"Jeżeli nie stanie się nic złego po stronie Trzaskowskiego i jeżeli władza nie przygotowuje się do sfałszowania wyborów, to Andrzej Duda jest skazany na porażkę" – skomentował Jan Lityński w Popołudniowej rozmowie w RMF FM kampanię wyborczą, która od nowa wystartowała, po ogłoszeniu nowej daty wyborów.
Jan Lityński przyznał w Popołudniowe rozmowie w RMF FM, że jeszcze przed wyborami w 2015 roku wiedział, że ubiegający się o reelekcję Bronisław Komorowski je przegra. Kiedy obejrzałem wyniki badań przed drugą prezydentura Kwaśniewskiego i zobaczyłem, jakie były wówczas notowania. Kwaśniewski miał notowania na dwa tygodnie przed wyborami, nawet na kilka dni przed wyborami w ostatnich badaniach, miał wynik ponad 60 proc., a zakończył z wynikiem bardzo dobrym - 52 proc. Ja wtedy zacząłem alarmować, dlatego, że to oznaczało, że urzędujący prezydent przy urnie traci i traci bardzo wyraźnie - mówił były doradca prezydenta Komorowskiego.
Było bardzo trudno alarmować, dlatego, że Ci, którzy odpowiadali za kampanię właściwie nie odbierali telefonów i trudno było do nich dotrzeć - dodał gość Marcina Zaborskiego
Trumna była gotowa już po pierwszej rundzie, a jeszcze pomysł, który wtedy powstał - pomysł z referendum - to już było wbijanie gwoździ do tej trumny i ona została zamknięta i tak to się skończyło - podsumował kampanię Bronisława Komorowskiego. Gdyby na czele kampanii stał agent PiS-u to byśmy wygrali, bo on musiałby udawać, że coś robi.
Marcin Zaborski podczas Popołudniowej rozmowy w RMF FM zwrócił uwagę, że wielu komentatorów i zwolenników opozycji porównuje aktualną kampanię Andrzeja Dudy z kampanią Bronisława Komorowskiego, wskazując podobieństwa, które sprawią, że obecny prezydent - ich zdaniem - nie może liczyć na reelekcję. Zaborski zapytał swojego gościa, czy jego zdaniem również można postawić znak równości między obecną kampanią Andrzeja Dudy, a tą Bronisława Komorowskiego z 2015 roku. Jeżeli nie stanie się nic złego po stronie Trzaskowskiego i jeżeli władza nie przygotowuje się do sfałszowania wyborów, to Andrzej Duda jest skazany na porażkę - skomentował Jan Lityński.
Gość Marcina Zaborskiego komentował również to, jak kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta odnosi się w swoich wypowiedziach do analogii, związanej z częściowo wolnymi wyborami 4 czerwca 1989 rok. Rafał Trzaskowski słusznie odwołuje się do tego mitu, który stworzył wolną Polskę. W tej chwili jest podobna sytuacja. Różnica jest taka, że tamta władza nie była przekonaną, że może rządzić, a teraz władza trzyma się kurczowo władzy - mówił Lityński.
Marcin Zaborski zwrócił uwagę, że niektórzy politycy opozycji i komentatorzy porównują obecną władzę, do rządów PZPR. Zdaniem Jana Lityńskiego analogia jest słuszna: Nie mamy do czynienia z rządami totalitarnymi, ale z systematem autorytarnym już tak. Wystarczy obejrzeć telewizję publiczną.
W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Marcin Zaborski zapytał swojego gościa, czy Andrzej Duda mógłby go czymś do siebie przekonać. Mógłby - gdyby zrezygnował z kandydowania - odpowiedział Jan Lityński.
Były doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego dodał, że nie ma możliwości, żeby w wyborach mógł oddać głos na urzędującego prezydenta. Z punktu widzenia interesów mojego kraju ten prezydent jest prezydentem szkodliwym, który niszczy morale mojego kraju - powiedział Lityński.
Zdaniem byłego opozycjonisty z czasów PRL prezydent i rząd reprezentujący różne obozy polityczne to dobre rozwiązanie. Kohabitacja bardzo często przynosi dobre rezultaty. Ja mam nadzieję, że od tego momentu skończy się parodia Sejmu, bo w tej chwili mamy parodię Sejmu. Mam nadzieje, że wybór Rafała Trzaskowskiego spowoduje to, że Sejm zacznie być traktowany jako Sejm - powiedział Lityński. Dodał też, że "gdyby Rafał Trzaskowski został prezydentem, on by z rządem współpracował. Komorowski rozgrywał to, moim zdaniem zbyt mało spektakularnie, w ten sposób, że jego współpracownicy pracowali przy powstawaniu ustaw rządowych i w związku z tym ich nie wetował. I może to był błąd. Andrzej Duda z nikim nie współpracuje, w ciągu 15 min. podpisuje ustawy, których nawet nie czyta."
