"Grupa liczy ok. 800 osób. Ostatnie informacje są takie, że tych osób ubywa lub są podmieniane - jedne wyjeżdżają, inne są dosyłane, żeby odświeżyć grupę" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM rzecznik Wojsk Obrony Terytorialnej, pułkownik Marek Pietrzak, pytany o migrantów koczujących przy polsko-białoruskiej granicy w okolicach Kuźnicy. "To głównie mężczyźni, ale niestety są też tam kobiety, są też tam dzieci. Ta grupa jest tak ułożona przez służby białoruskie, że te osoby, które wyzwalają w nas emocje, są dyslokowane bezpośrednio przy koncentrinie, potem są namioty, domki wybudowane. Od wczoraj tam powstała znacząca infrastruktura. W sztuce przetrwania i survivalu te osoby są dość zaawansowane" - dodał.

Wszystko wskazuje na to, że to nie pobyt na jedną, dwie noce. Po tym, jak te osoby przybyły w to miejsce, rozłożyły namioty, przygotowują infrastrukturę na dłuższy pobyt. Może to wskazywać na to, że będzie to instrument rozgrywania Polski, rozgrywania UE, destabilizowania sytuacji i nacisków- tłumaczył rzecznik WOT.

Ponad 1 tys. żołnierzy WOT jest w tej chwili zaangażowanych w ramach sytuacji "Silne wsparcie". Czy będzie więcej? To straż graniczna jest tutaj głównym graczem i koordynatorem wszystkich działań, które są prowadzone na granicy - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM rzecznik Wojsk Obrony Terytorialnej, pułkownik Marek Pietrzak. Co dokładnie robi WOT przy polsko-białoruskiej granicy? Wsparcie straży granicznej, bezpośrednie posterunki na linii granicy, patrole piesze, patrole zmotoryzowane (...) Doświetlanie odcinków granicy - wykorzystujemy nasze maszty oświetleniowe, patrole wodne na rzece Bug, patrole konne na kierunku Lubelszczyzny, bardzo efektywne wykorzystanie naszych bezzałogowców rozpoznawczych - tłumaczył płk Pietrzak w RMF FM. Drugi obszar zadań to wsparcie społeczności lokalnych - od tego rozpoczęła się operacja "Silne wsparcie", od spotkań z samorządowcami, sondowania, jakie są potrzeby. Uruchomiliśmy też linię wsparcia pod numerem 800 100 115 - dodał.

Nie obawiam się, że naszym żołnierzom puszczą nerwy. Nasi żołnierze wbrew pewnym opiniom, które krążą i pomówieniom, naprawdę są profesjonalistami i będą potrafili się zachować mądrze, nawet w tych trudnych sytuacjach. To jest właśnie mądrością dowódcy, żeby kierować w te miejsca doświadczonych żołnierzy. Nie ma prawa być tak, że żołnierze po 16-dniowym szkoleniu znajdą się na granicy - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM rzecznik Wojsk Obrony Terytorialnej, pułkownik Marek Pietrzak. Zakładam, że drugiej stronie nie zależy na eskalacji kryzysu aż do tego stopnia, żeby doszło do pełnowymiarowego konfliktu - dodał. Na pewno zależy im na tym, żeby ten konflikt eskalować i żeby doszło do takiej sytuacji, kiedy ta pierwsza strona, czyli my, popełni błąd. Ten błąd będzie wtedy na pewno maksymalnie propagandowo wykorzystany - zauważył gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Tomasz Terlikowski, RMF FM: 11 listopada to dzień symboliczny dla nas Polaków. Wschód - zarówno Rosja, jak i Białoruś - bardzo lubi takie symboliczne daty i różne rzeczy niedobre dla ich przeciwników robić. Obawiacie się tego 11 listopada na granicy?

Płk Marek Pietrzak: Łączymy te fakty, patrzymy kontekstowo na to, co się dzieje po wschodniej stronie naszej granicy, po stronie Białorusi. Rzeczywiście - są takie scenariusze, które przewidują, że ta grupa migrantów, która znalazła się na wysokości Kuźnicy, że niejako jest to wpisywanie się albo są to pewne przygotowywane działania do tego, aby zakłócić, zdestabilizować nasze świętowanie. 

