47 osób z Ukrainy chce zdawać w Polsce maturę, a blisko siedem tysięcy - egzamin ósmoklasisty. "Spodziewam się, że te 47 osób mówi w języku polskim" - powiedział w Porannej rozmowie w RMF FM minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. "Mamy udogodnienia jeśli chodzi o matematykę, będą polecenia i możliwość odpowiedzi w języku ukraińskim" - mówił gość Roberta Mazurka o egzaminie ósmoklasisty.
Czarnek powiedział, że w polskich szkołach jest obecnie "185 tysięcy ukraińskich dzieci, z czego 35 tysięcy w przedszkolach, 135 tysięcy w szkołach podstawowych i kilkanaście tysięcy w szkołach ponadpodstawowych".
Zdecydowanie więcej, bo około 540 tysięcy dzieci ukraińskich jest w nauce zdalnej w systemie ukraińskim i w łączności z Ukrainą. To jest system ukraiński, więc według ukraińskich przepisów będzie to się działo - zaznaczył minister. Chcą przeprowadzić jednak matury. My będziemy próbować im pomóc w wakacje w przeprowadzeniu tego egzaminu od strony technicznej - dodał.
47 osób z Ukrainy chce jednak zdawać polską maturę. Spodziewam się, że te 47 osób to osoby, które mówią w języku polskim, miały kontakt z literaturą polską i dlatego przystępują do tego egzaminu maturalnego - powiedział Czarnek.
Blisko siedem tys. uczniów z Ukrainy chciałoby zdawać polski egzamin ósmoklasisty. Mamy udogodnienia jeśli chodzi o matematykę, będą polecenia i możliwość odpowiedzi w języku ukraińskim. Język polski, to, co przewiedzieliśmy, to możliwość wydłużenia tego egzaminu o kilkadziesiąt minut. To jest decyzja rady pedagogicznej. My umożliwiliśmy przystąpienie do tego egzaminu. To rodzice dzieci ukraińskich decydowali, czy przystępować do egzaminu - zaznaczył minister edukacji. Spodziewam się, że są pośród tych dzieci i takie, które mówią w języku polskim - dodał.
Jak mówił Czarnek, można w Polsce tworzyć klasy międzyszkolne i międzygminne, po to, żeby ukraińskie dzieci grupować, bo one lepiej czują się w swoim towarzystwie. Apelowaliśmy i stworzyliśmy taką możliwość, żeby tworzyć oddziały przygotowawcze, które przede wszystkim mają naukę języka polskiego, żeby od 1 września wejść do polskiego systemu edukacji - powiedział.
Są podwyżki na uczelniach, nie tylko w KUL-u. Wielu rektorów wyasygnowało środki na to, bo dostali od nas pieniądze. 900 mln zł przeznaczyliśmy dokładnie na podwyżki dla uczelni pod koniec ubiegłego roku z oszczędności budżetowych. Od pierwszego października będą również dodatkowe podwyżki. Będzie to kolejne kilkadziesiąt mln zł z przeznaczeniem na podwyżki dla nauczycieli akademickich - zadeklarował w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Przemysław Czarnek.
Minister był pytany również o brak rozporządzenia, które regulowałoby problemy z pisownią ukraińskich imion i nazwisk w polskich szkołach. Zdaniem ministra w ogóle nie ma takiego problemu. Pierwszy raz słyszę o tym problemie. W ogóle nie ma takich problemów zgłaszanych do kuratoriów oświaty ani do ministerstwa edukacji. Gdyby były, na pewno byśmy odpowiedzieli. Powtarzam raz jeszcze: nie było do tej pory problemów z pisownią imion i nazwisk ukraińskich - mówił Czarnek.
Również problemu - zdaniem szefa MEN - nie ma jeśli chodzi o zatrudnianie ukraińskich nauczycieli w polskich szkołach. W nowych przepisach specustawy o pomocy uchodźcom ukraińskim są przepisy ułatwiające nostryfikację dyplomów, również naukowców ukraińskich, którzy chcieliby ewentualnie pracować na polskich uczelniach. To będzie bezpłatne - mówił Czarnek. Natomiast nauczyciele ukraińscy mogą być zatrudnieni w polskich szkołach na stanowisku pomocy nauczyciela, bez jakichkolwiek dokumentów, bez jakichkolwiek certyfikatów, również znajomości języka polskiego i dokumentów poświadczających ich wykształcenie, bo te dokumenty mogą być zniszczone, mogły zostać w Ukrainie i tą furtę również otworzyliśmy specustawą - dodał minister.
Robert Mazurek: Dzień dobry, kłaniam się nisko państwu. Witam w studiu ministra edukacji Przemysława Czarnka. Dzień dobry, panie ministrze.
Przemysław Czarnek: Dzień dobry, kłaniam się państwu.
Ile ukraińskich dzieci chodzi do polskich szkół?
Ponad 185 tysięcy, z czego 35 tysięcy w przedszkolach, 135 tysięcy w szkołach podstawowych i kilkanaście tysięcy w szkołach ponadpodstawowych.
