Alberto Contador, który obchodził właśnie 29. urodziny, przeżywa najtrudniejszy okres w swoim życiu. Sprawa dopingu i clenbuterolu ciągnie się za Hiszpanem od zeszłorocznego Tour de France.
Contador wygrał zeszłoroczny Tour de France, ale wykryto u niego podwyższony poziom clenbuterolu. Kolarz tłumaczył, że wszystkiemu winne jest skażone mięso. Tłumaczenie nie jest zupełnie oderwane od rzeczywistości.
Najlepszy dowód to niedawne Mistrzostwa Świata w piłce nożnej do lat 17. FIFA na dopingu złapała… ponad 100 młodych zawodników. Wszyscy mieli podwyższony poziom clenbuterolu. Oczywiście nikt nie miał nawet zamiaru dyskwalifikować zawodników.
W ostatnich latach kolarstwo wielokrotnie zmagało się z aferami. Krew w lodówce przetrzymywał a następnie przetoczył sobie Ricardo Ricco. Mało brakowało, a skończyłoby się to dla niego śmiercią.
Można mnożyć kłopoty wielkich gwiazd kolarstwa z dopingiem. To na pewno nie pomaga Contadorowi, który dwa tygodnie temu przez cztery dni zeznawał przed Międzynarodowym Trybunałem do Spraw Sportu. Decyzja poznamy w styczniu. Contador może stracić wygraną w Wielkiej Pętli w 2010 roku i zostać zdyskwalifikowanym nawet na dwa lata. "Sprawa jest bardzo złożona" - mówił po zakończeniu przesłuchania sekretarz generalny Trybunału Matthieu Reeb.
Na wynik tej dopingowej epopei czekają fani kolarstwo na całym świecie i zapewne chcieliby wreszcie dostać dowód, że nie wszystkie kolarskie gwiazdy jeżdżą na koksie. Choć pojawiają się także mówione pół żartem, pół serio komentarze, że w peletonie nie "koksują" tylko ci, których na to nie stać.
Czego zatem życzyć Contadorowi? Jemu oraz kibicom kolarstwa - żeby afera z nim w roli głównej skończyła się do jego 30. urodzin.