"Przygotowałem swoją żonę i dzieci na to, że mogę być zatrzymany, a swoich współpracowników w kancelarii, że może wejść CBŚP i zajmować akta klient" - mówi w Porannej rozmowie w RMF FM prof. Michał Królikowski. Jak ustalili nasi reporterzy, prof. Królikowski - bliski współpracownik prezydenta - znalazł się na celowniku prokuratury w śledztwie dotyczącym wyłudzeń podatku VAT. "Jestem przekonany, że to nie ja jestem celem tej całej sprawy. Myślę, że jestem pionkiem, to że pionka można przewrócić, to jest jasne. Natomiast celem tego całego zabiegu jest - według mojej oceny - pan prezydent" - twierdzi prof. Królikowski. "Cały ten zabieg służy temu, żeby zdyskredytować autorytet pana prezydenta i jakość przygotowywanych przez niego ustaw” - uważa gość Roberta Mazurka. "Bezwzględnie nie chodzi o mnie. Wyobrażam sobie, że w poniedziałek, kiedy pan prezydenta przedstawi na konferencji przygotowane przez siebie ustawy, podstawowe pytania będą takie, dlaczego korzysta z usług przestępcy, żeby napisać ustawę o sądach" - mówi. "Jeszcze półtora miesiąca temu minister sprawiedliwości - prokurator generalny - zwrócił się do mnie z prośbą, żebym napisał dla niego opinię prawną w związku z nowelizacją ustawy. Celem tej całej akcji jest prezydent, celem tej akcji jest to, żeby zdyskredytować go jako osobę, która przedstawi wiarygodną reformę wymiaru sprawiedliwości" - podkreśla gość Roberta Mazurka. "Myślę, że jest bardzo prawdopodobne, że prokurator generalny idzie na wojnę z prezydentem" - mówi prof. Królikowski.
Robert Mazurek, RMF FM: Mieliśmy rozmawiać o sądach, tymczasem przyjdzie nam rozmawiać o panu.
Michał Królikowski: Jest to dla mnie zaskoczenie.
Jest to dla pana zaskoczenie, ale chyba nie aż tak wielkie, bo od jakiegoś czasu sprawa się toczy. Zacznijmy od takiego pytania: czy pan się boi zatrzymania?
Przygotowałem swoją żonę i dzieci na to, że mogę być zatrzymany, a swoich pracowników w kancelarii, że może wejść CBŚP i zajmować akta klientów.
Dzisiaj pan wyszedł z domu przed 6?
O 06:05. Dałem szansę.
Nie pojawili się, bo może będą czekać pod studiem. Ale bez żartów. O co chodzi? Pan jest celem tej sprawy?
Jestem przekonany, że nie ja jestem celem tej całej sprawy. Myślę, że jestem pionkiem. To, że pionka można przewrócić, to jest jasne. Celem tego całego zabiegu według mojej oceny jest pan prezydent.
Prokuratura, uderzając w pana, chce tak naprawdę uderzyć w prezydenta?
Uważam, że cały ten zabieg służby temu, żeby zdyskredytować pana prezydenta i jakość przygotowywanych przez niego ustaw.
Powiedzmy jeszcze raz po kolei, o co w tym wszystkim chodziło. Tak naprawdę prokurator nie postawił jeszcze panu zarzutom, ale ma do pana pretensje. W tle jest pranie brudnych pieniędzy, pomoc w oszustwie... O co może być pan oskarżony?
Ukrywanie środków finansowych, czyli pieniędzy, pochodzących z przestępstwa.
Pan ukrywa pieniądze z przestępstwa?
Nie ukrywam tych pieniędzy, wręcz informuję wraz z klientem, gdzie te pieniądze są.
To jak to było, o co w tym wszystkim chodzi? Od kiedy w ogóle ta cała sprawa się toczy?
Myślę, że od dwóch lat, natomiast ja wiem o tej sprawie od lutego 2017 roku.
Od lutego tego roku?
Od lutego tego roku.
Pan jest pełnomocnikiem klienta w tej sprawie.
Jestem pełnomocnikiem klienta w tej sprawie i bronię go zajadle tak, żeby jego pozycja była jak najlepsza.
A kiedy prokurator dowiaduje się o tych pieniądzach?
Dowiaduje się w momencie, w którym ja dowiaduję się od swojego klienta, że te pieniądze mogą pochodzić z przestępstwa.
Mówimy "te pieniądze", ale wytłumaczmy: klient przychodzi do pana w lutym, jak rozumiem, i przynosi panu milion złotych. I nie jest to wynagrodzenie, ani prezent.
