"To nie jest koalicja przegranych. To jest umacnianie koalicji wschodniej flanki NATO, państw, które są najbardziej zagrożone, a jednocześnie zainteresowane dalszymi działaniami wobec naszych wschodnich sąsiadów" - stwierdził w Porannej rozmowie w RMF FM wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz, pytany o niedzielne spotkania premiera Mateusza Morawieckiego z szefami rządów Litwy, Łotwy i Estonii. "Jutro będzie spotkanie z V4 ws. tematyki bezpieczeństwa, następnie kolejne wizyty - już na zachodzie Europy" – dodał.

Jedność europejska jest utrzymana. Decyzja Rady ds. zagranicznych UE o nałożeniu sankcji zapadła nie tak dawno, w poniedziałek. To, że równolegle pani kanclerz Angela Merkel poszukuje jakichś kontaktów (z Łukaszenką - przyp. red.) to jest troszkę inna sprawa - tłumaczył wiceszef MSZ. 

Myślę, że Merkel miała świadomość ryzyka, podejmując swoje działania. Podjęła taką, a nie inną decyzję, bierze też za nią pełną odpowiedzialność. Jako rząd Polski wiedzieliśmy o tych rozmowach, nie byliśmy konsultowani, nie bierzemy za ich efekty odpowiedzialności - dodał. 

Takie było porozumienie z premierem Babiszem. Potem się okazało, że jednak druga strona nie jest tak bardzo zainteresowana finalizacją tego porozumienia - mówił w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Marcin Przydacz, pytany o rozmowy z Czechami ws. kopalni i elektrowni w Turowie. Dziś będą w Czechach rządzić inni ludzie, myślę, bardziej elastyczni, otwarci, ale też rozumiejący kontekst polityczno-międzynarodowy tej sytuacji - dodał wiceszef MSZ. Mam nadzieję, że w perspektywie następnych kilku tygodni od powołania czeskiego rządu do tego porozumienia dojdzie. Znajdziemy porozumienie z Czechami. Będzie nowy rząd, będzie nowy partner - zapewnił Przydacz.

W programie padło też pytanie, czy Polska jest gotowa na kolejny konflikt z Brukselą o zmiany w polskim wymiarze sprawiedliwości. Z całą pewnością, jeśli będą kolejne projekty ustaw tej reformy, to będziemy informować naszych parterów europejskich, ale w duchu zbudowania spokojnego dialogu wokół tego. Pamiętajmy o tym, że kwestia reformy wymiaru sprawiedliwości jest kompetencją wyłączną państw członkowskich - odpowiedział Przydacz.

Robert Mazurek, RMF FM: Marcin Przydacz, wiceminister spraw zagranicznych jest z nami. Z własnego domu, nie z samolotu?

Marcin Przydacz: Z własnego domu, choć jeszcze wczoraj wieczorem w samolocie towarzyszyłem premierowi podczas wizyty w państwach bałtyckich.

Trzy państwa w jeden dzień.

To prawda. Tak zdecydował pan premier i jego odpowiednicy. Potrzeba jest pilnej, wspólnej konsultacji na temat tego, co się dzieje - nie tylko na granicach naszych trzech państw z Białorusią, ale w ogóle w regionie w kontekście sytuacji bezpieczeństwa po tym, co donoszą i agencje międzynarodowe prasowe, ale także szef wywiadu ukraińskiego - mówię tu oczywiście o wzmożonej aktywności rosyjskiej wokół Ukrainy.

Był pan razem z premierem w Estonii, na Łotwie i na Litwie. To wygląda trochę jak budowanie koalicji przegranych. Wygląda na to, że Łukaszenka nas wszystkich ograł - dogadał się z Niemcami, dostał pieniądze i być może nawet zniesione zostaną sankcje na Belavię.

Nic na to nie wskazuje, panie redaktorze. To nie jest żadna koalicja przegranych. To jest umacnianie koalicji wschodniej flanki NATO, państw, które są najbardziej zagrożone, a jednocześnie zainteresowane dalszymi działaniami wobec naszych wschodnich sąsiadów. Dlatego premier zaczyna umacnianie tej koalicji od państw bałtyckich. Jutro będzie spotkanie z V4 ws. tematyki bezpieczeństwa, następnie kolejne wizyty - już na zachodzie Europy. V4 czyli Grupa Wyszehradzka.