4 czerwca przypada 31. rocznica pierwszych, częściowo wolnych wyborów parlamentarnych. Z tej okazji Marcin Zaborski zapytał swojego gościa, czy przeniósłby coś z tamtego Sejmu do dzisiejszego. Chęć współpracy i chęć pracy - odpowiedział Lityński. Tamten Sejm był niezwykle pracowity. Przeprowadzał bardzo trudne ustawy, w bardzo trudnych warunkach, przy rozwalającej się gospodarce. Na komisjach zawieszało się swoją przynależność partyjną, dyskutowało się nad problemem. Nie zamykało się ust opozycji - dodał były opozycjonista.
Marcin Zaborski, RMF FM: Naszym gościem jest Jan Lityński, były doradca prezydenta Komorowskiego i były poseł m.in. w Sejmie wybranym 4 czerwca 89 roku. Dzień dobry. Możemy rozmawiać naprawdę szczerze?
Jan Lityński: No, staram się.
Wiedział pan 5 lat temu, przed wyborami prezydenckimi, że je przegracie?
Tak
Kiedy?
Kiedy obejrzałem wyniki badań przed drugą prezydenturą Kwaśniewskiego i zobaczyłem, jakie były wówczas notowania. Kwaśniewski miał notowania na 2 tygodnie przed wyborami, nawet na kilka dni przed wyborami, w ostatnich badaniach miał wynik ponad 60 proc. A zakończył z wynikiem bardzo dobrym, ale 52. I ja wtedy zacząłem alarmować. Dlatego, że to oznaczało, że urzędujący prezydent przy urnie traci. I traci bardzo wyraźnie.
No właśnie nad tym się zastanawiam. Czy wtedy ktoś miał odwagę w Pałacu Prezydenckim powiedzieć: "Król jest nagi"? Czy ktoś alarmował i mówił "Zbliżamy się do przepaści"?
Było bardzo trudno ale, dlatego że ci, którzy odpowiadali za kampanię właściwie nie odbierali telefonów. I trudno było do nich dotrzeć.
Pan był doradcą prezydenta do spraw kontaktów z partiami politycznymi. I przychodził pan do prezydenta i mówił: "na zapleczu są sabotażyści. Albo przynajmniej lenie"?
Nie sabotażyści. Ja powiedziałem już wtedy, że my przegramy te wybory, jeżeli się nic nie zmieni. Trumna była gotowa po pierwszej turze. A jeszcze pomysł, który w nocy powstał, czyli pomysł referendum, to było wbijanie gwoździ do tej trumny. I ona została zamknięta. I to tak to się skończyło. Dodatkowo jeszcze wymyślono, tutaj już bardzo alarmowałem, podobnie jak Henryk Wujec, spacer po Krakowskim Przedmieściu, który był również jednym z tych gwoździ.
Z suflerką.
Z suflerką, ale suflerka była tylko dodatkiem. Natomiast pomysł, że się spaceruje po Krakowskim Przedmieściu, a nie idzie się np. przed Hutę Warszawa czy gdzie indziej, był pomysłem...
Ale Bronisław Komorowski lepiej poradziłby sobie w Hucie Warszawa niż na Krakowskim Przedmieściu?
Nie było żadnego planu. Ja powiedziałem tak, że, gdyby na czele kampanii stał agent PiS-u, to byśmy tę kampanię wygrali, bo on musiałby udawać, że coś robi. Natomiast tutaj cokolwiek było robione, to było robione obok. Puszczenie ponad 20 "Bronkobusów", w których, jak wiadomo, nie mogło być Bronka w dwudziestu "Bronkobusach", było również posunięciem fatalnym. Dlatego że ludzie przychodzili zobaczyć prezydenta, a wychodzili jacyś ludzie, którzy nie byli prezydentami. Więc to wszystko razem było po prostu przerażająco złą kampanią.
Tak. I pan mówił po latach, np. TVN 24 tak: "Były dwa głosy wtedy. Jeden głos taki, żeby Komorowski nie wygrał w pierwszej turze, bo wtedy będzie pokorniejszy. A drugi, żeby w ogóle nie wygrał, bo wtedy odwróci się sytuacja i Platforma Obywatelska wygra wybory".
To koledzy z Platformy Obywatelskiej coś takiego wymyślili. To świadczy o tym, że wówczas ta partia zasługiwała na przegraną.
No dzisiaj słyszy pan głosy m.in. polityków Platformy, którzy mówią, że sytuacja dzisiaj jest podobna jeśli chodzi o kampanię Andrzeja Dudy, do tej kampanii Bronisława Komorowskiego. Pan też by postawił taki znak równości?
