Stany Zjednoczone chcą negocjować z Iranem kwestię programu nuklearnego. „Nie musimy rozwiązywać wszystkiego militarnie” – przekazał specjalny wysłannik USA ds. Bliskiego Wschodu Steve Witkoff w rozmowie z Fox News.

Witkoff przestrzegł jednak Teheran przed odrzuceniem wyciągniętej dłoni. Administracja Donalda Trumpa jest gotowa sprawdzić, czy porozumienie z Iranem jest w ogóle możliwe, ale, jak powiedział wysłannik: Jeśli nie, to alternatywa nie jest zbyt dobra.

Wywiadu dla telewizji CBS udzielił natomiast doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz, który przekazał, że Iran musi całkowicie zrezygnować z projektu stworzenia i magazynowania broni jądrowej i musi uczynić to w sposób transparentny dla całego świata.

Iran wysyła mieszane sygnały w kwestii negocjacji. Minister spraw zagranicznych Iranu Abbas Aragczi poinformował, że jego kraj "nie sprzeciwia się" rozmowom ze Stanami Zjednoczonymi. Dał jednak do zrozumienia, że negocjacje nie będą mogły się odbyć, dopóki Waszyngton nie zmieni swojego podejścia do Teheranu. Faktycznie, dyplomacja Stanów Zjednoczonych wobec Iranu koncentruje się w głównej mierze wokół sankcji i gróźb rozwiązania militarnego.

Przeciw negocjacjom opowiedzieli się publicznie prezydent Iranu Masud Pezeszkian i ajatollah Ali Chamenei, którzy w dość ostrych oświadczeniach przekazali, że nie będą podejmować rozmów z USA, dopóki Trump będzie im groził.

W połowie marca prezydent Trump wysłał do irańskich władz list z propozycją negocjacji na temat nowego porozumienia nuklearnego. Miał w nim dać władzom Iranu dwa miesiące na podjęcie decyzji i zagrozić, że w przypadku odrzucenia tej propozycji Stany Zjednoczone zaostrzą sankcje, które Trump nałożył na początku lutego w ramach kampanii "maksymalnej presji" na Iran. Izraelski serwis Axios sugerował także, iż w liście zawarto groźbę wojskowego uderzenia na instalacje programu nuklearnego Iranu.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

W 2018 r., podczas pierwszej kadencji prezydenckiej Trumpa, USA zarzuciły Iranowi złamanie zasad tamtej umowy i wycofały się z porozumienia. Aragczi obecnie zaznacza, że umowa sprzed 10 lat może być punktem wyjścia do nowych negocjacji. Sprawa wydaje się więc otwarta. Problem w tym, że strony nie do końca wiedzą, która ma wykonać pierwszy pojednawczy krok.