Tylko ofensywa dyplomatyczna ma rozumiem wzmocnić naszych sąsiadów, ale oni i tak są przekonani, że Łukaszenka to poważny problem. Czy poważniejszym problemem nie jest przekonanie naszych zachodnich partnerów - Niemiec, Francji - że to, co się dzieje, to jest poważna sprawa i nie należy załatwiać tego ponad naszymi głowami z Łukaszenką?

Pamiętajmy, że jedność europejska jest utrzymana. Decyzja Rady ds. zagranicznych UE o nałożeniu sankcji zapadła nie tak dawno, w poniedziałek. To, że równolegle pani kanclerz Angela Merkel poszukuje jakichś kontaktów (z Łukaszenką - przyp. red.) to jest troszkę inna sprawa. Decyzje UE są w mocy, podobnie stanowisko w ramach NATO.

"Wszelkie rozmowy z panem Łukaszenką są mu na rękę o tyle, że legitymizują jego reżim" - to mówi polski premier, Mateusz Morawiecki. Swiatłana Cichanouska, liderka białoruskiej opozycji mówi wprost: "Nie powinniśmy rozmawiać z dyktatorem".

Ten zarzut się oczywiście pojawia. Myślę, że Merkel miała świadomość ryzyka, podejmując swoje działania. Podjęła taką, a nie inną decyzję, bierze też za nią pełną odpowiedzialność. Jako rząd Polski wiedzieliśmy o tych rozmowach, nie byliśmy konsultowani, nie bierzemy za ich efekty odpowiedzialności. Prosiłbym, żeby nie padać ofiarą dezinformacji ze strony Łukaszenki. Nie mamy informacji - publicznych ani niepublicznych - żeby Merkel.

Minister spraw zagranicznych Litwy pisał o tym, że być może będą zniesione sankcje na Belavię - białoruskie linie lotnicze. To nie jest propaganda Łukaszenki.

Belavia nie jest objęta sankcjami. Ma zakaz lotu do Europy.

To jest jakaś sankcja.

W moim przekonaniu w tym zakresie nic się nie zmienia. Dyskusja o objęciu konkretnych linii lotniczych trwa. Zawsze jako Polska powtarzaliśmy - w zależności od tego, jak będą reagować na nasze postulaty te linie lotnicze, to znajdą się lub się nie znajdą na sankcjach. Jeśli będą współpracować, to nie będą na listach sankcyjnych.

Najważniejsze dla nas jest nasze bezpieczeństwo. To wygląda tak, że my rozmawiamy z krajami nadbałtyckimi, Czechami, Słowacją, Węgrami. Czy my jesteśmy w stałym kontakcie z Niemcami, z Francją, ze Stanami Zjednoczonymi?

Po to budujemy tę regionalną koalicję, żeby ze wzmocnionym mandatem móc występować w rozmowach z partnerami zagranicznymi zachodnimi. W naturalny sposób - im dalej są od granicy z Białorusią, tym może inaczej trochę to postrzegają.

Chce pan powiedzieć, że jak Polska będzie miała poparcie wszystkich państw - państw bałtyckich zdaje się już ma, wczoraj rzeczywiście to wybrzmiało, każdy z tych premierów kolejnych to podkreślał - to teraz pójdziemy do Niemiec i powiemy im: "hej, my tu wszyscy uważamy, że źle robicie"?

W ramach 27 państw Unii Europejskiej każde państwo ma jeden głos w decyzji.

Dobrze, ale bądźmy poważni.

Jesteśmy poważni, budujemy to poparcie od kilkunastu tygodni tak naprawdę. Udało nam się pełną solidarność otrzymać od naszych partnerów europejskich. Dzisiaj jest potrzeba tego umocnienia.

A co pan powie białoruskiej opozycji, panie ministrze, która jest bardzo zawiedziona tym, co się dzieje? Franak Wiaczorka, doradca Swiatłany Cichanouskiej mówi, że rozmowy Angeli Merkel to był błąd. Może błąd, może naiwność. W każdym razie na pewno prezent dla propagandy. On ma nadzieję, że to był pierwszy i ostatni telefon do Łukaszenki, który jest terrorystą.

