"Poproszono Viktora Orbana, żeby w pewnym momencie wyszedł i zrobił sobie kawę i w ten sposób ta decyzja zapadła. Możemy powiedzieć, że to było konstruktywne wstrzymanie się od głosu Orbana" - tak decyzję szczytu UE o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z Ukrainą komentował w Porannej rozmowie w RMF FM dr Daniel Szeligowski, koordynator programu Europa Wschodnia w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.

Podczas czwartkowego szczytu unijnych przywódców w Brukseli podjęta została decyzja o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią. Robert Mazurek pytał swojego gościa, jak odległa jest perspektywa rozszerzenia UE. Strasznie odległe wydawało się 10 lat temu, gdy Ukraińcy wyszli na Plac Niepodległości w Kijowie i tam pozbyli się prezydenta Janukowycza. Ta decyzja o przyszłym rozszerzeniu nie była taka oczywista 10 lat temu, nie była oczywista dwa lata temu, wczoraj jeszcze nie była oczywista - mówił Szeligowski.

"Ukraińcy są nasi, to nie są żadni Rosjanie"

Ekspert PISM zwrócił uwagę na dwa czynniki. W Europie nastąpiła mentalna zmiana, że Ukraina to już jest państwo takie nasze, w stylu europejskim i Ukraińcy są nasi, to nie są żadni Rosjanie, więc musimy ich do Unii Europejskiej przyjąć, to jest strategiczna decyzja. Po drugie bardzo wiele już zainwestowaliśmy na Ukrainie, w sensie obrony tego państwa przed Rosją - mówił.

Premier Węgier Viktor Orban zablokował unijne porozumienie w sprawie pakietu pomocy dla Ukrainy, ale wcześniej dał się przekonać, by UE wyraziła zgodę na rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych z Ukrainą. Nie wiem, co było elementem tego zakulisowego porozumienia. Wiemy, jak to nastąpiło, że kulturalnie albo może mniej kulturalnie poproszono Viktora Orbana, żeby w pewnym momencie wyszedł i zrobił sobie kawę i w ten sposób ta decyzja zapadła. Więc możemy powiedzieć, że to było konstruktywne wstrzymanie się od głosu Viktora Orbana - skomentował Szeligowski.

Czym "kupiono" Orbana? Część pieniędzy, które komisja wcześniej dla Węgier zamroziła, zdecydowała się odmrozić - mówił gość RMF FM. Stwierdził jednak, że "długoterminowo Orban może na tym stracić".

Szeligowski: Gdy wojna się skończy, muszą być gotowi do UE

Kiedy Ukraina może zostać członkiem UE? Nawet gdyby nie było wojny z Rosją, samo rozszerzenie i przygotowanie się do członkostwa to też jest długa droga - zaznaczył ekspert. Najgorsze, co mogliby Ukraińcy zrobić, to spóźnić się na pociąg, teraz ten pociąg przyjechał. To było to krótkie okienko, kiedy trzeba było być na dworcu i czekać z biletem - obrazowo opisywał Szeligowski.

Przygotować państwo do członkostwa to jedno, wygrać wojnę z Rosją to drugie. Te dwie drogi muszą iść równolegle. W momencie gdy wojna się skończy, muszą by gotowi do członkostwa. Gdyby tak nie było, mielibyśmy dekadę "w plecy" - zaznaczył.

UE zaprasza w swoje szeregi Ukrainę i Mołdawię, którym bardzo daleko do bogatych państw zachodnich. Czy to opłaca się Unii? Pieniądze już poszły. Ta inwestycja jest już na tyle wysoka i wielu zachodnich polityków uważa, że w tym momencie nie ma sensu się wycofywać. Rozszerzenie to jest polityka najbardziej kontrolowana przez państwa członkowskie w Unii Europejskiej. Tak naprawdę to jest decyzja polityczna - podkreślił Szeligowski.

