"Mam wrażenie, że głównym źródłem problemów Koalicji Europejskiej nie jest nawet skład międzypartyjny - bo liderzy raczej zaliczają się do pragmatycznych - ale rywalizacja wewnątrz Platformy (Obywatelskiej): między Grzegorzem Schetyną a Donaldem Tuskiem" - ocenił w Porannej rozmowie w RMF FM politolog prof. Rafał Chwedoruk. Pytany przez Roberta Mazurka, kogo doradziłby KE jako "jedynkę" na warszawskiej liście w wyborach do Parlamentu Europejskiego: Ewę Kopacz czy Włodzimierza Cimoszewicza, odparł: "Doradzać powinno się chyba kogoś, kto byłby trochę mniej doświadczony politycznie od rzeczonej dwójki - choćby ze względu na strukturę elektoratu".
Zdaniem Rafała Chwedoruka, tzw. piątka Kaczyńskiego "w olbrzymim stopniu" ustawi kampanie wyborcze 2019, ogniskując je wokół obietnic socjalnych PiS.
"Wybory samorządowe pokazały, że elektorat opozycji będzie bardzo mocno zmobilizowany i w komplecie stawi się przy urnach (...) Natomiast Prawo i Sprawiedliwość należy do takich partii, gdzie struktura elektoratu - mimo że ten krąg wyborców bardzo się zróżnicował w ostatnich latach - wciąż jest kręgiem, gdzie przeważają wyborcy z mniejszych ośrodków, mniej zainteresowani polityką, trudniejsi do zmobilizowania. I ci wyborcy muszą otrzymać bardzo jasny, interesujący dla nich komunikat, żeby w ogólne pójść do wyborów - stąd koncentracja na polityce społecznej" - wyjaśnił politolog.
Ocenił również, że "nie ulega wątpliwości", że Koalicja Europejska przetrwa do wyborów parlamentarnych.
"Pytanie, jak się będzie nazywała i kto będzie miał w niej możliwość podejmowania najważniejszych decyzji. W tej chwili niewątpliwie ma ją lider Platformy Obywatelskiej" - stwierdził Chwedoruk, a dopytywany przez Roberta Mazurka, czy jesienią może to być Donald Tusk, odpowiedział: "(...) Zwróćmy uwagę, że Donald Tusk w szczycie walki politycznej w Polsce w zasadzie ogłasza powstanie 4 czerwca czegoś nowego, co nie będzie partią - ale: tak dokładnie powstawała niegdyś Platforma Obywatelska. (...) Myślę, że wszystko zależy od ostatecznego wyniku (wyborów europejskich) i interpretacji wyników przez gremia kierownicze".
"Inicjatywa jest bardzo profesjonalnie przygotowana i cieszy się wsparciem liberalnych elit opiniotwórczych" - tak prof. Rafał Chwedoruk ocenił w internetowej części rozmowy polityczne szanse Wiosny Roberta Biedronia w najbliższych wyborach.
Według politologa, sukcesem tej partii będzie przekroczenie 5-procentowego progu wyborczego.
Jak ponadto ocenia prof. Chwedoruk, Koalicja Europejska miała szansę wygrać wybory europejskie, ale w momencie pojawienia się ugrupowania Roberta Biedronia szansę tę straciła.
Robert Mazurek: Panie profesorze, niech nam pan pomoże ogarnąć to, co się dzieje. Jak się dowiaduję z dobrze poinformowanych źródeł, listy Koalicji Europejskiej są jeszcze bardzo mocno niepewne. Tam się wszystko może wydarzyć. Na przykład, zaczynając od naszego najbliższego podwórka, od Warszawy, to ciągle nie wiadomo, kto będzie pierwszy na liście Koalicji Europejskiej. Kogo by im pan doradzał? Cimoszewicza czy Ewę Kopacz?
Prof. Rafał Chwedoruk: Tak naprawdę doradzać powinno się chyba jeszcze zupełnie inną postać, tzn. kogoś, kto byłby trochę mniej doświadczony politycznie od rzeczonej dwójki - choćby ze względu na strukturę elektoratu, gdy na orientację liberalną w Polsce bardzo intensywnie głosuje pokolenie 30-, 40-latków. Nie był przypadkowy taki skład kampanii prezydenckiej wewnątrz Warszawy. W tym wypadku myślę, że zapominamy trochę o przyczynach problemów.
