„Posłowie Lewicy ograli opozycję. W tajemnicy z PiS-em się dogadali, co zawsze krytykowali” – mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM były prezydent Bronisław Komorowski, komentując wczorajsze głosowanie w Sejmie nad ratyfikacją decyzji o zwiększeniu zasobów własnych Unii Europejską. Dodał, że „Lewica będzie odpowiedzialna za niemożność zbudowania jednej wspólnej listy opozycyjnej”. Odnosząc się do ostatni informacji medialnych, jakoby miał wrócić aktywnie do polityki, Bronisław Komorowski przekonywał, że jest spełnionym politykiem i nie ma ambicji, żeby „przewodzić jakieś politycznej walce”.
Marcin Zaborski na antenie RMF FM pytał swojego gościa o to, czy nadal uważa Borysa Budkę za "skutecznego stratega i taktyka politycznego" w świetle wczorajszego głosowania w Sejmie, kiedy Klub Koalicji Obywatelskiej wstrzymał się odgłosu w głosowaniu ratyfikacji Funduszu Odbudowy. Bardzo szanuję Borysa Budkę i jestem ostatnią osobą, która chciałaby go skrytykować. Sytuacja była arcytrudna i nie było dobrego rozwiązania. Za tę sytuację odpowiada Lewica - rozbijając opozycję - skomentował były prezydent Komorowski.
Poza konfederatami żadne z ugrupowań nie chciało weta w stosunku do unijnych pieniędzy, ale jednocześnie chciano, żeby one były ponadpartyjnie rozdysponowane. To jest oczywista oczywistość, że Polska te pieniądze potrzebuje. Ale jednocześnie nie jest obojętne jak się te pieniądze wyda: czy uczciwe, czy będziemy mieli do czynienia z mechanizmami Obajtka, czy nawet Morawieckiego, który urządził kampanię Andrzejowi Dudzie za publiczne pieniądze - komentował Bronisław Komorowski wczorajsze głosowanie w Sejmie.
Z punktu widzenia szansy na przejęcie władzy przez opozycję stała się rzecz fatalna - dodał, odnosząc się do działań Lewicy, która poparła w Sejmie Prawo i Sprawiedliwość. Przekonywał też, że to Lewica będzie odpowiedzialna za to, że opozycja nie będzie mogła dogadać się przed kolejnymi wyborami w ten sposób, żeby przejąć władzę po Prawie i Sprawiedliwości. Posłowie Lewicy ograli opozycję. W tajemnicy z PiS-em się dogadali, co zawsze krytykowali.
Marcin Zaborski dopytywał swojego gościa o to, czy były prezydent otrzymuje teraz wiadomości z pytaniem o to, czy wraca do polityki. Bronisław Komorowski przyznał, że otrzymuje wiele telefonów w tej sprawie. Nigdy nie przeszedłem na polityczną emeryturę. Zawsze chętnie występowałem w roli komentatora i wspierałem działania opozycji - przekonywał.
Ja jestem człowiekiem spełnionym w ogromnej mierze i spełnionym politykiem. Nie mam już ambicji, żeby przewodzić jakieś politycznej walce. Moim zadaniem jest wzmocnienie politycznych biegunów konserwatywnych obecnej opozycji - mam na myśli szczególnie ugrupowanie pana Władysława Kosiniaka-Kamysza - dodał.
Ja żadnej chadecji nie buduję - mówił Bronisław Komorowski w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Gdyby jednak na polskiej scenie politycznej pojawiła się nowa formacja centrowa, były prezydent widziałby w niej miejsce także dla Jarosława Gowina. Jeżeli ta formacja powstanie, będzie miała charakter federacyjny, koalicyjny. Wielokrotnie o tym mówiłem, że nie rozumiem, jak ludzie o prawdziwie konserwatywnych poglądach mogą znaleźć się w towarzystwie "pisowsko-ziobrowym". Nie mogę tego pojąć - mówił Komorowski.
Dodał też, że gdyby był liderem którejś partii opozycyjnych, namawiałby Jarosława Gowina do współpracy. Starałbym się przynajmniej tworzyć wrażenie, że jeżeli Jarosław Gowin i jego środowisko chciałoby zerwać relacje z radykałami politycznymi, to po stronie konserwatywno-opozycyjnej jest dla nich miejsce - mówił Komorowski. W polityce nie warto się obrażać, także na tych, którzy popełniają błędy. Ja wolę pamiętać Jarosławowi Gowinowi rzeczy przyzwoite, np. to, że zablokował wybory kopertowe, organizowane przez Morawieckiego i Sasina - dodał.
