"Nie biorę do ręki żadnego programu. Nawet nie wiem o ich istnieniu. Odbieram różne sygnały. Takim sygnałem, który mnie naprawdę ogromnie nadzieją napawa jest to, że nagle zaczyna się rozmawiać o Noblu, o Oldze Tokarczuk, o tym, że książką może jakoś wpłynąć na to, co się będzie działo w niedzielę. Zacząłem mieć nadzieję... Fantastyczna historia - gdyby książka wpłynęła w jakikolwiek sposób na wynik wyborów...Gdyby ona odrobinę wpłynęła na to, co się działo w niedzielę, ja byłbym szczęśliwy" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM satyryk Michał Ogórek. "Nie przeceniałbym roli artystów. To, co artyści najlepszego mogą zrobić to przez 4 lata uprawiać jakąś pracę u podstaw, o ile mają taką możliwość. Niewiele da się tak naprawdę zrobić na ostatniej prostej" - ocenił z kolei aktor i reżyser, Redbad Klynstra-Komarnicki.
Czasem myślałem sobie, że mogłaby się wydarzyć taka sytuacja, że bym powiedział sobie: "nie chcem, ale muszem" - stwierdził Redbad Klynstra-Komarnicki pytany o to, czy mógłby zostać posłem. Nauczyłbym się tego aktorskim sposobem - dodał.
W ostatniej kadencji okazało się, że Sejm jest do niczego nie potrzebny nikomu - ani rządowi, ani opozycji - stwierdził w Popołudniowej rozmowie w RMF FM felietonista Michał Ogórek. Tak naprawdę wszystkie decyzje zapadają poza Sejmem - zauważył gość Marcina Zaborskiego.
Marcin Zaborski, RMF FM: Jakieś trudne pytanie na początek by się pewnie przydało, żeby były od początku emocje. To może tak - czy umieliby panowie być posłami?
Redbad Klynstra-Komarnicki: Nie wiem, ale czasem myślałem sobie, że mogłaby się wydarzyć taka sytuacja, żebym powiedział sobie: "nie chcem, ale muszem"... I wtedy nauczyłbym się tego pewnie aktorskim sposobem.
Politycy słuchają, więc kto wie, kto wie... Michał Ogórek...
Michał Ogórek: W życiu... Przyjaźniłem się z Krystyną Bochenek, która była wicemarszałkiem Senatu i ona dzwoniła czasem do mnie z obrad i mówiła: Słuchaj, ja tego nie wytrzymam... (śmiech) Ponieważ jest to tak kompletnie różne od wyobrażenia normalnego człowieka, na czym polega ta praca... Jest to taka niewyobrażalna nuda w większości... My myślimy, że może coś atrakcyjnego w tym jest, ale niestety nie...
Redbad Klynstra-Komarnicki: To jest rzeczywiście pytanie, na ile jest to przełożenie w polskim Sejmie.
No tak, pan o polskim Sejmie zbyt dobrze nie mówi, bo mówi pan, że parlament nie jest już używany do uprawiania demokracji, tylko do uprawiania wojny. I co do tego pewnie się wielu z nas zgodzi. Spór będzie dotyczył tego, kto za to odpowiada...
Redbad Klynstra-Komarnicki: No właśnie, tu chodzi też o odpowiedzialność, ale też chodzi o tak zwaną intencję. Ja przynajmniej to przywiozłem ze sobą z Holandii, kiedy tam było to dla mnie oczywiste, a tutaj musiałem to zaczynać nazywać, jakby to wszystko ma służyć temu, że jeżeli jest jakaś grupa ludzi, której przyszło żyć na jednym, wspólnym terytorium, to musi być jakieś miejsce, gdzie wszyscy mogą powiedzieć czego potrzebują, no i jakby złożyć to na stół i potem poukładać to tak, żeby każdy mógł się czuć w tym dobrze.
Ale pan ogląda to miejsce? Ogląda pan obrady polskiego parlamentu?