No dobrze. Ale tam będzie bardzo silna konkurencja, także z listą Biedronia. Biedroń, zdaje się, wystartuje jako "jedynka"...
Tym bardziej ktoś młodszy... młodszej generacji. Natomiast mam wrażenie, że głównym źródłem problemów Koalicji Europejskiej nie jest nawet skład międzypartyjny - bo liderzy raczej zaliczają się do pragmatycznych - ale rywalizacja wewnątrz Platformy między Grzegorzem Schetyną a Donaldem Tuskiem. I przyciągnięcie wielu takich postaci jak Ewa Kopacz - niegdyś blisko związana ze środowiskiem Donalda Tuska - czy Włodzimierz Cimoszewicz, spoza Platformy...
Ale jeśli chodzi o Ewę Kopacz, to - zdaje się - był układ, którego autorem był Grzegorz Schetyna. On zaproponował Ewie Kopacz coś takiego: "Ty mnie nie krytykujesz wewnątrz partii przez te minione trzy lata, ja ci daję dobre miejsce do Brukseli".
Otóż to. I nie jest to, jak sądzę, jedyny okręg wyborczy, gdzie przejmowanie władzy przez nowe kierownictwo Platformy kończyło się licznymi kompromisami - a dzisiaj za kompromisy wystawiane są rachunki.
Do Parlamentu Europejskiego wybiera się trzech byłych premierów z SLD: Włodzimierz Cimoszewicz, Leszek Miller i Marek Belka. Ja tu kiedyś, trochę zgryźliwie, zauważyłem, że ci trzej panowie razem mają 209 lat. Jak oni mają stawić czoła, jak oni chcą stawić czoła Wiośnie, która mówi: "Ej! My jesteśmy młodzi, rozrywkowi, super! Głosujcie na nas, jesteśmy tak fajni, jak nikt inny".
Myślę, że to jednak sytuacja jest kompletnie inna. Tak sobie myślę, że gdybyśmy na przykład urządzili dla kandydatów na polityków próbne matury z przedmiotów humanistycznych i posadzili po jednej stronie pokolenie dinozaurów, to pośród tych, którzy się pojawili na owej konferencji Koalicji Europejskiej, myślę, że większość nie miałaby problemów ze zdaniem - natomiast, jakbyśmy po drugiej stronie, patrząc na dzieje ludzkości, posadzili zamiast dinozaurów pokolenie np. neandertalczyków, to boję się, że sytuowanie Powstania Warszawskiego w roku '88 niekoniecznie byłoby największym problemem...
Ja powiem panu tak: człowiek, który to sytuował, w tej chwili, zdaje się, jest dyrektorem basenów czy hoteli w Łodzi i zarabia 20 tysięcy miesięcznie - czego panu życzę.
Praca na basenie nie jest szczytem, myślę, nie tylko moich aspiracji, nawet w roli dyrektora...
Ale 20 tysięcy to już nie najgorzej, prawda?
No tak, tylko pamiętajmy, że jest to bardzo elastyczna forma zatrudnienia i po kolejnych wyborach...
Dobrze, wróćmy do naszych list. Bo tak naprawdę to są poważniejsze sprawy. Oni nie wiedzą, co zrobić np. z listą małopolską. Tam "jedynkę" miała i chyba będzie miała - ale może nie, bo takie dochodzą do mnie sygnały - Róża Thun. Ale z kolei po stronie PiS-u to tam jest "lista śmierci": Beata Szydło, prof. Legutko, Patryk Jaki ma być - popularny w Kielcach, Dominik Tarczyński. Taka czwórka, z której każdy ma ambicje, żeby wejść.
W przypadku Małopolski w interesie Koalicji Europejskiej jest wystawienie kogoś, kto szczególnie w Krakowie i najbliższych okolicach - głównym, żeby nie powiedzieć: jedynym, bastionie tej orientacji w Małopolsce - przyciągnąłby jak najwięcej wyborców.
Czyli Róża Thun? To dobry pomysł?
Być może europoseł Sonik i tak dalej - ale tu znów kłania się kwestia układów wewnętrznych: nie między partiami Koalicji, a wewnątrz głównej z tych partii.