To jest dalece mniej niż liczba tych dzieci, które do Polski przyjechały.
Tak, zdecydowanie więcej, bo koło 540 tysięcy, jak nam wczoraj wyjaśniła pani Wira Rochowa, wiceminister oświaty i nauki, którą gościliśmy w ministerstwie, 540 tysięcy dzieci ukraińskich jest w nauce zdalnej i w łączności w Ukrainą.
Czyli ponad pół miliona ukraińskich dzieci z Polski uczy się w szkołach ukraińskich.
W systemie ukraińskim, czy w szkole ukraińskiej, tak jak ich rówieśnicy na Ukrainie, w systemie zdalnym.
Oni też będą mieli jakieś egzaminy, matury?
To jest system ukraiński, więc według ukraińskich przepisów będzie to się działo. Pani minister zapowiedziała, że chcą przeprowadzić jednak matury i w tym celu będą prosili nas tylko i wyłącznie o pomoc techniczną. To oni będą egzaminować, natomiast my będziemy próbować pomóc im w wakacje, wtedy, kiedy są puste szkoły, będziemy próbowali im pomóc w przeprowadzeniu od strony technicznej tego egzaminu. Na razie będziemy wyjaśniać sobie, jaka jest skala, ile będzie tych dzieci, ile tej młodzieży, nie dzieci.
Pytam, bo już po długim weekendzie rozpoczynają się polskie matury i 47 osób z Ukrainy, młodych dziewcząt i chłopców, chce zdawać maturę w polskich szkołach. Jak oni sobie poradzą z polskiego?
Spodziewam się, że te 47 osób, które zgłosiły się do matury polskiej, to są osoby, które mówią w języku polskim, miały kontakt również z literaturą polską i dlatego przystępują do tego egzaminu maturalnego. To nie jest duża skala, jak widzimy - 47 osób. Zdecydowana większość na pewno z tych maturzystów, którzy są w Polsce, po prostu będą chwili zdawać tę maturę ukraińską w systemie zdalnym.
I wtedy po ukraińskiej maturze będą mogły przyjść do polskiej uczelni i powiedzieć: proszę, mamy świadectwo i możecie nas przyjąć?
Tak, jak to było do tej pory. Tak jest.
Rozumiem, czyli to jest to, co czeka polskie szkoły, polskich maturzystów już za dwa tygodnie. Za miesiąc, 24-26 maja, będą trwały, zaczną się egzaminy ósmoklasisty. To jest egzamin obowiązkowy, jego nie trzeba zdać. Trzeba do niego przystąpić, prawda?
To jest warunek ukończenia klasy ósmej i szkoły podstawowej.
No tak, ale tu już jest pokaźniejsza liczba, bo sześć tysięcy...
Blisko siedem tysięcy.
Tak, blisko siedem tysięcy uczniów z Ukrainy chciałoby ten egzamin zdać. I znów pytanie - jak oni sobie poradzą z polskiego?
Mamy udogodnienia, jeśli chodzi o matematykę, polecenia w języku ukraińskim i możliwość odpowiedzi w języku ukraińskim.
Od razu powiedzmy. Matematyka będzie też po ukraińsku.
Będzie po ukraińsku.
Angielski będzie po angielsku. To akurat nie jest problem.
Angielski będzie po angielsku. Natomiast język polski, to, co przewidzieliśmy, to możliwość wydłużenia czasu trwania tego egzaminu o kilkadziesiąt minut. To jest decyzja rady pedagogicznej, po to, żeby wyjść naprzeciw oczekiwaniom tych dzieci ukraińskich. Jeszcze raz powtarzam - my umożliwiliśmy przystąpienie do tego egzaminu, przesuwając również termin złożenia deklaracji. To rodzice dzieci ukraińskich decydowali, czy przystępować czy nie.
Czasami ci rodzice są w sytuacji takiej, matki przecież, że jeżeli nie puszczą dziecka do szkoły, to same nie pójdą do pracy. Co to dziecko ma robić? Ma się gdzieś bujać między domem a czym? Nie wiadomo, gdzie ma siedzieć. To oczywiste. Rodzi się pytanie, wie pan, panie ministrze, jakby mnie posadzili teraz do szkoły indonezyjskiej, to ja mógłbym tam siedzieć nawet dzień cały i nie zdałbym sobie egzaminu.
No dobrze, tylko zwróćmy uwagę na to, że 135 tysięcy jest dzieci w szkołach podstawowych, z czego pewnie kilkadziesiąt tysięcy w tych klasach ósmych, siedem tysięcy przystąpiło, czy złożyło deklaracje przystąpienia do egzaminu, więc spodziewam się, że są to dzieci, które mówią w języku polskim, bo są i takie, pośród tych Ukraińców, którzy do nas przyjechali.
To oczywiste, tak, są. Tylko właśnie, czy ministerstwo w jakikolwiek sposób to nadzoruje. Pan zapewnia, że robimy, co możemy, a my dostajemy sygnały, że dyrektorzy, że nauczyciele nie wiedzą, jak klasyfikować tych uczniów. No co uczniowi ukraińskiemu, który jest dobry z matematyki, postawić z polskiego?
