"W polityce nie jest się po to, żeby bito brawa i zawsze chwalono. Bywa czasami, że trzeba podjąć decyzje trudne, kontrowersyjne, ale czasami konieczne" - mówi w Popołudniowej rozmowie w RMF FM dotychczasowy poseł klubu PSL-Unii Europejskich Demokratów Jacek Protasiewicz, który został w czwartek „wypożyczony” do Nowoczesnej. Stwierdza, że spodziewał się takich określeń jak "poseł do wynajęcia, z leasingu". Pytany o transfer tłumaczy: "Jeden z klubów opozycyjnych stanął na granicy upadku ze szkodą dla całej opozycji. Okazałoby się, że opozycja ma mniej posłów w komisjach śledczych, w debatach telewizyjnych. To ze szkodą dla głosu całej opozycji".
Zdobyłem 12. wynik spośród wszystkich 130 kandydujących posłów PO i pierwszy spośród tych, którzy nie byli liderami list. Ja nie odszedłem z Platformy, bo się obraziłem. (...) Zarząd wykluczył mnie. (...) Nawet nie usłyszeliśmy uzasadnienia - mówi Marcinowi Zaborskiemu Jacek Protasiewicz. Polityk dodaje: "To nie jest kwestia tego, że mnie się nie podobało (w PO - przyp. red.) i zmieniłem, tylko panowie Schetyna, Neumann i to towarzystwo powiedzieli: Fora ze dwora, nie pasujesz nam tutaj".
Między nami wielkich różnic nie ma - stwierdza Protasiewicz pytany o to, jak będzie teraz głosować w Sejmie: zgodnie z programem Nowoczesnej czy Unii Europejskich Demokratów. Poseł klubu Nowoczesna dodaje: Jeśli będzie dylemat jak głosować, każdą decyzję będę zawsze konsultował z władzami UED.
Pytany o piątkową debatę nad wnioskiem PO o wotum nieufności dla rządu mówi: To nie pierwszy raz, gdy będę głosował za odwołaniem premiera PIS-owskiego, wcześniej pani Beaty Szydło, wcześniej już raz Mateusza Morawieckiego z jednoczesnym wskazaniem kandydatury Grzegorza Schetyny na premiera - nie mam z tym problemu. Protasiewicz dopytywany, czy Schetyna podaje już mu rękę na korytarzu sejmowym odpowiada: Zdarza się. Przyznaje jednak krytycznie: Kierownictwo PO jest przede wszystkim skoncentrowane na swojej własnej autopromocji" i dodaje, że opozycja "współpracuje ze sobą, ale nie jest zjednoczona.
To jest bardzo ryzykowne, ponieważ wyborcy są w stanie zapomnieć albo wybaczyć wpadki wizerunkowe, ale te, które dotyczą kwot, portfela i funduszy zazwyczaj są pamiętane - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Jacek Protasiewicz odnosząc się do decyzji Rady Warszawy, która większością głosów Koalicji Obywatelskiej znacznie obniżyła bonifikaty przy zmianie użytkowania wieczystego w prawo własności. Jeśli była obietnica większych ulg i bonifikat, to obawiam się, że po prostu wielu będzie o tym pamiętać - przez lata. Ze szkodą dla rządzących Warszawą - ocenił poseł klubu Nowoczesna. Ta decyzja jest tym bardziej kosztowna, że uwiarygadnia tę argumentację często przywoływaną przez polityków PiS, że w opozycji są ci, którzy chcą zlikwidować 500 plus, podnieść wiek emerytalny - dodał.
Marcin Zaborski pytał byłego szefa kampanii Donalda Tuska w 2005 roku o możliwy start byłego premiera w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Mniej więcej za pół roku, jak będzie kończyć się kadencja Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej i de facto będzie wskazywany następca, wtedy przyjdzie czas, żeby się określił - stwierdził gość RMF FM. Widać wyraźnie, że budzi pozytywne emocje. Nie jest miałki, nie jest nijaki, nie jest niezauważalny - przekonywał Protasiewicz.
Marcin Zaborski, RMF FM: Wiceprzewodniczący Unii Europejskich Demokratów jest moim gościem, dobry wieczór.
Jacek Protasiewicz, poseł: Dobry wieczór panu i radiosłuchaczom.
Mówią dziś o panu "poseł do wynajęcia", "Poseł z leasingu", "poseł na godziny". To boli?
Spodziewałem się tego i prawdę mówiąc to był jeden z powodów, dla których tak długo zastanawialiśmy się nad tą decyzją. Ale po rozmowie z ludźmi, którzy naprawdę są dla mnie autorytetami, chociażby pan minister Janusz Onyszkiewicz, legenda opozycyjna, uświadomiliśmy sobie, że w polityce nie jest się po to, żeby klaskano, bito brawa i zawsze chwalono. Czasami trzeba podjąć decyzje kontrowersyjne, trudne, ale koniecznie.