Redbad Klynstra-Komarnicki: No zdarza mi się.
Naprawdę?
Redbad Klynstra-Komarnicki: Znaczy... Właściwie ponieważ to już jest ciągle to samo od dłuższego czasu, jakby takie przerzucanie się...
Michał Ogórek: Może zresztą pokazują ciągle te same fragmenty...
Redbad Klynstra-Komarnicki: No właśnie, bardzo możliwe. I takie tylko podkładanie głosu... No nie wiem właściwie, czemu ma to służyć. Ja zaczynam od pewnego czasu wątpić w to, czy w ogóle rzeczywiście to w Sejmie jest to miejsce, gdzie się odbywa to, co nazwaliśmy...
Michał Ogórek: W ostatniej kadencji się okazało, że Sejm jest niepotrzebny nikomu, ani rządowi, ani opozycji, ponieważ tak naprawdę wszystkie decyzje zapadają poza Sejmem.
Redbad Klynstra-Komarnicki: Formalnie jest potrzebne.
Jeśli nie oglądać obrady Sejmu i Senatu, to jakoś trzeba zdecydować w najbliższą niedzielę, podjąć decyzję. Rozumiem, że panowie w tych dniach, w kampanii wyborczej, biorą do ręki pograjmy partii politycznych i je studiują. Czytają i dowiadują się co oferują politycy i decydują jak wybrać. Panie Michale?
Michał Ogórek: Pańska ironia jest zabójcza.
Nie chciałem, żeby bolało.
Michał Ogórek: Oczywiście - mówię za siebie - nie biorę do ręki żadnego programu. Nawet nie wiem o ich istnieniu i dzięki temu udaje mi się zachować pewną równowagę psychiczną i spokój. Ale oczywiście odbieram różne sygnały i np. takim sygnałem, który mnie ogromnie nadzieją napawa jest to, że nagle zaczyna się rozmawiać o Noblu, o Oldze Tokarczuk, o tym, że książka może jakoś wpłynąć na to, co się będzie działo w niedzielę.
Ale pan wierzy w moc artystów w polityce? W kampanii wyborczej?
Michał Ogórek: Trudno powiedzieć "wierzyć". Właśnie w tym momencie zacząłem mieć nadzieję. Zobaczcie panowie, jaka to fantastyczna historia - gdyby książka wpłynęła w jakikolwiek sposób na wynik wyborów. Nie afera, nie jakieś podsłuchy, nie jakieś świństwa, które sobie wzajemnie robią, tylko nagle - książka.
Redbad Klynstra-Komarnicki: Może przynajmniej na frekwencję, to już będzie dobrze.
Michał Ogórek: Gdyby ona odrobinę wpłynęła na to, co się będzie działo w niedzielę, ja byłbym szczęśliwy. Chyba każdy człowiek, który się zajmuje tą sferą życia.
Redbad Klynstra-Komarnicki: Ale nie przeceniałbym roli artystów. Myślę, że to co artyści najlepszego mogą zrobić, to jest przez cztery lata uprawiać jakąś pracę u podstaw - o ile maja taką możliwość. Niewiele da się tak na prawdę zrobić na ostatniej prostej.
No tak, ale jak pan wspierał konkretnego kandydata w kampanii prezydenckiej, wchodząc w taki komitet poparcia, to pan nie wierzył, że to będzie miało jakiś efekt? Że to jest po coś i ma sens?
Redbad Klynstra-Komarnicki: To była szczególna sytuacja, właściwie to był...
2010 rok.
Redbad Klynstra-Komarnicki: Tak, to była szczególna sytuacja. Ja miałem do tamtego czasu właściwie taką postawę, że ja się specjalnie polityką nie interesowałem. Natomiast zrobiłem to jako reakcję na to, że niektórzy koledzy z mojego teatru weszli do komitetu kontrkandydata i ja pomyślałem sobie, to był taki mój... Zaczęło się właściwie od takiego prywatnego happeningu, takiego pewnego statementu. Ja uważałem, że ta sytuacja wymaga tego, żeby no... - mówimy w tym momencie o prezesie Kaczyńskim... Wydawało mi się to pięknym obrazem, że jest w stanie zastąpić swojego brata.
