"Sądzę, że Adam Glapiński będzie prezesem NBP, ale na pewno nie głosami Porozumienia" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Jarosław Gowin. "Nie mamy wątpliwości, że nie sprawdził się latem ubiegłego roku, gdy trzeba było rozpocząć powolne, ostrożne podnoszenie stóp" - tłumaczył prezes Porozumienia. "Źle się stało, że pan prezes wysunął tę kandydaturę i że PiS ją forsuje" - dodał były wicepremier.
Jarosław Kaczyński ma świadomość, że kryzys gospodarczy będzie jesienią 2023 r. znacznie głębszy niż obecnie, więc wyobrażam sobie, że może dążyć do wcześniejszych wyborów - przyznał Jarosław Gowin. Jak zaznaczył w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim, problemem dla PiS-u jest pytanie, jaką drogą do tego doprowadzić. Są trzy konstytucyjne możliwości i wydaje się, że żadna z nich nie jest w tej chwili możliwa dla PiS-u albo pożądana - zauważył były wicepremier. Budżet jest już bowiem uchwalony, a "podanie rządu do dymisji byłoby kompletną nieodpowiedzialnością w warunkach wojny toczącej się za naszą wschodnią granicą". Samorozwiązanie Sejmu wymagałoby poparcia PO - a PO ustami Tuska zapowiedziała, że w czasach wojny byłoby to nieodpowiedzialnością - uzasadniał Gowin.
Perspektywa wyrzucenia Solidarnej Polski z koalicji rządowej i rządu mniejszościowego to też nie jest coś, co Zbigniewowi Ziobrze by się uśmiechało. W ten sposób traciłby poparcie wśród najtwardszej części elektoratu PiS-u - oceniał były wicepremier.
Sądzę, że po dzisiejszym posiedzeniu klubu (PiS - przyp. red.) okaże się, że jakiś kompromis (ws. Izby Dyscyplinarnej - przyp. red.) został wypracowany. Będziemy mieć likwidację Izby Dyscyplinarnej - stwierdził Gowin. Pytanie, jakie zmiany Solidarna Polska wynegocjuje w projekcie prezydenckim - z samym prezydentem i PiS-em. Jeżeli to nie będą zmiany dewastujące, to gotów jestem rozważyć poparcie tego projektu - zadeklarował.
Nigdy nie byliśmy, delikatnie mówiąc, entuzjastami tego, co Zbigniew Ziobro robi w wymiarze sprawiedliwości - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Jarosław Gowin, przyznając, że jego ugrupowanie najprawdopodobniej poprze wniosek opozycji odwołanie Zbigniewa Ziobry z funkcji ministra sprawiedliwości. Efekty są opłakane, sprawy toczą się jeszcze dłużej w sądach, sądy jeszcze bardziej opieszałe. Po drugie, to Zbigniew Ziobro jest tym, który blokuje dostęp Polski do środków europejskich - dodał były wicepremier.
Lider Porozumienia był pytany także o to, czy czekają nas przyspieszone wybory. Trzeba być w pełni świadomości tego, że wybory mogą nastąpić w dowolnym momencie, ale dzisiaj nie obstawiałbym raczej scenariusza przedterminowych wyborów- odparł Gowin. Były wiceszef rządu mówił też, z kim Porozumienie mogłoby utworzyć listy wyborcze. Miejsce Porozumienia widzę w przestrzeni między PO a PiS-em. Podobną inicjatywę sygnalizuje Władysław Kosiniak-Kamysz. Połączenie naszych wysiłków byłoby rzeczą najbardziej naturalną, ale jesteśmy jeszcze przed rozmowami - powiedział Gowin.
Tomasz Terlikowski: Witam serdecznie. Moim gościem jest Jarosław Gowin, lider Porozumienia, były wicepremier. Panie premierze, zacznijmy od tego pytania, które teraz sobie wszyscy zadają, czyli w PiS-ie sobie zadają, a przynajmniej twierdzą, że sobie zadają. Będą wybory wcześniejsze, czy nie będą?
