Iran opanował już najważniejsze kroki umożliwiające wyprodukowanie broni atomowej. Ten postęp zawdzięcza pomocy zagranicznej. Tak wynika z tajnego raportu Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, którego fragmenty przytacza dziennik "Washington Post". Dokument ujrzy światło dzienne w tym tygodniu.
Jak informuje korespondent RMF FM Paweł Żuchowski, treść raportu MAEA wzbudziła ogromny niepokój w Waszyngtonie. Po pierwsze, okazało się że Iran jest praktycznie gotowy do wyprodukowania śmiercionośnej broni. Po drugie, doszło do poważnej wpadki amerykańskich służb. Te były przekonane, że pod presją międzynarodowej społeczności Iran od kilku lat nie pracował nad niebezpiecznym dla świata projektem.
Z raportu Agencji Energii Atomowej wynika, że rząd w Teheranie pozyskał zagranicznych naukowców, którzy zgodzili się - prawdopodobnie za ogromne pieniądze - pójść na współpracę z Iranem.
Z dokumentów wynika na przykład, że były sowiecki ekspert od broni atomowej Wiaczesław Danilenko przez co najmniej 5 lat uczył Irańczyków produkować precyzyjne detonatory uruchamiające reakcję łańcuchową. Jego rolę MAEA uznała za tak istotną, że skontaktowała się z nim. Danilenko przyznał, że szkolił Irańczyków, ale powiedział, że był przekonany, iż jego zadanie polega wyłącznie na wspieraniu projektów cywilnych.
Irańczykom w zdobyciu kluczowej technologii pomagali też eksperci w Pakistanie i Korei Północnej. Jednym z nich był prawdopodobnie twórca pakistańskiego programu nuklearnego Abdul Qadeer Khan. W Iranie znaleziono projekt jego urządzenia nazywanego neutronowym inicjatorem.
Waszyngton kolejny raz ostrzega Teheran. Ale rząd Iranu wydaje się tym nie przejmować. Szef dyplomacji irańskiej Ali Akbar Salehi już w sobotę oświadczył, że raport opiera się na "fałszywych dokumentach". Jak dodał, kontrowersje wokół irańskiego programu nuklearnego mają "w 100 proc. charakter polityczny", a MAEA znajduje się "pod presją zagranicznych mocarstw".