Klient jest przestraszony, że może być aresztowany. Z aresztem można wyjść za poręczeniem majątkowym, w związku z tym deponuje u mnie środki. To jest legalny depozyt adwokacki...
To jest normalna procedura czy jakaś nadzwyczajna?
Normalna procedura, przewidziana w regulaminie wykonywania zawodu adwokata. Deponuję środki na cele postępowania przygotowawczego, ja je przechowuję, ale jestem jak bank. Muszę te pieniądze wydać na każde jego żądanie.
Czyli tak naprawdę pan nie może sobie tych pieniędzy przelać na dowolne konto, tylko na jego żądanie może pan te pieniądze przelać. A nawet nie tyle może, tylko musi, dobrze to rozumiem?
Muszę, a co więcej, muszę te pieniądze ulokować na specjalnym koncie, na którym nie ma moich pieniędzy.
Jeszcze raz: przychodzi do pana klient z tymi pieniędzmi. Pan się dowiaduje, że te pieniądze pochodzą z przestępstwa, tak?
Tak jest. Nie mogę obciążyć mojego klienta, nie mogę na niego donosić, nie mogę go zdradzić. W związku z tym, jedyne co mogę mu zaproponować, chcąc polepszyć jego sytuację, to ujawnienie prokuraturze, że te pieniądze są.
Pan razem z nim idzie do prokuratora?
Informujemy CBŚP o tym, jeśli dobrze pamiętam, 5 lipca.
Czyli tak. W lutym przychodzi do pana klient, w lipcu pan razem ze swoim klientem idzie do CBŚP, do prokuratury i mówi: 'halo, my mamy pieniądze, które mogą być z przestępstwa', tak?
Tak i mogą być zajęte przez prokuraturę, jako korzyść po popełnieniu przestępstwa.
No to gdzie tu jest ta sprawa? Dlaczego my się teraz o tym dowiadujemy i gorączkujemy tym dzisiaj?
Dzień później prokurator żąda ode mnie przekazania dowodów, które będą obciążać mojego klienta.
A, i o to chodzi. Rozumiem, że prokurator ma do pana pretensje, że pan co? Że pan tych...
... że ja nie ujawniam, nie pokazałem, nie dałem mu numeru rachunku, na którym te pieniądze są, tylko powiedziałem, że posiadam profesjonalny depozyt.
Bo pan się zasłaniał tajemnicą adwokacką.
Nie mam prawa zdradzić mojego klienta. Z tajemnicy adwokackiej może zwolnić mnie tylko sąd, z tajemnicy obrończej - nikt.
Czyli, żebyśmy to jakoś podsumowali: pan przychodzi z klientem do prokuratury, mówiąc, że ma pieniądze, które mogą pochodzić z przestępstwa, ale nie godzi się na złamanie tajemnicy adwokackiej i o to ma do pana pretensje prokurator.
Tak, ale ponieważ prokurator mówi: te pieniądze będą zajmowane, ja mu mówię: te pieniądze są zamrożone.
To zostawmy teraz sprawę tych pieniędzy. Dlaczego pan uważa, że to jest polityczne, bo wygląda to, jak normalna sprawa, której pewnie wielu adwokatów miało podobne historie.
Adwokaci są kością niezgody i też dużym problemem dla prokuratury.
No to dlaczego pan uważa, że ta sprawa jest jakaś nadzwyczajna, że jest polityczna?
Pamięta pan, 4 września, jeśli dobrze pamiętam, po raz pierwszy rozmawialiśmy o ustawach, które przygotowuje pan prezydent.
Ja robiłem tego dnia z panem wywiad.
Tak jest.
To był poniedziałek.
To było kilka dni temu po tym jak pojawiła się informacja, że biorę w tym udział. Tego samego dnia, czyli 4 września kontaktuje się ze mną CBŚP mówiąc, że chce ponownie przesłuchać mojego klienta w sprawie depozytu, oraz że prokurator wydał także dyspozycję, żeby mnie przesłuchać w zakresie, w którym jestem związany tajemnicą zawodową - co ważne, nie występuje do sądu o to, by mnie z niej zwolnić.
Zaraz. 4 września, czyli kilka dni po tym, jak pojawi się informacja, że pan pracuje dla prezydenta, interesuje się panem prokurator, tak?
Tak jest.
No dobrze, a co dalej?