Jarosław Gowin: Jarosław Kaczyński ma świadomość, że kryzys gospodarczy będzie jesienią 2023 roku znacznie głębszy niż obecnie, więc wyobrażam sobie, że może rzeczywiście dążyć do przedterminowych wyborów. Problemem dla PiS-u jest pytanie jaką drogą. Bo są trzy konstytucyjne możliwości i wydaje się, że żadna z nich w tej chwili nie jest przez PiS możliwa do spełnienia albo pożądana.
Pierwszą jest oczywiście odrzucenie budżetu. Budżet jest uchwalony, nie da się go odrzucić, przynajmniej nie teraz.
Tak, to jest pierwsza metoda. Druga metoda to podanie rządu do dymisji. To byłaby kompletna nieodpowiedzialność w warunkach wojny toczącej się za naszą wschodnią granicą - fundować sobie kryzys rządowy. Zresztą PiS ryzykowałby, że powstałby rząd zbudowany z opozycji i ewentualnych uciekinierów z obozu PiS-u. No i wreszcie trzecia metoda - najprostsza i raz już przetestowana przez Jarosława Kaczyńskiego w 2007 roku - samorozwiązanie Sejmu. Ale to wymagałoby poparcia opozycji, a mówiąc konkretnie poparcia Platformy Obywatelskiej. Bez głosów jej posłów nie da się Sejmu rozwiązać. A Platforma ustami Donalda Tuska zapowiedziała, że w czasach wojny samorozwiązanie byłoby nieodpowiedzialnością.
Ale jak rozumiem Jarosław Kaczyński też ma tego świadomość, podobnie jak jego najbliżsi współpracownicy. A jednak od mniej więcej dwóch tygodni, a w ostatnich kilku godzinach nawet te przekazy się nasiliły, oni cały czas mówią: "jak nie będziemy jak jedna pięść" - to anonimowy polityk PiS-u tak dzisiaj mówił - "no to będą wybory". Przecież wiedzą, jaka jest sytuacja, a mimo wszystko cały czas o tym mówią.
"Jak nie będziemy jak jedna pięść" - w tych słowach kryje się sedno sprawy. Chodzi o zdyscyplinowanie Zbigniewa Ziobry i Solidarnej Polski.
Ale Zbigniew Ziobro też wie to, co pan premier powiedział. Doskonale wie i ma tego świadomość, że nie jest wcale łatwo te wybory rozpisać.
Tym niemniej perspektywa wyrzucenia Solidarnej Polski z koalicji rządowej i nawet niekoniecznie przedterminowych wyborów tylko rządu mniejszościowego, to też nie jest coś, co Zbigniewowi Ziobrze by się uśmiechnęło, bo on straciłby w ten sposób wiarygodność wśród części elektoratu PiS-u, tej najtwardszej części.
Tak, ale z drugiej strony Zbigniew Ziobro może się obawiać sytuacji - myślę, że nie bezpodstawnie, że za te półtora roku, jak wybory będą, to jego politycy nie znajdą się i on sam nie znajdzie się na listach wyborczych Prawa i Sprawiedliwości. Prawo i Sprawiedliwość może z nich w miarę spokojnie zrezygnować, mają koło procenta. W związku z tym i tak za półtora roku ich nie będzie w polityce. A jak się teraz odłączą, to mogą spróbować zbudować jakąś swoją wiarygodność na kontrze do PiS-u.
Nie, myślę, że kalkulacja Zbigniewa Ziobro jest zupełnie inna. Zresztą dzisiaj odbył konferencję prasową w otoczeniu swoich posłów i złożył taką deklarację gotowości do kompromisu. Przerzucając piłeczkę już nie na stronę prezydenta - bo do niedawna spór toczył się między ministrem sprawiedliwości a Pałacem Prezydenckim - tylko na podwórko czy na stronę boiska zajmowaną przez premiera Morawieckiego.
Zarzucił wprost premierowi, że ktoś u niego blokuje zgodę z prezydentem.
Sądzę, że po dzisiejszym posiedzeniu klubu okaże się, że jednak jakiś kompromis został wypracowany.
Czyli będziemy mieć prawdopodobnie odrzucenie Izby Dyscyplinarnej w jakiejś formie.