I podjął pan decyzję. Dołączył pan do klubu Nowoczesnej, która potrzebowała tego, żeby klub w ogóle utrzymać. Rozumiem, że troszkę pan odkurza dawne wspomnienia, bo kiedyś mył pan butelki, dorabiając w spółdzielni spożywczej Samopomoc Chłopska i teraz samopomoc pan organizuje w Sejmie?
Tak, to prawda. Tak zarabialiśmy na wakacje. W dawnych czasach w PRL-u. Piękne czasy, ale teraz jeden z klubów opozycyjnych stanął na granicy, no prawdę mówiąc upadku, tak to trzeba nazwać, ze szkodą dla całej opozycji, nie tylko dla tego środowiska. Okazałoby się, że opozycja ma mniej posłów Nowoczesnej w komisjach śledczych, a są przypomnę - dwie. W różnego rodzaju debatach telewizyjnych, gdzie redakcje zapraszają według klucza klubów, a nie kół, więc uznaliśmy, że to jest ze szkodą dla naszego głosu. Dla głosu opozycji szeroko rozumianej.
Ale nie martwi się pan tym, że, no przecież w tej kadencji Sejmu chociażby, był pan w Platformie Obywatelskiej, potem w kole UED, potem w klubie PSL- UED, a teraz dołączył pan do klubu Nowoczesnej? Z punktu widzenia wyborcy nie wygląda to zbyt poważnie.
Wiem. Zwłaszcza, że ktoś patrzy na to z dystansu i jakby nie rozumie procesów. Faktem jest, że ja zdobyłem dwunasty wynik wśród wszystkich stu trzydziestu posłów Platformy kandydujących.
A teraz będzie pan posłem wędrowniczkiem w tym Sejmie.
Ale proszę mi tylko pozwolić. Dwunasty i pierwszy spośród tych, którzy nie byli liderami list. Mimo to zostałem... Ja nie odszedłem z Platformy, bo się obraziłem na kogokolwiek. Zarząd nawet zaocznie wykluczył mnie, pana posła Huskowskiego, legendę Solidarności dolnośląskiej i pana posła Kamińskiego. Nawet nie usłyszeliśmy uzasadnienia, pomijam te złośliwości..
Zostawmy tą przeszłość, panie pośle. Do przodu patrząc, bardzo proszę.
Chcę tylko uświadomić, że to nie jest kwestia, że mi się nie podobało i zmieniłem. Tylko panowie Schetyna, Neumann i to towarzystwo powiedziało: Fora ze dwora. Nie pasujesz nam tutaj. OK. W porządku, rozumiem.
Chcą pana w Nowoczesnej. Pytanie jak będzie pan głosował teraz w Sejmie? Zgodnie z programem Nowoczesnej, czy zgodnie z programem Unii Europejskich Demokratów?
No właśnie, na tyle tak sytuacja jest - powiedziałbym - korzystna w tej kwestii, że między nami wielkich różnic nie ma.
To po co tworzyliście ten osobny klub w Sejmie wcześniej, panie pośle? Trzeba było od razu do Nowoczesnej iść.
Do tanga trzeba dwojga, ale też prawdę mówiąc...
Oni was nie chcieli wtedy?
Prawdę mówiąc, był taki czas, kiedy Nowoczesna... Po prostu z różnych powodów, uznawano zresztą, że posłowie, parlamentarzyści, politycy, którzy są związani z rządami Platformy Obywatelskiej, to będzie dla Nowoczesnej obciążeniem. Ale też prawdę mówiąc, nas wówczas do Unii Europejskich Demokratów zaprosiły właśnie takie osoby, jak pani Bińczycka, pani przewodnicząca, pan Janusz Onyszkiewicz i to było bardzo zacne towarzystwo, które de facto zapoczątkowało przemiany, jakie moim zdaniem przyniosły Polsce bardzo korzystny rozwój.
OK, ale jeżeli jest dylemat w programach pomiędzy Nowoczesną a UED, to jak pan głosuje w Sejmie?
Zakładam, że takiego dylematu nie będzie.
A jeśli będzie?
Jeśli będzie to będę to konsultował to zawsze - każdą decyzję będę konsultował z władzami Unii Europejskich Demokratów.
Czyli będzie pan figurantem w klubie Nowoczesnej?
Nie, nie będę figurantem, bo powiem panu, że może nie większość, ale wielu działaczy Nowoczesnej, w tym pani Gasiuk-Pihowicz, pani Lubnauer, to jeszcze do niedawna byli członkowie Partii Demokratycznej, wcześniej Unii Wolności, czyli tych formacji, które miały inną nazwę, ale dziś nazywają się Unią Europejskich Demokratów, czyli tak wielkich różnic nie ma.