No nie. Bo jednak Bronisław Komorowski miał ogromne zasługi na arenie międzynarodowej. Był bardzo ceniony. Ja to widziałem w Pradze, gdzie w przeciwieństwie do prezydenta Zemana, którego wygwizdywano, Bronisława Komorowskiego oklaskiwano. Bronisław Komorowski miał bardzo dobre stosunki z wszystkimi przywódcami świata. Tutaj mamy do czynienia z sytuacją kompletnie odwrotną.
Ale ja nie pytam o porównanie prezydentur, tylko kampanii wyborczych. Bo jest pewna nadzieja w politykach opozycji dzisiaj, że skoro Andrzejowi Dudzie spadają notowania tak, jak spadały Bronisławowi Komorowskiemu, to przecież wszystko może się wydarzyć.
Moim zdaniem, jeżeli nie stanie się nic złego po stronie Trzaskowskiego, a mam nadzieję, że nic złego się nie stanie. Jeżeli władza nie sfałszuje wyborów, to niewątpliwie Andrzej Duda jest skazany na porażkę.
Ale widzi pan ten problem, który widział pan wtedy z bliska pomiędzy prezydentem, a rządem, czy zapleczem parlamentarnym? Bo dzisiaj chociażby widzi pan prezydenta i premiera razem. Premier, na sugestię prezydenta prosi o wotum zaufania w Sejmie, pokazując, że działają razem, zgodnie, spójnie.
No tak, ale jak mój premier, premier mojego kraju mówi o opozycji w jednym zdaniu, że opozycja kołysze tą łodzią i sypie piasek w tryby. Ja nie wiem, jak można na łódce sypać piasek w tryby...
Nie takie rzeczy politycy mówili. Dobrze pan o tym wie.
...a następnie albo tuż przedtem mówi o natrętnych muchach czy coś takiego, to moim zdaniem to jest przekroczenie wszelkich możliwych granic. I stanie tych dwóch panów przy rozkopanym rowie, kompletnie niepotrzebnej inwestycji, która psuje środowisko, czyli przekopywanie Mierzei Wiślanej - jest kompromitujące. Bronisław Komorowski nie miał kompromitujących wystąpień.
No tutaj jego przeciwnicy się pewnie z panem nie zgodzą, ale to na razie zostawmy.
Ja wiem. Powiedzą, że stanął gdzieś w parlamencie japońskim, coś powiedział. No w porównaniu do tego, co każdego nieomal dnia albo w każdej wypowiedzi mówi prezydent Andrzej Duda, np. to, że nie będą nam w obcych w językach coś dyktować, jest to naprawdę kompromitujące.
Wotum zaufania rząd ma, więc idźmy dalej. Podoba się panu wykorzystywanie symboliki sprzed 31 lat dzisiaj w kampanii prezydenckiej, choćby Rafała Trzaskowskiego?
Tak, Rafał Trzaskowski odwołuje się, i słusznie, do tego mitu, który stworzył wolną Polskę.
Tak. Donald Tusk na Twitterze pisze: "zbierzemy, zagłosujemy, wygramy, tak jak wtedy - 4 czerwca".
Tak, bo to jest podobna sytuacja w tej chwili. Różnica jest taka, że tamta władza była władzę nie przekonaną o tym, że może rządzić, natomiast władza teraz trzyma się kurczowo władzy.
Ale porównywanie tamtej władzy i dzisiejszej władzy naprawdę jest uzasadnione? Mówienie: "dyktatura", "autorytaryzm", czyli rządy PiS-u jak rządy PZPR?
Dyktatura nie. Nie mamy tu do czynienia z dyktaturą niewątpliwie. Nie mamy tu do czynienia z systemem totalitarnym. Natomiast autorytarny system tak - mamy do czynienia z autorytarnym systemem. To wystarczy otworzyć, rzadko to robię, ale niekiedy do mnie dochodzi, telewizję publiczną.
Przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda mówił dziś w Radiu Gdańsk tak: "Promując hasła LGBT Rafał Trzaskowski nie ma prawa powoływać się na ideały "Solidarności". Bo "Solidarność" rodziła się pod krzyżem".
Krzyż był ważnym elementem "Solidarności", ale wtedy ten krzyż łączył. Natomiast teraz to, co robi władza, wspólnie z niektórymi hierarchami Kościoła i wspólnie z ukłonami, czy wręcz z taką czołobitnością wobec Tadeusza Rydzyka, to jest zaprzeczenie ówczesnego Kościoła. Zaprzeczenie także myśli Jana Pawła II. Jan Paweł II, będąc w Sejmie, kiedy jeszcze byłem posłem, kiedy przemawiał, właściwie można powiedzieć, że miał homilię w Sejmie, to powiedział: "Ale nam się porobiło". Popierał ówczesną zmianę. Natomiast dzisiaj to jest, ja bym powiedział antychrześcijańskie, co robi Tadeusz Rydzyk. I to, co robi dzisiejsza władza. Tak że tutaj pan przewodniczący Duda nie ma racji.