"Szczerze powiem, że tu (we Lwowie) były mocne ataki. Zniszczono cztery podstacje elektryczne. Żeby je naprawić potrzeba miesięcy, ale mamy alternatywę. Lwów ma światło, wodę, transport publiczny i wszystko pracuje. Jasne, że mamy rezerwy, o których niedużo mówimy, ale zima będzie ciężka. (…) Wykorzystamy wszystkie metody, nawet te sprzed 100 lat. Musimy przeżyć” – tak o zniszczeniach spowodowanych przez rosyjskie ostrzały mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM mer Lwowa Andrij Sadowy.
Rosjanie wszystkie miasta atakują, ale jesteśmy już przyzwyczajeni. Większa ilość rakiet jest niszczona przez nasze systemy obrony przeciwrakietowej. Jeżeli Ukraina otrzymuje najnowsze systemy, Patrioty, wtedy oni nie mają szans na zaatakowanie naszych miast. Teraz jest taki nastrój, żeby iść dalej. Zabrać Chersoń, zabrać wszystkie nasze terytoria. Rozumiemy, że to jedyna szansa. Ta wojna nie trwa osiem miesięcy czy osiem lat. Ona trwa 400 lat - mówił Sadowy o sytuacji w Ukrainie.
Dopytywany o to, jak w Ukrainie funkcjonują aktualnie szkoły, odpowiedział: Do poniedziałku dzieci normalnie chodziły do szkoły, ale kiedy w poniedziałek i wtorek, a także wczoraj były ataki, to lekcje prowadzono on-line. Od poniedziałku planujemy powrót do normalnych zajęć. Każda szkoła ma swój schron. To są takie realia naszego życia. To ciężko zrozumieć, trzeba tu przyjechać. Z jednej strony strzelają, z drugiej strony młodzież śpiewa piosenki, remontujemy, naprawiamy.