"Gorący konflikt na linii PiS – PO służy obu tym partiom i osłabia 'trzecią siłę' w samorządach. (…). Nie sądzę, że można byłoby powiedzieć (po wyborach – Red.), że PiS zostanie bez opozycji. W wyborach zostanie zweryfikowana pozycja PiS-u z sondaży" - powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Rafał Matyja, komentując finalny etap kampanii samorządowej. "To są bardzo ważne wybory (...), one są po 3-letnim poście" - dodał Matyja.
Te słowa przypominają mi ciepłe słowa o Edwardzie Gierku, to jest zagrywka wyborcza. Jarosław Kaczyński wie, że w ten sposób może pozyskać część wyborów, którym nie podobała się anty-post-komunistyczna retoryka PiS - stwierdził Rafał Matyja, komentując słowa prezesa PiS, który nie wykluczył teoretycznie koalicji PiS z SLD.
Politolog skomentował także spot wyborczy PiS związany z kryzysem migracyjnym. Jeżeli to nie jest głupota, to może być jeszcze strach PiS-u przed wynikiem wyborów, to znaczy, że może przyszły jakieś sondaże (...). Dziś PiS próbuje odgrzewać strach. Moim zdaniem, nie jest to ani skuteczne, ani przyzwoite - powiedział. PiS jest niewrażliwy na negatywne skutki działań zagranicą. To na przyszłość toruję drogę dla anty-unijnych emocji. PiS sobie, i nam wszystkim, robi krzywdę - tak z kolei Matyja odniósł się do działań PiS-u podejmowanych na forum Unii Europejskiej.
Czy taśmy zaszkodziły Morawieckiemu, czy udało się PiS-owi "rozmasować" ten temat ? - pytał Marcin Zaborski w internetowej części Popołudniowej Rozmowy w RMF FM. "Udało się to zmiękczyć w obrębie własnego elektoratu" - powiedział Matyja. "To zostanie na dłuższy czas jako źródło nieufności do Mateusza Morawieckiego i przeszkoda w idealizowaniu tej postaci wśród wyborców PiS-u" - ocenił. Nasz gość na pytanie czy "teflonowa powłoka" Mateusza Morawieckiego ucierpi z powodu taśm, odpowiedział: "Mogą się pojawić rysy na tym idealnym obrazie".
Marcin Zaborski RMF FM: Mieliśmy kiedyś taki wyborczy dylemat: polska solidarna czy polska liberalna - to hasła sprzed lat, a dzisiaj przed jakim dylematem wyborczym stoimy?
Rafał Matyja politolog: To nie był dylemat, tylko sprytne nazwanie przez PiS ówczesnego konfliktu i dzisiaj była bardzo duża walka i między PiS-em, i między PO o to, jak te wybory są sformatowane, ale też między tymi dwiema partiami a resztą świata, bo gorący konflikt między tymi dwiema partiami służy im obu - oczywiście ja wiem, że one się kłócą ze sobą o władzę - ale osłabia tą trzecią siłę w samorządach. W Warszawie dobrze to widać, że jak jest dobrze sformatowany, to właściwie nie ma tej trzeciej siły. Ten konflikt został nazwany przez PO pierwszym krokiem w walce o odsunięcie PiS-u od władzy i postawieniu Polski na dobre tory, a przez PiS na różne sposoby. Po pierwsze, na próbę uzdrowienia samorządu zepsutego - to w takiej wersji bardzo antagonistycznej, a w drugiej - to gdzie będzie prezydent, albo wójt z partii rządzącej, temu będzie dobrze, bo od rządu dostanie.
Inny politolog, Marek Migalski ułożył taki analityczny bon mot. On stwierdził, że w tych wyborach chodzi o początek końca albo władzy PiS-u, albo opozycji. Sprytnie?
To pierwsze, to może jeszcze być, natomiast opozycja nie może w taki sposób przegrać, żeby był to początek końca opozycji jako takiej. Może być kłopot dla Grzegorza Schetyny jeśli przegra bardzo wysoko - nie sądzę, żeby tak było - mógłby być koniec PSL-u, gdyby PSL miał wynik na poziomie 5-6 proc., ale tak żebyśmy mogli powiedzieć, że PiS zostanie bez opozycji? Nie sądzę, że to jest stawka tych wyborów. Może być tak rzeczywiście, że zweryfikowana zostanie pozycja PiS-u z sondaży. Zobaczymy.