Panie redaktorze, dlatego apelowaliśmy i stworzyliśmy taką możliwość, żeby tworzyć oddziały przygotowawcze, czyli klasy ukraińskie, które przede wszystkim mają naukę języka polskiego przez te kilka miesięcy tego roku szkolnego, po to, żeby od 1 września wejść do polskiego systemu szkolnego. Jeśli się dyrektorzy z nauczycielami decydowali na przyjęcie dzieci ukraińskich do klas polskich, to decydują się również na ich klasyfikowanie.
No właśnie, wiceprezydent Warszawy, pani Kaznowska mówi, że Warszawa proponowała stworzenie ukraińskich klas, ale pan nie był tego zwolennikiem. Warszawa proponowała stworzenie ukraińskich szkół.
Ukraińskie szkoły to jest zupełnie coś innego. To nie jest nasz obowiązek, ani nasza rola, żebyśmy tworzyli ukraińskie szkoły. Ukraińskie szkoły tworzy państwo ukraińskie. Natomiast klasy ukraińskie to jest rzecz, o którą myśmy apelowali i po to stworzyliśmy cały system prawny, który to umożliwiał. Umożliwia tworzenie oddziałów przygotowawczych, czyli klas ukraińskich w szkole, klas ukraińskich międzyszkolnych, a nawet międzygminnych. Po to, żeby te dzieci grupować, bo one lepiej się czują w swoim towarzystwie, w swoim gronie rówieśniczym, bo nie znają języka polskiego, więc nie rozumiem tych słów pani prezydent Kaznowskiej, nie słyszałem ich zresztą.
Dobrze. No dobrze, ale panie ministrze, tam w szkole normalnej, podstawowej szkole, do której przychodzi dwójka, trójka dzieci z Ukrainy. Tam się nie stworzy klasy ukraińskiej.
To jest przykład warszawski.
To nie jest przykład warszawski, natomiast to jest przykład bardzo wielu miast i miasteczek w Polsce.
Mniejszych miejscowości.
Gdzie mamy dwójkę, trójkę dzieci w każdej klasie, nie jesteśmy w stanie stworzyć dla nich klasy. Co oni mają zrobić z tymi uczniami?
Można było tworzyć i można dalej tworzyć klasy międzyszkolne. Jeszcze raz powtarzam i międzygminne również po to, żeby dzieci grupować.
I to ma załatwić wszystko?
To ma załatwić wszystko, a jeśli przyjmujemy je do klasy polskiej, to decydujemy się na klasyfikowanie. No nie ma innej możliwości, to jest po prostu system.
Pani ministrze, dobrze tylko, że system systemem a dzieciakami dzieciakami. Szkoły nawet nie wiedzą, jak pisać ich imiona i nazwiska. Wbrew pozorom to jest całkiem poważna sprawa, bo jeżeli przyjmiemy to, żeby pisać je po angielsku, tak jak tak jak te dzieci mają w paszporcie, to będziemy mieli Julie pisaną przez "y" i Jaroslava pisanego przez "y" i "v". Vladimira przez "v" itd. Nie ma w tym nic złego, no tylko właśnie szkoły nie wiedzą czy mają to przepisywać z paszportu po angielsku. Czy może pisać po polsku, tak jak piszemy imię prezydenta Ukrainy Władimir przez "w" ani piszemy "v".
Panie redaktorze, do polskich szkół chodzą dzieci ukraińskie, i to w dużej ilości jeszcze sprzed wojny. W samym tylko województwie lubelskim jest ponad 2 tys. takich dzieci i jakoś nie było do tej pory problemu z pisaniem nazwisk.
Tak, ma pan rację, 2 tys. a tu mamy ponad sto tysięcy.
No tak, ale nie było problemów do tej pory z pisaniem nazwisk i imion.
Czy taki problem, żeby wydać rozporządzenie o tym, jak się pisze...
Panie redaktorze, nie będziemy wydawać rozporządzeń w każdej jednej jakiejś szczegółowej rzeczy. Naprawdę mamy wybitnych nauczycieli, którzy potrafią napisać w języku polskim, również nazwisko ukraińskie.
Nie, nauczyciel sobie poradzi. Pytanie, jeżeli to dziecko chodzi do szkoły i ono dostanie świadectwo. Na tym świadectwie, może to pana zaskoczy, jest imię nazwisko ucznia. Jak się ma nazywać ten uczeń? Ludzie o to pytają. Dyrektorzy i nauczyciele nas o to pytają.
Do nas nie przyszły takie pytania, gdyby przyszły do nas takie pytania, na pewno byśmy odpowiedzieli, ale rozumiem, że u pana są najnowsze pytania. Powtarzam raz jeszcze dzieci ukraińskie chodzą do polskich szkół i otrzymują świadectwa nie od wojny, od 24 lutego, tylko wielu lat.