Już w piątek w Mikołajkach rozpocznie się 69. Rajd Polski. Choć losy mistrzostwa kraju są już rozstrzygnięte – tytuł wywalczył Kajetan Kajetanowicz, to jednak Grzegorz Grzyb zapewnia, że na szutrowych trasach nie zabraknie emocji. Z kierowcą rajdowym rozmawiał Patryk Serwański.
Patryk Serwański: Walka o mistrzostwo Polski już rozstrzygnięta, czy to będzie miało wpływ na poziom rywalizacji i poziom emocji w Mikołajkach?
Grzegorz Grzyb: Myślę, że to nie będzie miało żadnego wpływu. Każdy z nas ściga się przecież dla przyjemności. W ogóle jazda po szutrach to jest coś co szczególnie przyciąga wszystkich zawodników – to szczególna frajda. Konkurencja jest w tym roku wyśmienita. Dawno nie było tak doborowej obsady. Poza tym, no cóż, każdy będzie chciał pokonać „Kajtka” – trochę mu współczuję, bo nie będzie mu lekko. A dodatkową rzeczą jest jeszcze moim zdaniem to, że każdy z nas jako sportowiec zawsze marzy o zwycięstwie.
Wprowadzenie odcinka kwalifikacyjnego to dobry pomysł?
To na pewno dobre rozwiązanie, choć uważam, że trzeba będzie je jeszcze trochę zmodyfikować, ale sama idea jest słuszna. Mam nadzieję, że po tym odcinku kwalifikacyjnym będą mógł sobie wybrać dobrą pozycję startową.
Straty, które ponosi zawodnik jadący na szutrowym odcinku jako pierwszy rzeczywiście mogą być tak duże, żeby zaprzepaścić szanse na zwycięstwo?
W poprzednim rajdzie Polski po jednym dniu, po przejechaniu 120 kilometrów różnica pomiędzy pierwszym a siódmym zawodnikiem wynosiła 14 sekund. Kierowca jadący jako pierwszy na 20 kilometrach może stracić 10 sekund. Po jednym dniu zawodnik, który pierwszy pokonuje wszystkie OS-y może stracić minutę – to jest przepaść.
Właśnie z tego powodu prowadzenie po pierwszym dniu nie utrzymał przed rokiem Michał Bębenek?
Michał nie wytrzymał też trochę psychicznie, ale nie da się ukryć, że główną przyczyną była jego pozycja startowa. To pokazuje jak ważne jest znalezienie się na trasie w odpowiednim momencie.
Można powiedzieć, że Rajd Polski jest trochę jak Rajd Barbórki, w pewnym sensie jest jakimś ukoronowaniem sezonu, choć bardziej sportowym, bo Barbórka to już tylko zabawa?
Pod względem rangi są to dwa pokrewne wydarzenia. Do Mikołajek przyjeżdżają tacy kierowcy jak choćby Krzysztof Hołowczyc, który normalnie w Polsce nie startuje. Ja bym oddzielił Barbórkę od Rajdu Polskiego ze względu na prawdziwą rywalizację. W Barbórce część zawodników się ściga, a część się tylko bawi, żeby na koniec sezonu dać radość kibicom. W Radzie Polski jest walka na całego, to jest czysta rywalizacja, nie ma mówiąc żartobliwie konkursu na ładną jazdę. Z tego powodu atmosfera na rajdzie jest bardziej zawzięta. Nie ma aż tak dużej przyjaźni, bo jest rywalizacja.
Testy przed rajdem już za Panem?
Przyznam, że jeszcze nie. Dopiero jutro zaczynam testy, dziś samochód wyjeżdża z Budapesztu. To wszystko jest nieco bardziej skomplikowane – auto jest z Polski, przygotowane na Węgrzech przez inżyniera z Polski. Jutro będzie samochód, będzie inżynier i możemy zaczynać pracę.
Nie lepiej byłoby wszystko przygotować wcześniej?
Oczywiście wolałbym wcześniej, ale zdecydowały względy budżetowe. Cieszę się z tego co mam.