Uwagę zawsze skupiają na sobie najwięksi gracze PO i PiS, ale przecież w tych wyborach czy ogólnie w sejmikach i PSL, i być może SLD to mogą być te siły polityczne, które mogą stać się języczkiem uwagi, no bo to od nich mogą zależeć koalicje.
Tak, cztery lata temu pięćdziesiąt parę procent miały PO i PiS. Połowa ludzi nie głosowała w sejmikach na nie, a w dużych miastach, w miastach średnich jeszcze gorzej te wyniki wyglądały, bo bardzo często - z resztą teraz też tak jest w Gdańsku, Szczecinie - że duże szanse mają kandydaci spoza tej dwójki, a im dalej i głębiej, tym takich kandydatów jest więcej. Nie w całej Polsce jest walka między Trzaskowskim a Jakim.
To co pan słyszy, kiedy słyszy pan Jarosława Kaczyńskiego, mówiącego, że koalicja Prawa i Sprawiedliwości z Sojuszem Lewicy Demokratycznej jest jak najbardziej możliwa? Nie jest wykluczona.
To mnie się przypominają te ciepłe słowa o Edwardzie Gierku. To jest gra wyborcza. Jarosław Kaczyński wie, że w ten sposób może pozyskać część tych wyborców, którym nie podobała się antykomunistyczna czy anty-postkomunistyczna retoryka PiS-u.
Czyli PiS nie chce pomóc SLD, tylko PiS chce pomóc sobie?
Oczywiście, tak. To nie ma nic wspólnego z SLD.
A jednocześnie Prawo i Sprawiedliwość wyraźnie uderza w PSL.
Oczywiście, przepraszam, bo jeszcze teraz nasunął mi pan myśl. Oczywiście, może być to próba przesunięcia części wyborców z Platformy na SLD, ale nie sądzę, że to jest ta kalkulacja. To jest raczej standardowe łagodzenie, czy raczej przymilanie się do dawnego elektoratu SLD, że przecież można głosować na PiS.
A wyobraża pan sobie koalicję PiS-u z SLD?
Widziałem tę koalicję w sprawach radiofonii i telewizji, tak kiedyś, prawda?
No tak tylko rzeczywistość trochę pobiegła do przodu...
No pobiegła...
...i coś tam się zmieniło po drodze.
Dzisiaj jest trudniej, ale na szczeblu lokalnym różne rzeczy są możliwe. Ale uważam, że generalnie jest to zagrywka retoryczna, zagrywka wyborcza, żeby jeszcze pozwolić PiS-owi się otworzyć na jakiś jeden, dwa procent wyborców, którzy mogą przepłynąć z dawnego elektoratu lewicowego.
A propos procentów są politycy, którzy mówią, że to będą najważniejsze wybory...
Od 2015 roku...
Nie, od 30 lat. Jeśli tak, to frekwencja w tych wyborach powinna nas powalić.
Nie, ale to będą najważniejsze kolejne wybory od lat. Poważnie mówiąc: to są bardzo ważne wybory. Ja uważam, że samorządowe są bardzo ważne. Tu się różnię od wielu komentatorów, dla których to nie jest tak istotne. To są rzeczywiście wybory samorządowe, które odgrywają jeszcze dużą rolę, jeśli chodzi o świat rywalizacji politycznej, bo one są po trzyletnim poście. Po 3 latach bez żadnych wyników. No i uzyskujemy jakąś namiastkę wiedzy o tym, jak się zachowa polskie społeczeństwo w tym cyklu wyborczym. Poprzednio otwierały je wybory do Parlamentu Europejskiego, tym razem otwierają je samorządowe.
Wybory 4 lata temu, te wybory samorządowe, to były wybory w frekwencją 47 proc., a miesiąc przed wyborami sondaże CBOS dawały, czy zapowiadały, że pójdzie głosować 55 proc. badanych.
Proszę się przy mnie nie powoływać na CBOS, to jest - że tak powiem - raczej przedmiot rozmaitych żartów od lat, jeśli chodzi o sondaże czysto polityczne. Co ciekawe, CBOS zadaje dużo ciekawych pytań niedotyczących partii. Natomiast w tych dotyczących partii no to...
Nie, samo głosowanie. Czy chcecie głosować - pyta CBOS przed wyborami i wtedy 55 proc mówi: "Będziemy głosować". Dzisiaj na miesiąc przed wyborami takich odpowiedzi "Będziemy głosować" było 71 proc. Czy jest w tym jakaś zapowiedź zmiany zdecydowanie wyższej frekwencji w wyborach?
Nie ufam sondażom przedwyborczym CBOS-u od lat.
Dlaczego na końcówce kampanii PiS sięgnęło po taką kartę migracyjną i odwołało się do strachu przed uchodźcami?
Jeżeli to nie jest głupota to to może być jeszcze strach PiS-u przed wynikiem wyborów, tzn. że jakieś sondaże przyszły, że coś jest źle. To jest bardzo ryzykowne dla PiS-u z dwóch powodów. Po pierwsze, PiS nie ma tutaj czystego sumienia jakby chciał, tzn. do Polski napływa fala rozmaitego rodzaju imigracji, zresztą mieliśmy skandal wokół wiceministra rządu PiS-u dotyczący tego. PiS nie będzie realizował tak restrykcyjnej polityki antyemigracyjnej jak głosi, więc być może przygotowuje grunt, pod partię, która z tego go rozliczy, która będzie na prawo od niego, albo będzie jakąś mutacją dzisiejszego Kukiz’15 i daje im argumenty do ręki. Pomijam już obrzydlistwo tego klipu, bardzo ładną dzisiaj widziałem analizę politykiwsieci, która pokazała jakie słowa klucze są w reakcjach, myślę, że to jest zdrowa reakcja i pokazuje, że to może już nie działać tak jak w 2015 roku. Wtedy jednak panika była w Europie, dzisiaj PiS próbuje odegrać jakiś strach, uruchomić jakąś mobilizację wyborczą. Moim zdaniem ani skuteczne, ani przyzwoite, no nic dobrego nie da się o tym powiedzieć.
A komu Zbigniew Ziobro pomógł w kampanii wyborczej, składając swój wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie czy zgodny z konstytucją jest jeden z zapisów unijnego traktu?
Wie pan co, ja tu jestem bardzo sceptyczny, bo rozmawiając bardzo często z ludźmi, którzy się trochę interesują polityką - a nie bardzo interesują polityką, jak my dwaj - wiem, że dostrzegalność tego typu rzeczy jest bardzo niewielka. Żeby zrozumieć dokładnie, o co tym chodziło, jakie są konsekwencje itd. trzeba przy telewizorze spędzić dłuższy czas, a mało ludzi w Polsce to robi.
To upraszczając pytanie...
To może nie mieć znaczenia dla tej rozgrywki wyborczej.
Czy pan wierzy w to, że ktoś w rządzie albo w Prawie i Sprawiedliwości, naprawdę myśli o wyprowadzeniu Polski z Unii Europejskiej, bo takie są komentarze opozycji?
Myśli to jest w ogóle bardzo skomplikowane pytanie, bo ja bardzo często zastanawiam się, o czym myślą, jak robię różne rzeczy. Wie pan co, są niewrażliwi na negatywne skutki tego typu działań zagranicą, bo stawia to Polskę w roli takiego partnera, z którym się nie zawiera koalicji - o tym bardzo często mówiono, Unia Europejska stoi za dziesiątkami zawieranych koalicji w różnych sprawach - ale druga rzecz, która jest znacznie ważniejsza - to toruje na przyszłość drogę takim antyunijnym emocjom. W jakimś momencie można nie zdążyć ich opanować, więc PiS robi nam wszystkim krzywdę, natomiast intencje mnie w tej chwili mało interesują. Słucham antyunijnych wypowiedzi np. prezydenta Andrzeja Dudy, to nie wiem, czy są tam jakieś wielkie intencje, i czy to jest po głębokim namyśle, rozmowie i konsultacjach z doradcami, czy tak się to powiedziało. Wszystko jedno, ale to jest daleko idąca nieodpowiedzialność.
(nm, mch, ph)