Politycy PiS wierzą w to , że "piątka Kaczyńskiego" ustawiła tę kampanię, a właściwie też następną. Czy mają rację? Czy wszystko będzie się ogniskowało wokół obietnic socjalnych PiS-u?
W olbrzymim stopniu tak. Wybory samorządowe, a zwłaszcza wybory do sejmików województw, pokazały, że elektorat drugiej strony będzie bardzo mocno zmobilizowany i w komplecie stawi się przy urnach...
Elektorat drugiej strony, czyli elektorat opozycji?
Elektorat opozycji, czyli wielkomiejski elektorat Platformy Obywatelskiej, także istotna część elektoratu PSL-u i - myślę, że przy wszystkich niuansach tego - absolutna większość elektoratu SLD, czyli około miliona głosów. Natomiast Prawo i Sprawiedliwość należy do takich partii - Polska nie jest bynajmniej ewenementem - gdzie struktura elektoratu, mimo że ten krąg wyborców bardzo się zróżnicował w ostatnich latach, wciąż jest kręgiem, gdzie przeważają wyborcy z mniejszych ośrodków, mniej zainteresowani polityką, trudniejsi do zmobilizowania. I ci wyborcy muszą otrzymać bardzo jasny, interesujący dla nich komunikat...
...żeby pójść do wyborów?
Dokładnie: żeby w ogóle pójść do wyborów. I stąd koncentracja na polityce społecznej.
Panie profesorze, ale czy to wystarczy, żeby dociągnąć np. do jesiennych wyborów? Bo wszyscy wiemy, że to jest taka tylko pierwsza próba w wyborczym trójboju, bo to są najpierw wybory europejskie, później jesienne, bardzo ważne, wybory do Sejmu i nie mniej ważne wybory prezydenckie na wiosnę przyszłego roku.
Gra tak naprawdę toczy się o relatywnie niewielki krąg wyborców, takich, którzy są jeszcze w stanie przy tej polaryzacji zmienić poglądy. I myślę, że dlatego Prawo i Sprawiedliwość wystawiło tak wielu znanych polityków, nawet takich, po których nie spodziewano się...
...że wystartują?
Tak, że zechcą zostać polskim hydraulikiem politycznym w Brukseli.
Ale to po to, w zasadzie? To nie jest ewakuacja, to jest celowe: "Idź tam, bo ty przyciągasz wyborców"?
Myślę, że dałoby radę znaleźć kilka innych podmiotów politycznych w Polsce, gdzie byłyby powody do ewakuacji. Prawo i Sprawiedliwość przy wszystkich swoich problemach ostatnich tygodni, zwłaszcza na niwie międzynarodowej, mimo wszystko nie ma aż tak dramatycznej sytuacji. Nawet gdyby straciło władzę w skali państwa, to dostało, po raz pierwszy w historii, olbrzymi zakres władzy na poziomie samorządowym. A to jest zawsze jakieś złagodzenie ewentualnych skutków klęski sejmowej.
Panie profesorze, czy Koalicja Europejska przetrwa do wyborów jesiennych?
To nie ulega dla mnie wątpliwości. Pytanie dotyczy czegoś innego...
Zaraz: co nie ulega?
Że ona przetrwa. Natomiast pytanie, jak się będzie nazywała i kto będzie miał możliwość podejmowania najważniejszych decyzji.
A kto miałby mieć?
W tej chwili niewątpliwie ma ją lider Platformy Obywatelskiej.
A myśli pan, że będzie to Donald Tusk, tak?
Wyobraźmy sobie taki oto scenariusz: w wyborach do Parlamentu Europejskiego startuje partia Roberta Biedronia, której oferta jest w sposób ewidentny adresowana do tradycyjnego liberalnego i wielkomiejskiego wyborcy - i wystarczy, żeby ta partia dostała skromne kilka procent. I będzie to kilka procent absolutnej większości zabranych Platformie Obywatelskiej. Zwróćmy uwagę, że Donald Tusk w szczycie walki politycznej w Polsce w zasadzie ogłasza powstanie 4 czerwca czegoś nowego, co nie będzie partią, ale: tak dokładnie powstawała niegdyś Platforma Obywatelska.
Myśli pan, że to jest możliwe?
Myślę, że wszystko zależy od ostatecznego wyniku i interpretacji wyników przez gremia kierownicze.