Szeligowski: Jednym z możliwych wariantów rozszerzonej UE jest Unia wielu prędkości

W internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM była mowa między innymi o tym, jak przygotować rozszerzenie UE o nowe państwa członkowskie. Dr Szeligowski przekonywał, że wspólnota może przyjąć w swoje szeregi: Ukrainę, Mołdawię, Gruzję i państwa bałkańskie, ale musi zostać zreformowana. Może być to Unia wielu prędkości dzielona na pewne kręgi. Ukraina będzie w tym pierwszym, od końca biorąc, czyli w ostatnim kręgu integracyjnym, najmniej zintegrowana - dodał ekspert.

Zaznaczył przy tym, iż pozostałe państwa kandydujące weszłyby do UE "na plecach Ukrainy". Gdyby nie było Ukrainy, to byśmy nie mówili o żadnym rozszerzeniu, i w kontekście Mołdawii, i w kontekście Gruzji. Być może i państwa bałkańskie wejdą do Unii Europejskiej na plecach Ukrainy. To brzmi brutalnie, ale to jest ten czynnik, który napędza to rozszerzenie - i w kontekście zmian politycznych w Unii Europejskiej, i przyszłego finansowania rozszerzenia, wszystkich potencjalnych zmian traktatowych i budżetowych. O wszystkim tym będziemy rozmawiać wyłącznie w kontekście Ukrainy, bo to ona, jako największe państwo, będzie definiowała nowe rozszerzenie - wskazał dr Szeligowski.

Szeligowski: Jeśli Ukraina wejdzie do UE za 10 lat, to będzie sukces

Ekspert wyraził też pogląd, że do akcesji Ukrainy do UE może dojść najwcześniej za 10 lat. Jeśli za 10 lat wejdzie do UE, to będzie sukces. Ja na UE i na rozszerzenie patrzę w kontekście budżetu unijnego. Obecnie jesteśmy w połowie wieloletnich ram budżetowych (2021-2027 - przyp. red.), czyli siedmioletnich budżetów, które przyjmuje Unia. Następny będzie 2027-2034 i to będzie budżet po to, żeby przygotować rozszerzenie, a po 2034 roku - po to, żeby się rozszerzyć - tłumaczył analityk PISM.

Pytany o podział Ukrainy, gdzie Rosja kontroluje około jednej piątej terytorium tego państwa, dr Szeligowski zwrócił uwagę, że podobnie jest w przypadku Cypru. Cypr też nie kontroluje całości swojego terytorium, a jest członkiem Unii Europejskiej. Rozumiem, że to nie ta sama skala, ale model jest - zauważył ekspert.

Jak podzielić fundusze UE po rozszerzeniu?

Odnosząc się do kwestii finansowych, dr Szeligowski przywołał najnowsze wyliczenia francuskiego Instytutu im. Jacquesa Delorsa. One mówią o tym, iż rozszerzenie o siedem państw, czyli pięć państw bałkańskich, Ukrainę i Mołdawię to jest koszt 19 miliardów euro rocznie. Z tych 19 mld, 13 mld to jest Ukraina - powiedział analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Jak dodał, szacunki te wskazują ponadto, iż nawet po rozszerzeniu obecnej 27-ki o siedem kolejnych państw, Polska wciąż byłaby głównym odbiorcą funduszy UE, i to większym niż Ukraina. Gdy ktoś mówi, że Ukraina dostanie nie wiem jak dużą pulę pieniędzy, bo jest państwem dużym, to albo kłamie, albo nie wie, że będzie to liczone w stosunku do wielkości gospodarki - wyjaśnił dr Szeligowski. Jak dodał, wielkością gospodarka Ukrainy odpowiada obecnie wielkości gospodarki Słowacji, więc byłaby dopiero drugim, po Polsce, największym odbiorcą funduszy europejskich.

Kiedy koniec wojny?

Pytany o rozwój wydarzeń na froncie wojennym, dr Szeligowski wyraził pogląd, iż ostatnia ofensywa ukraińska nie powiodła się. Myślę, iż Ukraina będzie przechodziła do defensywy - zaznaczył.

Według niego, w ciągu najbliższego roku nie należy spodziewać się przełomu w ciągu - ani znaczących postępów wojsk ukraińskich, ani rosyjskich. Nie ma też - w jego ocenie - szans na porozumienie pokojowe.

Opracowanie: