Jest "świadomość tego, że ta śmierć przyszła zupełnie nieoczekiwanie, absurdalnie, z ręki człowieka chorego psychicznie, przestępcy. Coś jest takiego zupełnie absurdalnego… Oczywiście można szukać odpowiedzi ludzkich: czy tego typu imprezy powinny być lepiej zabezpieczone, czy uczyniono wszystko, żeby do tego (do tragedii) nie doszło - i to są, jak gdyby, pytania innych. My stawiamy to pytanie w kategoriach: dlaczego człowiek w pełni sił, mąż, ojciec dzieci odchodzi w sposób tak brutalny, nieoczekiwany…" - tak o śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM o. Stanisław Tasiemski, wiceszef Katolickiej Agencji Informacyjnej. Jak podkreślił: "Każde słowo poza milczeniem jest tutaj nieodpowiednie".
Pytany przez Marcina Zaborskiego o pełne agresji czy wręcz nienawiści komentarze, pojawiające się nawet po śmierci prezydenta Adamowicza, o. Tasiemski odparł: "Niestety ta agresja istnieje od dłuższego czasu. Taki mord polityczny przecież, zdajemy sobie z tego sprawę, miał miejsce przed ponad ośmiu laty - to była zbrodnia, którą popełnił Ryszard Cyba: zbrodnia polityczna, na zimno. Tutaj jest to zupełnie inna sytuacja - i to chyba trzeba też jasno, wyraźnie powiedzieć".
Odwołując się do śmierci prezydenta Gdańska powiedział również: "Zawsze jest to okazja - pewnie bardzo bolesna - żeby zastanowić się nad tym, co oznacza ‘dobro wspólne’".
"Trzeba tutaj powiedzieć: politycy nie są bezpośrednio sprawcami (gdańskiej tragedii) - sprawcą jest konkretny przestępca, konkretny człowiek z imienia i nazwiska. (...) Natomiast politycy muszą zastanowić się nad swoją odpowiedzialnością: za język, którego używają - bo często jednak usiłują bardzo rozbudzać emocje, często jest w tym przecież wiele rzeczy fałszywych (...) Prawda w życiu publicznym jest koniecznie potrzebna - prawda traktowana z pewną pokorą" - podkreślał o. Tasiemski.
Duchowny zapytany został przez Marcina Zaborskiego również o decyzję Jerzego Owsiaka, który ogłosił swą rezygnację z funkcji prezesa zarządu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
"To naturalne, że osoby publiczne są poddane krytyce, nikt nie jest wolny od krytyki. Często słyszymy ją - czasami bardzo ostrą - wobec duchownych. Trudno żądać, żeby ktoś był spod krytyki wyłączony. (...) Jeżeli ktoś działa publicznie, to naraża się na krytykę. Jeżeli ona jest niesprawiedliwa, to jest to inna kwestia - ale to nie znaczy, że człowiek jest w ogóle wyłączony spod krytyki" - skomentował o. Stanisław Tasiemski.
Marcin Zaborski, RMF FM: W naszym studiu w Krakowie jest dominikanin, ojciec Stanisław Tasiemski z Katolickiej Agencji Informacyjnej. Dobry wieczór, Szczęść Boże.
O. Stanisław Tasiemski: Szczęść Boże, witam serdecznie.
Czy pamięta ojciec swoje pierwsze spotkanie z Pawłem Adamowiczem?
Tak dokładnie tego nie pamiętam. Już trochę czasu minęło. Spotkałem najpierw jego brata Piotra - jeszcze tutaj w Krakowie, kiedy byłem klerykiem. I to potem było naturalne, że ta znajomość jakoś się pojawiła, bo byłem duszpasterzem akademickim, Paweł wtedy studiował prawo.
No właśnie, w Gdańsku. Bo to był maj 1988 roku.
Tak, oczywiście spotkaliśmy się wcześniej. Ja zacząłem naszą pracę w Gdańsku w 1985 roku. Właściwie na samym początku było bardzo tragiczne wydarzenie, ponieważ jak gdyby wchodząc w tę pracę, wtedy ZOMO zabiło Marcina Antoniewicza - studenta Uniwersytetu Gdańskiego. Więc to też były wydarzenia bardzo dramatyczne. To był czas wielkich zmagań, demonstracji...
...i strajków. Tak jak w '88 roku, kiedy studenci na Uniwersytecie Gdańskim strajkowali. Paweł Adamowicz był liderem tego strajku, a ojciec odprawiał mszę w auli dla studentów.
Dlatego że prosił, abym tę mszę świętą odprawiał. Czyli on był gospodarzem tego strajku. No i to było bardzo naturalne. A potem, kiedy ten strajk został zakończony, też staraliśmy się, żeby jemu się nic złego nie przytrafiło i na szczęście wtedy nic się złego nie stało.
Kiedy przychodzi śmierć, szczególnie ta niespodziewana, zmagamy się z pytaniem: "Dlaczego?". Ojciec próbuje szukać w takich chwilach odpowiedzi czy tak po ludzku - po prostu rozkłada ręce?
Oczywiście to jest sytuacja zupełnie nieprzewidywana. Oczywiście człowiek wspomina każde z tych spotkań, bo przecież to nie było ostatnie spotkanie w maju 1988 roku. Potem były jeszcze spotkania - kiedyś w Rzymie, potem spotkanie - mniej więcej dobry rok temu - w Gdańsku, więc... Oczywiście świadomość, że ta śmierć przyszła zupełnie nieoczekiwanie, absurdalnie, z ręki człowieka chorego psychicznie jak już dzisiaj wiemy, przestępcy... I coś jest takiego zupełnie absurdalnego. Oczywiście można szukać odpowiedzi ludzkich, czy tego typu imprezy powinny być lepiej zabezpieczone, czy uczyniono wszystko, żeby do tego nie doszło. I to są pytania innych. My stawiamy to pytanie w kategoriach: dlaczego człowiek w pełni sił, mąż, ojciec dzieci, odchodzi w sposób tak brutalny, nieoczekiwany... Nie mamy żadnych innych... Stajemy w tajemnicy i każde słowo - poza milczeniem - jest tutaj nieodpowiednie.
No tak, mawiamy, że milczenie jest złotem. Ale to, co od wczoraj mogliśmy usłyszeć, a raczej przeczytać w internecie, musi zastanawiać. A może bardziej zmartwić. Nie wszyscy milczą. Nie wszyscy, którzy być może powinni. Nawet w takim momencie nie wszyscy potrafią rozstać się z nienawiścią i agresją.
To jest już zupełnie inny problem. Zresztą to jest tak, że ta agresja istnieje od dłuższego czasu. Taki mord polityczny - zdajemy sobie z tego sprawę - miał miejsce ponad osiem lat temu. To była zbrodnia, którą popełnił Ryszard Cyba. I dokładnie, zbrodnia polityczna, na zimno. Tutaj jest zupełnie inna sytuacja. I to też trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć. Oczywiście, sytuacja w której emocje górują - ale czasami tak to czynią politycy... Jak gdyby są rozbujane emocje i człowiek zapomina o tym, że nasze uczucia, że nasze emocje mają być podporządkowane rozumowi. Jest również coś takiego, jak pewne samoograniczenie. To znaczy świadomość tego, że własnie rozum każe mi panować. Nie być niewolnikiem emocji. Zwłaszcza niedobrych.
Zwykle po tragedii przychodzi refleksja. Ona zostaje na chwilę. Czasem dwie. Ale potem dogania nas codzienność. I ta nienawiść, o której mówimy - wraca. I bierze górę. Jak zrobić, żeby tak nie było?
Zawsze to jest okazja, pewnie bardzo bolesna, żeby zastanowić się nad tym, co to oznacza "dobro wspólne" - czy istnieją jakieś dobra partykularne. Ludziom zdarza się, że przecież mają jakieś zyski niezbyt legalne i tutaj trzeba też jasno powiedzieć, że to czego oczekujemy od życia publicznego, to jest transparencja, uczciwość, a od osób odpowiedzialnych za życie społeczne oczekujemy ofiarnej służby.
Ale czego dzisiaj oczekuje ojciec od polityków?
Na pewno oczywiście tutaj trzeba powiedzieć: politycy nie są bezpośrednio sprawcami, sprawcą jest konkretny przestępca, konkretny człowiek z imienia i nazwiska, więc na pewno to jest kwestia uregulowań tego typu zgromadzeń publicznych, których... Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że jakiś szaleniec będzie chciał się pokazać i to jest kwestia uregulowań prawnych czy pewnych restrykcji, które są w tym wypadku konieczne, bo przecież w wielu krajach w związku na przykład z terroryzmem Islamskim stosuje się różne zapory, żeby nikt żadną ciężarówką nie rozjechał ludzi świętujących, więc tutaj też pewnie trzeba jakieś... To są specjaliści, akurat nie duchowni będą mówili, jakie najlepsze środki trzeba podjąć, natomiast politycy muszą zastanowić się nad swoją odpowiedzialnością, językiem, którego używają, bo często jednak po prostu - to mam nadzieję, że już to zdążyłem powiedzieć - usiłują bardzo rozbudzać emocje. Często jest w tym wiele rzeczy fałszywych. Mamy do czynienia z tym, co filozofowie nazywają nieklasyczną definicją prawdy - czyli za prawdę uważamy to, co jest dla nas użyteczne. Natomiast nie mamy powrotu do tego, co się nazywa klasyczną definicją prawdy, czyli odpowiedniością rzeczywistości i naszej wypowiedzi. Więc prawda w życiu publicznym jest też koniecznie potrzebna - prawda traktowana z pewną pokorą. Polityk ma troszczyć się o dobro miasta, polis, a więc ma troszczyć się o to, aby rzeczywiście wspólnota funkcjonowała sprawnie, żeby to dobro wspólne było bronione.
A propos tej wspólnoty - Jerzy Owsiak ogłosił, że rezygnuje z kierowania Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. No i tłumaczy to m.in. stopniem krytyki, który jego zdaniem w Polsce rozszerzył się - jak mówił - w sposób haniebny.
Ja myślę, że to jest kwestia bardzo istotna. To jest naturalne, że osoby publiczne są poddane krytyce i nikt nie jest wolny od krytyki. Przecież często słyszymy tę krytykę, czasami bardzo ostrą, wobec duchownych, więc trudno też żądać, żeby ktoś był pozbawiony krytyki. Jeżeli będą odpowiednie organy mówiły, że tego typu impreza została źle zabezpieczona, no to człowiek musi też przyjąć wszystkie konsekwencje, które wynikają z tego, że nie zapewniono należytych środków bezpieczeństwa. Takie są zasady działania.
Ale tu chyba nie o tę krytykę chodzi - dotyczącą tego, co się wczoraj wydarzyło w Gdańsku, ale też wiele miesięcy czy lat krytyki wcześniejszej.
Ale to jest kwestia tego, że człowiek podejmuje pewne ryzyko. Jeżeli ktoś działa publicznie, to się naraża na krytykę. Jeżeli ona jest niesprawiedliwa, to jest inna kwestia. Ale to nie znaczy, że człowiek jest w ogóle wyłączony spod krytyki.