Terapia nowotworowa może nieść ze sobą mniej efektów ubocznych, jeśli będzie się ją stosować w zgodzie z naszym zegarem biologicznym. Takie optymistyczne sugestie przynoszą najnowsze wyniki badań naukowców z Kalifornii, opublikowane na portalu internetowym czasopisma "Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS)". Tyle tylko, że na razie wnioski dotyczą badań na myszach.
Badacze z Salk Institute for Biological Studies, University of Southern California (USC) i University of California, Irvine (UCI) zauważyli, że u myszy włosy rosną zgodnie z dobowym rytmem biologicznym. Rano komórki włosów się intensywnie dzielą i włos rośnie, wieczorem wzrost zamiera, a komórki naprawiają swoje uszkodzenia DNA.
Ten rytm ma istotne znaczenie dla zachowania organizmu myszy poddanej radioterapii. Myszy naświetlane rano, gdy komórki włosów nie miały szans naprawy swego DNA, traciły aż 85 procent włosów. Gdy naświetlania prowadzono wieczorem i działał naturalny mechanizm naprawy DNA, myszy traciły zaledwie 17 procent włosów.
Jeśli podobny mechanizm potwierdziłby się u człowieka, radioterapia lub chemioterapia nowotworowa, prowadzona u pacjentów o odpowiedniej porze, mogłaby przynieść mniejsze skutki ubocznie nie tylko dla włosów, ale też na przykład komórek szpiku kostnego.
Naukowcy podkreślają, że w przeciwieństwie do normalnych komórek naszego organizmu, te nowotworowe dzielą się cały czas. Im można zaszkodzić o dowolnej porze dnia i nocy. Równocześnie można się starać dobrać taką porę terapii, by normalnym komórkom zaszkodzić mniej. Można się nawet spodziewać, że najdogodniejsza pora terapii może być dla różnych organów ciała odmienna, gdyż ich zegary biologiczne nie muszą być zsynchronizowane.