Ile liczy ta grupa w tej chwili?

Ta grupa liczy ok. 800 osób. Wczoraj tam byłem, wróciłem tam wczoraj wieczorem. Dzisiaj tutaj jadąc jeszcze sprawdzałem najświeższe informacje z miejsca i ostatnie informacje są takie, że tych osób ubywa lub są podmieniane - jedne wyjeżdżają, inne są dosyłane, żeby odświeżyć grupę. Tam jest ok. 800 osób dyslokowanych na odcinku kilkuset metrów.

To są rozumiem głównie mężczyźni w tej chwili?

To głównie mężczyźni, ale niestety są też tam kobiety, są też tam dzieci. Ta grupa jest tak ułożona przez służby białoruskie, że te osoby, które wyzwalają w nas emocje, są dyslokowane bezpośrednio przy koncentrinie, potem są namioty, domki wybudowane. Od wczoraj tam powstała znacząca infrastruktura. W sztuce przetrwania i survivalu te osoby są dość zaawansowane. Ogniska są palone w specjalnych dołkach, ogrzewają się, zbierają drewno. Wiadomo, że w tej chwili temperatura spada.

Ale to znaczy, że mogą się przygotowywać na bardzo długie miesiące pobytu tam. Mogą tam przezimować, nawet jeśli to są warunki survivalowe, to nie są warunki dla kobiet i dzieci. To naprawdę może trwać bardzo długo.

Jadąc tutaj rozmawiałem z osobą, z którą się konsultowałem i zasięgałem informacji najświeższych z tamtego miejsca. Właśnie to mi przyszło do głowy. Wszystko wskazuje na to, że to nie pobyt na jedną, dwie noce. Po tym, jak te osoby przybyły w to miejsce, rozłożyły namioty, przygotowują infrastrukturę na dłuższy pobyt. Może to wskazywać na to, że będzie to instrument rozgrywania Polski, rozgrywania UE, destabilizowania sytuacji i nacisków.

To daje nadzieję, że nie akurat 11 listopada jest tą datą kluczową. Być może coś się będzie działo, ale to nie jest data kluczowa.

Tak, ale z drugiej strony ta grupa jest mniejsza niż grupa, która od strony Grodna szła w dużym pochodzie, konwojowanym przez służby białoruskie i w pewnym momencie rozeszła się, przed Kuźnicą zeszła w stronę lasu i znalazła się w tym lesie pod Kuźnicą. Ta grupa jest znacznie mniejsza, ale po przejściu tamtej grupy odnotowaliśmy dzisiaj chociażby w nocy mniejsze grupki, które podzieliły się.

O to właśnie chciałem zapytać. Wygląda to tak, jakby powstało miasteczko, ale cały czas przenikają przez granicę kolejne grupy.

Cały czas podejmują próby nielegalnego przekroczenia.

600 osób miało podejmować takie próby dziś w nocy. Nie mogę nie zadać pytania - jeśli 600 osób zostało zlokalizowanych to znając tę granicę, znając te lasy mogę założyć, że przy najlepszych służbach, jakaś część poszła po prostu dalej. Szacujecie, jak duża może być ta grupa, która poszła dalej?

To jest pytanie do straży granicznej. Statystyki, które publikuje straż graniczna to są próby nielegalnego przekroczenia - te osoby nie przekroczyły. Oczywiście pewien procent, pewien ułamek tych osób zawsze się znajdzie i gdyby były nie wiadomo jakie zabezpieczenia, to zawsze znajdzie się ktoś, kto je złamie, naruszy, kto w nielegalny sposób przekroczy tę granicę.

To nie są takie ułamki. Nawet komunistyczne granice, najbardziej strzeżone, przekraczali ludzie, nawet w najgorszym czasie.

Musimy patrzeć na granicę nie tylko jako na linię, gdzie stoją żołnierze, funkcjonariusze, policjanci, ale jako pewien pas, w którym są patrole, chociażby Wojsk Obrony Terytorialnej, patrole policji, patrole straży granicznej. Jeżeli tak spojrzymy na granicę, to się okaże, że ten ułamek osób, które przechodzi przez granicę jest naprawdę bardzo mały.

Ilu terytorialsów jest w tej chwili na granicy?