Panie redaktorze, ale to nie są pytania do mnie. Ja nie odpowiadam za działania pani kanclerz Angeli Merkel.

Ja pytam, co pan powie białoruskiej opozycji?

My wspieramy białoruską opozycję. W tym zakresie się tutaj nic nie zmienia. Proszę posłuchać Swiatłany Cichanouskiej, także z przedwczoraj.

Ale ja wiem, co mówił tutaj Aleś Zarembiuk, szef "Białoruskiego Domu", który bardzo dziękował Polsce.

Więc to są zarzuty wobec Niemiec, nie wobec Polski.

Ale ja nie mówię, że to są już zarzuty wobec nas. Ja tylko pytam, co im pan powie. Czy ta sytuacja, w której Unia Europejska mówi dwoma głosami - bo jeden głos to głos Polski, krajów nadbałtyckich, a drugi głos to głos, co tu gadać, silniejszych od nas Niemiec i także Francji - czy ta sytuacja jest dobra?

Panie redaktorze, tak jak mówię - z jednej strony Unia Europejska mówi jednym głosem, bo decyzje Rady Unii Europejskiej zostały podjęte jednogłośnie. Poparły je też Niemcy i Francja. Widać pewnego rodzaju działania Paryża i Berlina. Potrzeba jest umocnienia naszej jedności. Stąd aktywność pana premiera - zaczynając od regionu tak, ażeby z tym mandatem móc później rozmawiać z partnerami zachodnimi. To się będzie działo w następnych dniach.

Czy Polska będzie zamykała przejścia kolejowe z Białorusią?

Panie redaktorze, jeśli sytuacja będzie eskalować, to nie jest to wykluczone. Jesteśmy przygotowani na takie decyzje. W tym momencie zostały zamknięte dwa przejścia - jedno kołowe, drugie kolejowe. To też jest pewnego rodzaju sygnał do strony białoruskiej.

Bardzo ważne przejście drogowe w Kuźnicy zostało zamknięte 

Tak jest.

Białorusini chcą, żeby je otworzyć.

No to niech zaprzestaną agresywnych działań wobec nas. Przecież wszyscy pamiętamy te obrazki w Kuźnicy.

Ale oni mówią, że już tam nie ma nikogo, że już jest spokój przecież.

To tylko potwierdza, że pełnię kontroli nad tym procesem, nad tym kryzysem migracyjnym rzekomym, tymi działaniami migrantów, ma Aleksandr Łukaszenka. Przysłał ich, jeżeli było mu to potrzebne, na rozkaz wycofał ich, schował ich gdzieś do jakiegoś hangaru. W każdej chwili mogą oni wrócić. Nadal mamy przecież ciągle kolejne setki prób przekroczenia granicy. Ta granica, wbrew temu, co niektórzy uważają, ciągle jest jednak dość niebezpieczna i niestabilna.

Dlaczego w takim razie dopiero teraz chcemy użyć Fronteksu do pomocy?

Nieprawda.

Co jest nieprawdą?

Nieprawdą jest to, że dopiero teraz. Nie dajmy sobie narzucić tego, co mówi w Polsce opozycja, jako byśmy odrzucali chęć współpracy z Fronteksem. Widziałem się sam z dyrektorem Leggerim z Fronteksu.

Kiedy?

Ja się widziałem trzy tygodnie temu.

Ale co? Mówiliśmy im, że nie potrzebujemy pomocy, tak?

Minister Grodecki nawet był wspólnie na granicy z dyrektorem wykonawczym Fronteksu. Minister Kamiński o tym publicznie mówił. Wykorzystujemy także informacje, które Frontex pozyskuje. Więc działamy razem.

Dobrze. Będziemy potrzebowali ich pomocy, tak jak mówi wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz, do odsyłania migrantów z Polski?

Jeśli chodzi o readmisję, też od dawna o tym rozmawiamy. Problem jest, panie redaktorze, z drugą stroną - ze stroną przyjmującą.