Były prezydent przekonywał, że Platforma Obywatelska nie ma dziś wielkich szans pozyskać wyborców z prawej strony sceny politycznej. Ja sobie nie wyobrażam, aby Platforma jako formacja liberalna albo liberalno-lewicowa była w stanie przyciągnąć wyborców centroprawicowych. Więc trzeba stworzyć wehikuł polityczny albo uruchomić bieguny konserwatywne w różnych partiach opozycyjnych, aby wyborcy PiS-u, którzy coraz częściej są rozczarowani radykalizmem, fundamentalizmem, brakiem uczciwości, rożnymi głupotami tego rządu, mieli do wyboru lepszą alternatywę niż głosowanie na PiS - mówił Komorowski.
Marcin Zaborski, RMF FM: Zabrał pan na Suwalszczyznę ciepłą, zimową kurtkę, wełniane rękawice i czapkę "uszatkę", bo widziałem, że w majówkę sypnęło śniegiem i to mocno?
Bronisław Komorowski: Wie pan, ja tutaj prawie mieszkam, więc mam wszystko, od czasów zimy i jesieni.
Gruby kożuch w szafie czeka na każdą okazję.
Czapki "uszanki" akurat nie, aczkolwiek muszę panu powiedzieć, że ona tutaj bywa modna, jak przychodzą solidne mrozy.
Coś o tym, wiem. Widuję to czasem, także w tamtych rejonach. Ale śnieg na Suwalszczyźnie, choćby w maju, w porównaniu z tym, co dzieje się teraz w polskim Sejmie, to naprawdę nic. Czy po tym, co zobaczył pan wczoraj na Wiejskiej, powie mi pan dzisiaj, że Borys Budka to jest skuteczny strateg i sprawny taktyk polityczny?
Ja bardzo szanuje Borysa Budkę i będę ostatnią osobą, która chciałaby go skrytykować. Więc powiem tylko tyle, że tu niewątpliwie miał sytuację arcytrudną. Nie było dobrego wyjścia, jeśli chodzi o sposób zachowania się Platformy Obywatelskiej w czasie głosowania. Ale winę ponosi Lewica, która taką sytuację stworzyła, rozbiła solidarność opozycji, poszła odrębną ścieżką dogadania się z Prawem i Sprawiedliwością, i w moim przekonaniu, niestety, ale w znacznej mierze, jeśli nie przekreśliła całkowicie, to postawiła pod wielkim znakiem zapytania coś, co powinno interesować całą opozycję, razem. To znaczy postawiła pod znakiem zapytania szanse na jakąkolwiek wspólną listę, a na pewien okres czasu w ogóle na współdziałanie.
Tylko, że to Borys Budka, panie prezydencie, na początku grudnia mówił tak: "Dajemy gwarancję, że tutaj, w parlamencie, kiedy trzeba będzie ratyfikować ten nowy fundusz, tak bardzo potrzebny Polsce, będziemy wspierać ten rząd. Wetowanie tego budżetu oznacza zdradę polskiej racji stanu". Może wtedy popełnił pierwszy, zasadniczy błąd?
Nie. Myślę, że nie. Cytat sprzed miesiąca odzwierciedla intencje opozycji, bo chyba poza konfederatami, to żadne ugrupowanie z ugrupowań opozycyjnych nie chciało weta w stosunku do pieniędzy europejskich. Odwrotnie, chciało, aby te pieniądze były przez Polskę wzięte, ale chcieli jednocześnie, aby było zagwarantowane ich racjonalne i, powiedziałbym ponadpartyjne wydanie. A nie tworzenie funduszu wyborczego PiS.
Pytanie czy wyborcy to zrozumieją, panie prezydencie? Bo, chociażby sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski pokazuje, że 67 proc. Polaków mówi: "Dobrze, że w Sejmie cały ten fundusz przeszedł i będą te pieniądze".
Ale ja dziwię się, że nie 100 proc. Bo to jest przecież taka oczywista oczywistość, że tych pieniędzy Polska potrzebuje. Tylko to nie jest obojętne, czy te pieniądze Polska weźmie, a następne rządy i samorządy będą musiały płacić długi. I będą musiały spłacać te długi. To nie jest obojętne. I nie tyle, czy się te pieniądze weźmie, tylko jak je się wyda. Czy uczciwie, czy tu znowu będziemy mieli do czynienia z mechanizmami pana Obajtka np.? Albo nawet pana premiera Morawieckiego, który zrobił kampanię wyborczą prezydentowi Dudzie za pieniądze budżetowe, które nie były liczone do kampanii, rozdając pieniądze swoim gminom, swoim samorządowcom, a innych pomijając? To są wstrząsające rzeczy.
