać sprzedaż, tylko zwiększajmy pulę mieszkań tanich, obniżajmy ceny gruntu, obniżajmy koszty administracyjne. To spowoduje, że to się po prostu nie będzie opłacało" - argumentuje. 

Podobne zdanie Blocher ma na temat ograniczania spekulacji mieszkaniami przez osoby prywatne. "Próbujemy rozwiązać sytuację krótkoterminowo, a nie zwiększamy puli dostępnych mieszkań. Każdą spekulację warto ograniczać, każdą patodeweloperkę warto ograniczać, pytanie tylko, czy musimy na to tworzyć wielkie ustawy" - pyta retorycznie.  

Blocher: Ceny mieszkań w Polsce mogłyby spaść o 15 proc.

Co zrobić, aby ceny mieszkać w Polsce były tańsze? "Po pierwsze odrolnić grunty. W dużych miastach, czyli tam gdzie brakuje najwięcej mieszkań, mamy dużo gruntów, które są rolne w granicach miast, które mają nieustabilizowaną sytuację. Powinniśmy zwiększyć odstępność tych gruntów, czyli wszystkie je odrolnić.  W miastach takich jak Warszawa mamy problem z reprywatyzacją, może więc Skarb Państwa albo miasto powinno wziąć to na siebie, uwolnić te tereny. Po trzecie należałby odstąpić od tych ponad standardowych wymagań miejskich w stosunku do dewelopera, bo teraz się oczekuje, że deweloper zrobi drogę, szkołę, szpital. A ja się zastanawiam, czy naprawdę powinien to robić deweloper, czy tego nie powinno robić miasto. Standardy budowania też mogłyby być inne, takie, żeby dopuścić prefabrykację, żeby robić szybciej. I tu będziemy mieli kilka procent, w innym miejscu kilka procent i myślę, że o 15 procent możemy spokojnie długoterminowo obniżyć te ceny" - mówił w internetowej części Rozmowy w południe w RMF FM były wieloletni prezes grupy Budimex.

Równie ważne, zdaniem gościa RMF FM, jest to, że "gdy będzie więcej mieszkań, to deweloperzy będą też pracowali na niższych marżach. "Będą mieli może większą sprzedaż, ale niższe marże. Mamy więc trochę do zrobienia jeżeli chodzi o takie obniżenie kosztów" - mówił.

"Brakuje od 20 do 30 tys. pracowników"

Gość RMF FM był również pytany o problemy z pracownikami w branży budowniczej. Jego zdaniem "firmy, które są wyspecjalizowane tylko i wyłącznie w budownictwie mieszkaniowym i nie są zdywersyfikowane, mają problem".

Jak wielu pracowników brakuje? "Kiedyś mówiliśmy o 100-150 tys., myślę, że teraz to raczej 20, może 30 tys. pracowników. 20, 25 proc. to byli obywatele Ukrainy, połowa z nich wyjechała walczyć o wolność swojego kraju, więc to się zmieniło" - przedstawiał statystyki. "Natomiast spadła ta część wykończeniowa mieszkań, bo ona bardzo konkurowała z dużymi firmami budowlanymi. Powstało bardzo dużo małych firm budowlanych, które świadczyły usługi wykończenia mieszkań i teraz, jak tych mieszkań mamy trochę mniej albo mniej inwestujemy, to mamy nagle tych pracowników. Dziś jest trochę lepiej, poza tym też branża pracuje nad nowymi technologiami: nad prefabrykacją, nad projektowaniem trójwymiarowym, żeby jednak ten udział kosztu pracy był mniejszy, a dziś wynosi ok 30 proc." - dodał były prezes Budimexu.

"Musimy importować pracowników z Azji"

A czy młodzi ludzie garną się do budowlanki? "Problem jest z pracownikami fizycznymi. Ale nie tylko w branży budowlanej. Generalnie mamy problem i musimy importować pracowników. Z Ukrainy ciężko i będzie ciężko, bo jeżeli Ukraina ma być odbudowana to tym bardziej. Musimy sięgnąć do Azji, więc jakaś polityka ustrukturyzowana jak to zrobić, jak nad tym zapanować w rozsądny sposób" - mówił Blocher.

Główne kierunki skąd pozyskujemy pracowników to Pakistan, Bangladesz, Indie: "Chiński pracownik budowlany jest tak samo drogi jak Polski. I to nawet nie chodzi o cenę, tylko o to skąd tych pracowników brać" - dodał.

Opracowanie: