"Abonament jest nie do uratowania" – stwierdził gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM Robert Kwiatkowski. Zdaniem byłego prezesa TVP, to budżet państwa będzie przejmował finansowanie mediów publicznych. "Nie da się szybko naprawić mediów publicznych" – zastrzegł Kwiatkowski. Według niego jedną z przyczyn „odejścia od modelu dobrej telewizji” jest zepsucie poziomu kultury politycznej, która „ześlizguje się w stronę agresywną”, przy obserwowanym „narastaniu atmosfery konfrontacji i wrogości”.

Abonament jest nie do uratowania. (...) Oczekiwania społeczne i praktyka ostatnich lat spowodowały, że abonament to nie będzie - czy nie powinna być - podstawowa forma finasowania mediów publicznych - mówił gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Na pytanie Piotra Salaka, czy tę rolę powinien przejąć budżet państwa, Robert Kwiatkowski odparł: Tak, niestety.

Na wątpliwość, że to oznacza uzależnienie mediów publicznych od polityków, gość RMF FM stwierdził: Tak, ale BBC też jest właściwie finansowane ze środków budżetowych czy parabudżetowych. Abonament to nie jest nic innego jak parapodatek. Wszystko polega na jakiejś kulturze politycznej. Jak się umówimy, że ta telewizja będzie zdobywana i oddawana w rytm kadencji politycznych, partyjnych, parlamentarnych to tak się stanie. Jak się umówimy, że to ma jednak służyć całemu narodowi, wszystkim widzom, wyborcom, to będzie tak, jak się umówimy.

Zdaniem Kwiatkowskiego, który był prezesem telewizji publicznej w latach 1998-2004, a obecnie wchodzi w skład Rady Mediów Narodowych, dopiero w czasach Jacka Kurskiego poziom TVP uległ całkowitemu zepsuciu. Jak stwierdził, po 2016 r. media publiczne stały się "wydziałem propagandy Nowogrodzkiej" (od siedziby PiS - przyp. red.).

Standardy zostały potwornie obniżone - ocenił.

Ci, którzy pracowali na pierwszej linii frontu propagandowego za czasów Kurskiego, powinni odejść - oświadczył były szef telewizji publicznej, zastrzegając, że nie jest "zwolennikiem odpowiedzialności zbiorowej".

Kwiatkowski: Postawienie mediów publicznych w stan likwidacji mogłoby pomóc w ich odbudowie

Wydaje mi się, że to mogłaby być interesująca droga i taka konstrukcja do naprawy mediów publicznych. Być może, jak to wielu kiedyś mówiło "tego" Woronicza to trzeba najpierw zaorać, a potem obok budować coś od początku. Mnie się to wówczas wydawało absurdalne, ale być może sytuacja dojrzała do tego, żeby postawić jedną czy drugą spółkę w stan likwidacji i obok próbować tworzyć prawdziwe publiczne media - mówił Robert Kwiatkowski pytany o to, czy media publiczne powinno się postawić w stan likwidacji.

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Piotr Salak zapytał swojego gościa także o to, dlaczego media publiczne są nadal tak atrakcyjne dla polityków.

Politycy istnieją dlatego, że kontaktują się ze swoimi wyborcami. Póki co, zwłaszcza telewizja jest tym medium, przy pomocy którego ten kontakt jest najłatwiej osiągnąć. Więc tak długo, jak nie będzie alternatywnych środków komunikacji, a te, jak wiemy, już się pojawiają, tak długo oczekiwanie i nadzieja, że telewizja mnie, polityka, mnie polityczkę pokaże, będzie istniało i będzie w pewnym sensie uzasadnione. Te kabaretowe sceny, kiedy to wokół jakiegoś polityka z pierwszych stron gazet -Tuska, Kaczyńskiego czy kogokolwiek, w drugim szeregu tam się jacyś posłowie przepychają, żeby tylko się znaleźć w kadrze. To, co być może śmieszy wielu np. słuchaczy RMF-u, ma swoje uzasadnienie racjonalne. Bo to jest ułomna, ale jednak forma kontaktu ze swoimi wyborcami - odpowiedział były szef telewizji publicznej.

Czy wynik wyborczy Lewicy to sukces? "Pan żartuje"

W programie pojawił się też wątek wyborów parlamentarnych. Czy Robert Kwiatkowski powiedziałby dziś, że Lewica wygrała ostatnie wybory parlamentarne? 

Pan żartuje. To jest dwa razy mniejszy klub. Pół miliona wyborców odpłynęło. To jest jakaś jedna trzecia wyborców mniej. Lewica oczywiście "wygrała" na wyborach dzięki temu, że znani lewicowi politycy, jak Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz osiągnęli dobry wynik - mówił Kwiatkowski. 

Czy za ten wynik odpowiada więc Włodzimierz Czarzasty? 

W pewnym sensie na pewno. On rządzi i to rządzi niepodzielnie. I przede wszystkim on odpowiada za wyłączenie takich demokratycznych bezpieczników w partii. Bo do tego by nie doszło, gdyby nie to, że właściwie nie było mechanizmów takiej wewnątrzpartyjnej demokracji - dodał członek Rady Mediów Narodowych, delegowany do tego gremium przez Lewicę. 

Kwiatkowski przyznał też, że jego relacje z Włodzimierzem Czarzastym, współprzewodniczącym Nowej Lewicy, ustały.

Kwiatkowski: Podoba mi się postępowanie Partii Razem

Kwiatkowski, krytykując Lewicę, skomplementował jednak Partię Razem. 

Akurat partia Razem mi się podoba, to znaczy jej postępowanie mi się podoba. Ja nie podzielam tego systemu wartości. Ja jestem z innej lewicy. Ale podoba mi się ich przekonanie co do spraw, o które walczą i ich skuteczność. Też mi się podoba to, jak oni rozgrywają Nową Lewicę. Jest to nie tylko podziwu godne, ale czasem wesołe. Partia Razem zwiększyła swój stan posiadania, ma więcej posłów i ma dwoje senatorów, w tym wicemarszałek Senatu Magdę Biejat. To po pierwsze. Po drugie oni zaczynają odgrywać rolę takiej wewnętrznej opozycji w dopiero rodzącej się koalicji rządowej, bo oni zapowiedzieli, że poprą rząd Tuska, ale do rządu nie wejdą. W sytuacji, w której dochodzi do znacznych obostrzeń budżetowych, niełatwo wyobrazić sobie, jak trudne decyzje ten rząd będzie miał do podjęcia. I to będą decyzje, które oczywiście będą firmować ministrowie i wiceministrowie z Nowej Lewicy. Co wówczas będzie robiła partia Lewica Razem? Nietrudno się domyślić - mówił Robert Kwiatkowski.