No, mówił pan o tym, co dzieje się w opozycji, między partiami opozycyjnymi. To rzeczywiście jest interesujące, bo po tym, jak Lewica pomogła PiS-owi, politycy Lewicy biorą się za łby z politykami Platformy. Ci z Platformy wylewają gorzkie żale na tych z Lewicy, itd. itd. Jedni powiedzą, że to jest jakiś taki bal na Titanicu, a inni, że może raczej powiatowa tancbuda polityczna.
No, można się z tego nabijać, można nad tym płakać.
A nie ma powodu?
Ale ja chciałbym powiedzieć, że wydarzyła się rzecz jednak, z punktu widzenia szansy na zmianę władzy w Polsce, fatalna. Jeszcze raz powiem, Lewica będzie odpowiedzialna za gigantyczną trudność albo wprost niemożność zbudowania jednej, wspólnej listy opozycyjnej. Mam nadzieję, że z tego zostanie wyłączony przynajmniej Senat. Tam ten sukces porozumienia senackiego, mam nadzieję, że będzie przemawiał do wyobraźni pana Biedronia, Zandberga i pana Czarzastego, w stopniu wystarczającym, aby nie bratać się dalej z Prawem i Sprawiedliwością.
Ale to, co pan mówi, oznacza, że Jarosław Kaczyński najzwyczajniej w świecie ograł opozycję.
Ja nie wiem, czy to Jarosław Kaczyński. Ja wiem jedno, że ograli opozycję posłowie Lewicy. No, bo oni w tajemnicy z PiS-em, co zawsze krytykowali, że gdzieś, coś tam w tajemnicy, po nocy itd., sami to zrobili, wypuszczając jednak w maliny, jak to się mówi trochę kolokwialnie, nie tylko kolegów z opozycji, ale jednocześnie konkurentów...
Ale zyskał PiS i Jarosław Kaczyński.
...Ale również samorządowców, różnej barwy, różnej maści, różnych sympatii politycznych. Bo przecież zawarli porozumienie - z rządem czy z PiS-em w czasie, kiedy były zaawansowane rozmowy samorządowców, którzy dążyli do tego, żeby zagwarantować wszystkim samorządom w Polsce partycypację w tych pieniądzach europejskich na poziomie 40 proc.
Panie prezydencie, znudził się pan troszkę polityczną emeryturą?
Ja nigdy nie przeszedłem na polityczną emeryturę, więc nie mam się czym nudzić.
No jednak nie jest pan aktywnie działającym politykiem. Pytam, czy dzwonią do pana politycy i mówią: "Wraca pan do politycznej gry?".
Tak, tak. Takich telefonów mam sporo, sms-ów także. Ale chcę panu powiedzieć, że ja nigdy, jakby nie wychodziłem z polityki w pełni. Występowałem chętnie w roli, nie tylko komentatora, ale także i wspierającego różne działania polityczne opozycji. I w takiej roli zamierzam występować w dalszym ciągu.
No właśnie. Tylko to będzie rola doradcy, rola twórcy, rola patrona czy aktywnego lidera, jeśli chodzi o tworzenie tego nowego konserwatywnego ruchu, o którym pan mówi?
Wie pan, ja jestem politykiem spełnionym i człowiekiem spełnionym, w ogromnej mierze. Więc ja się nie rwę do żadnych nowych zadań. Ja nie mam już ambicji, żeby czemuś przewodzić, gdzieś, nie wiem, uczestniczyć w jakiejś walce politycznej. Ja sobie wystawiam zadanie, które w moim przekonaniu jest ważne i ambitne, to znaczy moim zadaniem jest zbudowanie albo wzmocnienie biegunów konserwatywnych w opozycji demokratycznej, dzisiejszej. A w tym także wzmocnienie i działanie na rzecz najsilniejszego z tych biegunów, bo to jest jedyna partia, która mówi o sobie, że chce być partią konserwatywną czy o typie chadeckim - mam na myśli Koalicję Polską, a szczególnie formację pana Władysława Kosiniaka-Kamysza, którego niezwykle szanuję, i do którego mam zaufanie.