Ponad tysiąc. Tysiąc kilkudziesięciu żołnierzy jest w tej chwili zaangażowanych w działania w ramach operacji "Silne wsparcie".

Będzie więcej?

Czy będzie więcej? To zależy od wniosków płynących ze straży granicznej. To straż graniczna jest tutaj głównym graczem i straż graniczna jest koordynatorem wszystkich tych działań, które są prowadzone na granicy.

A straż graniczna sobie sama nie radzi, z wojskiem? Potrzebuje terytorialsów?

Terytorialsi to też wojsko.

Tak, ale mówię oczywiście o tych regularnych jednostkach.

W sumie jest 15 tysięcy żołnierzy, jeżeli chodzi o całość sił zbrojnych, tysiąc żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. W takich sytuacjach kryzysowych, zresztą w innych sytuacjach kryzysowych też, czy to przy powodziach, huraganach i innych, kiedy niejako potencjał służb, które na co dzień są przeznaczone do wykonywania pewnych zadań, okazuje się niewystarczający, wtedy jest możliwość wnioskowania o wsparcie wojska. Tak się tutaj zdarzyło, jeżeli chodzi o ochronę i obronę granicy.

A co dokładnie robi WOT przy granicy?

Moglibyśmy tutaj przegadać kilka takich programów.

Przegadamy, oczywiście. Ale na początku krótko. Tak najogólniej, z lotu ptaka czy z lotu drona, którym też się posługujecie.

Działamy w dwóch obszarach. Pierwszy to jest wsparcie straży granicznej, czyli bezpośrednio posterunki na linii granicy. To są patrole piesze, patrole zmotoryzowane.

Jesteście do tego przygotowani? Wydaje się, że takich szkoleń chyba jak straż graniczna nie mieliście.

Takich szkoleń nie, ale trzeba patrzeć na naszą formację, a zwłaszcza na brygady wschodnie jako na te, które już są od 5 lat w systemie sił zbrojnych. To są brygady, które powstawały na samym początku. Tam mamy żołnierzy, którzy już mają pięcioletnią wysługę. Są to żołnierze, którzy są przygotowani do szerokiego spektrum zadań.

Bezpośrednia ochrona granic, stoicie na granicy razem ze strażą graniczną. Co jeszcze?

Doświetlanie odcinków granic. Wykorzystujemy nasze maszty oświetleniowe. Patrole wodne na rzece Bug. Patrole konne na kierunku Lubelszczyzny. To jest bardzo efektywne wykorzystanie naszych bezzałogowców rozpoznawczych. Być może mały wkład, jeżeli chodzi o liczbę żołnierzy, ale bardzo duże efekty, dlatego że z tego systemu dane trafiają do straży granicznej. Dzięki temu efektywnie możemy przeciwdziałać próbom nielegalnego przekroczenia granicy i wyszukiwać, lokalizować tych, którzy ewentualnie znaleźli się po stronie polskiej. Drugi obszar zadań, równie ważnych, to jest wsparcie społeczności lokalnych. Od tego rozpoczęła się operacja "Silne wsparcie". Od spotkań z samorządowcami, od sondowania tego, jakie są potrzeby. Uruchomiliśmy też linię wsparcia pod nr. 800 100 115. Osoby zamieszkujące tereny przygraniczne mogą dzwonić, mogą zgłaszać.

No właśnie, co znaczy "wsparcie dla ludności lokalnej, społeczności lokalnej"? To takie sformułowanie, które może oznaczać wszystko. Może oznaczać, że wyprowadzacie krowę na pastwisko, przepraszam, albo że kopiecie studnie. No cokolwiek.

To jest też doświetlanie małych miejscowości, gdzie jest dosłownie kilka domów i mieszkańcy nam sygnalizowali, że nie czują się bezpiecznie. Nasza operacja ,,Silne wsparcie'', może powiem tak krótko, jest tym bardziej szeroko zakrojona, im jest skierowana do mniejszych miejscowości. Tam prowadziliśmy i prowadzimy nadal szkolenia z cyberbezpieczeństwa dla samorządów. To są wnioski, które wypłynęły z samorządów, właśnie po naszych spotkaniach z nimi w pierwszych tygodniach prowadzenia tej operacji. Ale to jest też taka bezpośrednia pomoc mieszkańcom.