Jest rok 2019, jesteśmy chwilę przed wyborami. Za chwilę cisza wyborcza. Politycy będą mieli sporo czasu, więcej niż zwykle i pytanie do panów jest takie: Z kim chcieliby panowie spędzić ten weekend, gdyby mogli panowie wybrać sobie każdego polityka - panią czy pana polityka, to z kim poszlibyście na ryby, na grzyby albo do baru mlecznego, panie Michale?
Michał Ogórek: Jeśli chodzi o mnie to jest to bardzo ryzykowne pytanie dlatego, że ja pamiętam, taką sytuację ze swojego życia... Pozwólcie panowie, że przypomnę, któreś wybory wstecz... I kandydat, na którego ja głosowałem, następnego dnia rano właśnie w jakiejś rozgłośni - nie u was, ale w którejś rozgłośni radiowej - była taka impreza wyborcza i ja miałem zadać pytanie temu kandydatowi, na którego głosowałem zresztą następnego dnia... Ja pamiętam swoje oburzenie, że ja nie chcę rozmawiać - że dla mnie to jest wręcz obraźliwe, że ja mam rozmawiać z kimś takim - znaczy z politykiem w ogóle.
Czyli w ogóle weekend z politykiem nie wchodzi w grę?
Michał Ogórek: Myślę, że byłoby to dla mnie doświadczenie koszmarne. Zupełnie... Nie chcę absolutnie... Ponieważ boję się. Pan tu mówi, że poparł kiedyś jakiegoś kandydata. Otóż ja się boję, że to jest nie do cofnięcia - taka decyzja. Ja nigdy w życiu nie poparłem publicznie żadnego kandydata. I myślę, że głównie z powodu tego wyobrażenia, że to jest nie do cofnięcia. Jeżeli już to poparcie się da wyrazić.
To dajmy jeszcze wybór panu Redbadowi. Ma pan wszelkie możliwości do wyboru.
Redbad Klynstra-Komarnicki: Nic nie da się odwrócić - rzeczywiście trzeba iść do przodu. Wieczór wyborczy jest dla mnie właśnie takim świętem suwerena, więc ja go chcę spędzić z rodziną i...
Ale to jest taka polityczna, dyplomatyczna, wygodna odpowiedź. Ale są różne możliwości. Jest ktoś, kto pana intryguje, ciekawi? Z kim chciałby pan porozmawiać?
Redbad Klynstra-Komarnicki: Rozmawiając na temat tego, co wynika z wyników czy po prostu?
O życiu. O rybach i grzybach.
Redbad Klynstra-Komarnicki: Najchętniej bym wtedy wziął na ryby dwóch kandydatów, którzy są po dwóch stronach sporu, ale mają pewną osobistą kulturę...
I niech się bawią? A pan będzie sobie patrzył?
Redbad Klynstra-Komarnicki: Tak. I bym zgodnie z moją naturą reżysersko-aktorską ich... tak jak pan właśnie, trochę podpuszczał, żeby zobaczyć... A może gdzieś jakieś punkty styczne gdzieś są?
Michał Ogórek: Ja myślę, że w tej chwili dominacja polityków jest już taka duża, że raczej powinien pan zapytać polityka, czy by chciał z nami gdzieś pojechać, bo ja myślę, że oni na pewno by powiedzieli, że nie chcą. Ja mam takie wrażenie, oni tak się przypochlebiają temu elektoratowi, a ja czuję, jak oni go nienawidzą. Jak naprawdę oni go... Oni się boją, jaka jest niechęć ogromna do tego elektoratu. Jak oni mają wrażenie, że nad nami wszystkimi panują. Oni by nie chcieli z nami pojechać raczej niż my z nimi.