Od szkoły, której przyszli strażacy maja zajęcia teoretyczne, jest oddalony o kilka kilometrów. Poligon strażacki Szkoły Aspirantów Pożarnictwa w Poznaniu nie bez przyczyny znajduje się poza miastem. Dzięki temu słuchacze szkoły mogą przygotowywać się do swojej służby niemal w każdych warunkach, z jakimi zetkną się w zawodowym życiu. Po pierwsze cały teren leży w bliskim sąsiedztwie lasu, po drugie – w bardzo bliskim sąsiedztwie rzeki. Te dwa aspekty pomagają w odzwierciedleniu warunków np. poszukiwania zaginionych osób, prowadzenia akcji gaśniczej w zalesionym terenie czy wreszcie ratownictwa wodnego. Jest też miejsce, w którym szkolą się grupy poszukiwawcze z psami. To specjalnie usypane gruzowisko, które może przypominać warunki po zawaleniu się budynku. Od niedawna trenujący tu strażacy mogą korzystać też z trenażera wypadków kolejowych.
Na pierwszy rzut oka to miejsce nie różni się niczym od stacji kolejowej czy przejazdu przez torowisko. Wagony do złudzenia przypominają te, które znamy z dworców. Różnica jest taka, że zostały przerobione w taki sposób, by można było w nich trenować ewakuację poszkodowanych, uwalnianie ich spod zwałów blachy czy wreszcie działanie w tych warunkach przy dodatkowym pożarze. Wszystko zostało zaprojektowane w taki sposób, by samego wagonu i jego wnętrza nie trzeba było wymieniać na nowe po każdych ćwiczeniach. Po akcji wystarczy odnowić poszczególne jego elementy.
Pierwszy z wagonów, z którym mają do czynienia trenujący strażacy - stoi stabilnie na torach, ale scenariusz trwających w nim ćwiczeń może zaskakiwać nawet doświadczonych ratowników. O symulatorze mówi nam z-ca komendanta Szkoły Aspirantów Pożarnictwa w Poznaniu bryg. Tomasz Wiśniewski.
Drugi z wagonów na terenie symulatora jest przewrócony. Tu ewakuacja poszkodowanych jest już znacznie trudniejsza. Samo wejście do środka musi być dokładnie przemyślane przez ekipę ratowniczą. Tym bardziej, że "na widoku" znajduje się pantograf, który przypomina o tym, że skład nadal może znajdować się pod napięciem. Ćwiczenia w takich warunkach mają przygotować przyszłych strażaków nie tylko do działań w sensie fizycznym. To też trening opanowania, koordynacji i dowodzenia akcją.
Na poligonie strażackim w podpoznańskim Luboniu mogą trenować nie tylko strażacy. Szkoła planuje zapraszać na niego również inne służby - np. zespoły ratownictwa medycznego, po to, by przećwiczyć wspólne działanie w realnych sytuacjach.
Wypadki kolejowe, z którymi mogą mierzyć się służby na torach to jednak nie tylko zdarzenia z dużą liczbą poszkodowanych. To też ryzyko kontaktu np. z substancjami niebezpiecznymi, gdy dojdzie do ich wycieku. Do działania w takich sytuacjach ma przygotować element symulatora, jakim jest najprawdziwsza kolejowa cysterna.
Na poligonie strażackim w Luboniu jest też specjalna strefa pożarów. Aspiranci uczą się w nim taktyki działań gaśniczych. Znajdują się w niej tzw. komory rozgorzeniowe. Strażacy uczą się w nich tego, jak pożar może rozwijać się w danym pomieszczeniu. Każde z nich jest aranżowane w inny sposób, np. na mieszkanie czy kuchnię. Strażacy obserwują kontrolowane pożary, "podglądając", w jaki sposób rozwija się ogień. Uczą się przy tym skutecznych sposobów jego stłumienia.
Osobny dział poligonu stanowią też specjalne kontenery, w których do swojej specjalizacji przygotowują się przyszli biegli z zakresu pożarnictwa. Pomieszczenia również są aranżowane tak, by przypominały np. pokój czy sypialnię. Wywołuje się w nich kontrolowane pożary. Przebieg całego zdarzenia rejestrują kamery. Przyszli strażacy wchodzą do tych pomieszczeń już po ugaszeniu ognia. Robią dokumentację zdjęciową i dokładny opis. Próbują w ten sposób dociec przyczyny wybuchu pożaru. Znają ją oczywiście wykładowcy, które później ustalenia aspirantów weryfikują na części teoretycznej zajęć.
Autor: Mateusz Chłystun
Opracowanie: Maciej Nycz