Dalej jest przesłuchany mój klient. W środę, w zeszłym tygodniu, potem musi być sporządzona jakaś specjalna notatka po tym przesłuchaniu na potrzeby Prokuratury Krajowej i dwa dni później pojawia się u mnie dziennikarz "Newsweeka", który dysponuje dokumentem, czy kopią dokumentu wyglądającego jak część dokumentu z aktu postępowania przygotowawczego.
Jakaś nadzwyczajna koincydencja wydarzeń.
Bardzo.
Akurat wtedy, kiedy pan zaczyna opowiadać w mediach, że pisze prezydentowi ustawy interesuje się panem prokurator, a teraz, kiedy ma się pojawić ta gotowa ustawa, bo w poniedziałek ma ukazać się w "Newsweeku" artykuł.
Dokładnie tak. Zadaję dziennikarzowi pytanie, kiedy ma się ukazać artykuł. Otrzymuję informację, że w poniedziałek. Zadałem dziennikarzowi pytanie, czy ma świadomość, że te informacje, jeśli je uzyskał, a są to informacje wyglądające na wiedzę z wewnątrz śledztwa.
Z prokuratury po prostu.
Tak jest. Służą temu, żeby po pierwsze mnie zniszczyć, a po drugie zdyskredytować prezydenta. Dziennikarz mówi, że jedyne co go pociesza, to to, że jeżeli nie on, to ktoś inny to opisze.
Zostawmy teraz na moment dziennikarza, bo tak naprawdę mnie zastanawia jedno - właśnie ta nadzwyczajna koincydencja. No bo teraz widzimy tak, że pan od lutego współpracuje z prokuraturą - według pana słów...
Współpracuję od kwietnia. W lutym dowiaduję się o postępowaniu, współpracuję od kwietnia.
Czyli od pół roku w zasadzie. Od lipca - czyli od dwóch miesięcy - prokurator wie, że pan ma te pieniądze. Ale interesuje się tym dopiero na początku września, czyli wtedy, kiedy się wszyscy dowiadują, że pan pisze ustawy dla prezydenta, tak?
Właśnie tak. I wyobrażam sobie, że w poniedziałek, kiedy pan prezydent przedstawi przygotowane przez siebie ustawy, na konferencji podstawowe pytania będą takie, dlaczego zatrudnił - chociaż nie zatrudnił, bo robię wszystko społecznie i pro bono - ale dlaczego korzysta z usług przestępcy, żeby napisać ustawy o sądach.
Rozumiem, że pana zdaniem tak naprawdę nie chodzi o pana.
Bezwzględnie nie chodzi o mnie. Proszę zobaczyć, że jeszcze półtora miesiąca temu minister sprawiedliwości - prokurator generalny - zwrócił się do mnie z prośbą o to, żebym napisał dla niego opinię prawną w związku z nowelizacją ustawy.
Celem tej całej akcji jest prezydent?
Uważam, że celem tej całej akcji jest prezydent. Celem tej akcji jest to, żeby zdyskredytować go jako osobę, która przedstawi wiarygodną reformę wymiaru sprawiedliwości.
Pan chce naszym słuchaczom powiedzieć, że prokurator generalny idzie na wojnę z prezydentem?
Myślę, że jest bardzo prawdopodobne, że prokurator generalny idzie na wojnę z prezydentem.
Wyobrażam sobie, że za chwilkę może powstać konferencja prasowa - także w odpowiedzi być może na naszą rozmowę - w której jeden z przedstawicieli jakiegoś ministerstwa będzie pokazywał gwóźdź do mojej trumny albo inny prokurator będzie pokazywał, jak wyglądają etapy śledztwa i dlaczego jestem przestępcą. Takie rzeczy już się zdarzały - mówił w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM prof. Michał Królikowski, współautor prezydenckich ustaw sądowych, który znalazł się na celowniku prokuratora w jednej ze spraw, które prowadzi jako adwokat. Dlaczego według niego urząd podległy Zbigniewowi Ziobrze działa w ten sposób? Wynikać to może tylko z jednego powodu, mianowicie pan prokurator generalny chciał mieć przemożny wpływ na Sąd Najwyższy, na te ustawy, które pozwalałyby mu palcem stworzyć skład kadrowy Sądu Najwyższego. Pan prezydent na to się nie zgodził. Emocje są rzeczą ludzką - uznał gość RMF FM. Doradca prezydenta o swojej sprawie powiadomił prezydenta. To była komunikacja SMS-owa. Prezydent w późniejszej rozmowie powiedział, żebym się nie przejmował tą sprawą, ponieważ tak naprawdę nie chodzi o mnie - stwierdził. Prof. Królikowski zaznaczył, że więcej na temat swoich kłopotów z prokuraturą się nie wypowie.