Będziemy mieć likwidację Izby Dyscyplinarnej. Pytanie, jakie zmiany Solidarna Polska wynegocjuje w projekcie prezydenckim, wynegocjuje z samym prezydentem i wynegocjuje z PiS-em. Jeżeli to nie będą zmiany dewastujące, to chcę zadeklarować, że gotów jestem rozważyć poparcie tego projektu, gdyby brakowało głosów do uzyskania większości.
Rozumiem, że nie wiadomo, jak zagłosuje większość opozycji, ale jeśli to będzie w miarę ten sam projekt, który zgłosił prezydent, to Porozumienie zagłosuje za.
Co jest na drugiej szali? Są setki miliardów złotych z Krajowego Planu Odbudowy oraz z budżetu unijnego. Zwłaszcza KPO to jest coś, co jest niezwykle palące, bo 70 proc. tych środków, a to jest grubo ponad 100 miliardów złotych, ma być zakontraktowane jeszcze w tym roku. Czyli jesteśmy w sytuacji, w której naprawdę efektywne wykorzystanie tych pieniędzy przez polską gospodarkę jest zagrożone. A nasza gospodarka, budżety samorządów, budżety polskich rodzin bardzo tych pieniędzy potrzebują.
Czyli Izba Dyscyplinarna do poparcia. Ale na horyzoncie pojawia się druga postać, która wraca cały czas w debatach. To jest Adam Glapiński, prezes NBP. Czy będzie nadal prezesem? PiS go przepchnie?
Sądzę, że będzie prezesem, ale od razu chcę powiedzieć, że na pewno nie głosami Porozumienia.
Czyli tutaj mamy deklarację - w tamtej sprawie tak, a w tej nie.
Tu nie mamy wątpliwości, że Adam Glapiński po prostu nie sprawdził się w tym trudnym i bardzo ważnym momencie, czyli latem ubiegłego roku, kiedy trzeba było rozpocząć powolne i ostrożne podnoszenie stóp. On wtedy przekonywał wszystkich, że inflacja to bajka. Ręczył, że inflacji w Polsce nie będzie. Moim zdaniem źle się stało, że pan prezydent wysunął jego kandydaturę i źle się dzieje, że PiS tę kandydaturę forsuje.
Z drugiej strony oni odpowiadają bardzo sprawnie, że w Czechach zaczęto podnosić stopy procentowe trzy miesiące wcześniej i w tej chwili inflacja w Czechach to jest 14,2 proc.
Odpowiedź jest bardzo prosta. Podnoszenie stóp daje efekty w perspektywie nie paru miesięcy, tylko w perspektywie co najmniej roku. Te działania, bardzo bolesne dla budżetów setek tysięcy zwłaszcza młodych rodzin, które wzięły kredyty, przyniosą efekty dopiero w drugiej połowie 2023 roku. Do tego czasu musimy nauczyć się żyć, niestety z wysoką inflacją.
I druga odpowiedź, którą formułuje prezes Glapiński, ale nie tylko - także media publiczne, tak je nazwijmy. Oni mówią, że prezes Glapiński nie mógł przewidzieć, że będzie wojna. Niemałą część winy za tę inflację ponosi Putin. Nawet używa się sformułowania "putinflacja".
To prawda, że część odpowiedzialności spada na wydarzenia za naszą wschodnią granicą. Pytanie, jak duża część? Wszyscy doskonale pamiętamy, że inflacja zaczęła się w drugiej połowie 2021 roku, a więc jeszcze daleko przed wojną w Ukrainie.
Czyli prof. Adam Glapiński będzie prezesem NBP. Zostanie przepchnięty.
Sądzę, że tak, dlatego że PiS ma większość.
To po co ten taniec? Bo widzimy od dwóch, prawie trzech tygodni sugestię: "A może byśmy go wycofali, a może nie?". Odkładanie głosowania. Jak PiS ma większość, powinien to przegłosować, załatwić i mieć to za sobą.
Przyznam, że nie jest to dla mnie jasne, bo już podczas poprzedniego posiedzenia Sejmu, Zbigniew Ziobro i Paweł Kukiz zadeklarowali poparcie dla kandydatury Adama Glapińskiego. Wydaje się zatem, że to poparcie jest zapewnione.