Panie pośle, konkretny problem, dylemat. Chce pan, żeby Grzegorz Schetyna był premierem?
Jeśli będzie w stanie zbudować blok, który skutecznie zwycięży z PiS-em, to oczywiście będzie miał prawo o taką funkcje się ubiegać.
Prawo do namysłu ma pan do jutra, bo jutro w Sejmie dyskusja nad konstruktywnym wnioskiem o wotum nieufności dla premiera Morawieckiego. W tym wniosku kandydatem na premiera jest Grzegorz Schetyna. Ma pana głos?
Tak, to nie jest pierwszy raz, kiedy będę głosował za odwołaniem premiera PIS-owskiego. Wcześniej pani Beata Szydło, było też już raz w przypadku Mateusza Morawieckiego, z jednoczesnym wskazaniem Grzegorza Schetyny na premiera. Nie mam z tym problemu.
A Grzegorz Schetyna podaje już panu rękę na sejmowym korytarzu?
Zdarza się.
Mówi "cześć"?
Zdarza się.
Bo dwa lata temu mówił pan w naszym studiu, że reaguje na pana trochę alergicznie. I że nawet "cześć" nie mówi.
I też i takie sytuacje są.
Ale pan też nie szczędził złośliwości panu Schetynie mówiąc w RMF FM na przykład tak: "Może nie powinienem sobie pozwolić na taka złośliwość, ale przyszła mi do głowy: tam, gdzie kapitan Schettino Costa Concordię". To się już zmieniło?
Do zwycięstwa w wyborach samorządowych nie doprowadził. Niestety. Ja rozumiem, że my się lubimy pocieszać wynikami w dużych miastach, ale gdyby przełożyć wyniki wyborów tych najbardziej politycznych czyli tych do Sejmików, to jednak 34 proc. PiS, 27 proc. KO. Gdyby takim wynikiem zakończyły się wybory parlamentarne, jest bardzo prawdopodobne, że PiS - z koalicjantem, ale jednak - by rządził. Więc myślę, że również w PO nie powinni być zadowoleni i chyba z jakichś powodów chyba nie są, skoro zdecydowali się na to, żeby tuż po wyborach dokonać takiego rozłamu, rozbicia w Nowoczesnej.
Ale a propos jedności, bo dzisiaj dużo o tym mówiliście przy okazji pana transferu. Dlaczego wniosek o wymianę premiera to nie jest wniosek całej opozycji, a tylko posłów PO?
Bo właśnie na tym trochę to polega, że posłowie PO, ale bardziej kierownictwo, bo wielu posłów pewnie by wolało to inaczej przeprowadzać, jest przede wszystkim skoncentrowane na swojej własnej autopromocji. To znaczy: My jesteśmy największą partią polityczną, mamy klub, który ma wystarczającą liczbę głosów, ażeby taki wniosek złożyć, a więc nie potrzebujemy żadnych partnerów.
Czyli zjednoczona opozycja to jest fikcja w Sejmie?
Współpracuje ze sobą, natomiast na pewno nie jest zjednoczona. Chociażby te zeszłotygodniowe zdarzenia pokazały, że do tego zjednoczenia jest daleko. Ona nie jest zjednoczona. Celem m.in. tej dzisiejszej decyzji jest, ażeby do tego zjednoczenia doprowadzić.
Tylko że pan po drodze mówi, że będziecie budować - jak rozumiem - koalicję obywatelską "bis". To będzie to zjednoczenie? Na dwa osobne bloki? Bez PO i z PO?
Być może taki musi być pierwszy etap, ponieważ ja mam doświadczenia wrocławskie, które Polska może trochę obserwowała, ale bardziej była skoncentrowana zapewne na Warszawie, więc we Wrocławiu przez długi czas istniały dwa opozycyjne bloki - jeden do była PO ze swoim dwojgiem kandydatów (Alicją Chybicką i Kazimierzem Michałem Ujazdowskim - red.). Drugi to była właśnie Nowoczesna, SLD, środowisko pana prezydenta Dutkiewicza i nasza Unia Europejskich Demokratów z innym kandydatem (Jackiem Sutrykiem - red.). Przez długi czas słyszeliśmy, że wystawiając naszego kandydata rozbijamy jedność opozycji i działamy na korzyść PiS, ale finałem było, że PO zrezygnowała z tego swojego nieszczególnie udanego kandydata i zaakceptowała tego, który proponował ten drugi blok. Efektem jest zwycięstwo w pierwszej turze człowieka, który wcześniej był szerzej nieznany. Ale jest dobrym prezydentem.
(m, kp, ks)