Zgodnie ze starym powiedzeniem, że o zmarłych należy mówić tylko dobrze, albo wcale, w ogóle nie powinienem zabierać głosu po śmierci generała Czesława Kiszczaka, ponieważ myślę o nim wyłącznie źle.
Robię to jednak w poczuciu potrzeby równie krótkiego, jak wyraźnego odniesienia się do już krążących w mediach opinii, że jeden z najbardziej oddanych Moskwie ludzi w Polsce był postacią kontrowersyjną lub zgoła tragiczną.
Kiszczak całe swoje życie związał ze służbami specjalnymi, które - o czym niektórzy młodsi rodacy mogą nie wiedzieć, a "sieroty po PRL" wciąż usiłują zatrzeć tę oczywistą prawdę - od początku do końca swego istnienia podlegały Sowietom, a ich jedynym celem było zwalczanie opozycji. Należąc do nich nie dało się być ani polskim patriotą, ani uczciwym człowiekiem.
Jeżeli ktoś wybierał pracę w organach bezpieczeństwa, to musiał wiedzieć na co się godzi, zwłaszcza pełniąc wysokie funkcje. Tacy ludzi zabierają do grobu wiele tajemnic, chociaż po przełomie politycznym 1989 roku mogliby ujawnić przynajmniej część z nich, jak np. miejsca pochówków wielu do tej pory poszukiwanych Żołnierzy Niezłomnych, czy okoliczności śmierci niektórych działaczy opozycji. Kiszczak nigdy tego nie zrobił, a niewątpliwie posiadał na ten temat pełną wiedzę.
Nie wolno zapominać, że ten kreujący się przy pomocy wielu polityków dawnej opozycji oraz publicystów na architekta Okrągłego Stołu i męża stanu III Rzeczypospolitej człowiek przez pół wieku konsekwentnie realizował polecenia wydawane mu przez sowieckich zwierzchników. Ponieważ umiał i pilnie słuchać, i sprawnie działać, i konsekwentnie milczeć należał do ludzi największego zaufania Moskwy, co umożliwiło mu wspinanie się na coraz wyższe szczeble w bezpieczniackiej hierarchii.
Będąc inteligentnym oficerem i politykiem zawsze dostosowywał się do "mądrości etapu". Kiedy trzeba było, rozprawiał się z opozycją w sposób siłowy, gdy z Moskwy powiały inne wiatry, potrafił natychmiast zmieniać sposób postępowania z nią. Znakomicie wcielając się na przemian w rolę złego i dobrego policjanta osiągał znaczne sukcesy na drodze kariery, którą budował metodami charakterystycznymi dla aparatu przemocy funkcjonującego w totalitarnym państwie, a więc mającego zapewnioną pełną osłonę polityczną oraz prawną.
Kiszczak został wprawdzie prawomocnie skazany na karę 2 lat więzienia w zawieszeniu za udział w zorganizowanym związku przestępczym o charakterze zbrojnym, czyli w powstałej nocą z 12 na 13 grudnia 1981 roku Wojskowej Radzie Ocalenia Narodowego, ale do więzienia nie trafił ze względów zdrowotnych. Ten określony przez Adama Michnika mianem "człowieka honoru" zdrajca polskiej racji stanu zawsze był bowiem chory, kiedy trzeba było zasiąść na ławie oskarżonych (sądzono go także w procesie o przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników z kopalni Wujek zabitych przez ZOMO 16 grudnia 1981 roku), a potem nagle cudowanie zdrowiał, co skrzętnie dokumentowali na zdjęciach fotoreporterzy.
Generał Czesław Kiszczak dobrze zasłużył się Związkowi Sowieckiemu i sprawie komunizmu.