"Na polskim rynku jest wiele innowacyjnych firm. Jest duży potencjał, tylko nie jest w pełni wykorzystany"- mówi gość programu „Danie do Myślenia” w RMF Classic ekspert technologii kosmicznych, Piotr Świerczyński z Krajowego Punktu Kontaktowego Programów Badawczych UE. Własny system nawigacji satelitarnej? "UE od wielu lat inwestuje w program Galileo. Teraz wchodzimy w fazę operacyjną. Obecnie mamy już 10 satelitów na orbicie, kolejne są w przygotowaniu" - zapowiada Świerczyński. Dodaje, że Komisja Europejska i kraje członkowskie chcą mieć swój niezależny od systemu amerykańskiego system GPS. Pytany o wejście Polski do Europejskiej Agencji Kosmicznej odpowiada: "Dało to impuls, że powstało wiele nowych firm. Widać, że to są pierwsze kroki milowe". Zdaniem gościa RMF Classic "powinniśmy inwestować w najnowocześniejsze technologie na świecie, aby dzięki temu tworzyć nowe miejsca pracy".
Tomasz Skory: Nazwa pańskiej funkcji potrafi mocno speszyć. Pan koordynuje polskie programy kosmiczne? To raczej przesada...
Piotr Świerczyński: Raczej przesada. Zdecydowanie.
Krajowy Punkt Kontaktowy Programów Badawczych UE, to jest, jak rozumiem, swojego rodzaju pośrednik między zamawiającymi wyniki badań i produkty instytucjami UE, takie innowacyjne produkty, a polskimi naukowcami i przemysłem. Jak to idzie dotąd? Działa?
Działa. Natomiast oczekujemy, że jednak zwiększymy to uczestnictwo w programie ramowym. Wydaje się, że na polskim rynku jest bardzo duży potencjał. Jest wiele innowacyjnych firm. Nie mówiąc już o instytucjach naukowych, które są bardzo doświadczone w programach ramowych. Tylko nie jest to w pełni wykorzystane. I mamy nadzieję, że jednak w programie "Horyzont 2020" znacząco zwiększymy nasze uczestnictwo i nasz udział w projektach, które będą realizowane.
A mówimy o dziesiątkach miliardów euro. Program "Horyzont 2020" to jest największy w historii Unii projekt finansowania badań naukowych - prawie 80 miliardów w ciągu siedmiu lat. Już mamy spore sukcesy, głównie w wartym 6 miliardów programie Galileo. I tu jest zdziwienie - po co Unii własny system nawigacji satelitarnej? Ten Galileo właśnie.
Unia Europejska od wielu lat inwestuje w program Galileo. Teraz już wchodzimy w fazę operacyjną. Obecnie mamy 10 satelitów systemu już na orbicie. Kolejne są w przygotowaniu. Komisja Europejska oraz kraje członkowskie rzeczywiście chcą mieć swój niezależny system od systemu amerykańskiego GPS. Bo może się tak kiedyś zdarzyć, że ten system zostanie wyłączony.
Nie mówiąc o tym, że ten system jest własnością Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych. Nasze stosunki są przyjacielskie, ale nie zawsze musi tak być...
Ale mimo wszystko Unia postawiła na ten program. Jest to flagowy unijny program. Wydaje się też, że jego możliwości będą dużo większe niż GPS. Ma być ukończony wkrótce, także przekonamy się sami.
A u nas cztery firmy i jedna instytucja - Instytut Geodezji i Kartografii - z Polski otrzymały granty na łącznie prawie osiemset tysięcy euro na rozwój tej europejskiej nawigacji satelitarnej. Co dokładnie będziemy robić w tym systemie Galileo?
Te pięć polskich firm - dwie firmy są z Gdańska, jedna z Warszawy, jest też Instytut, o którym pan wspomniał, to są wyniki z pierwszego konkursu z 2014 roku.
Czyli może ich być znacznie więcej.
Tak. Projekty, które są realizowane, są to w głównej mierze projekty badawczo-innowacyjne. Jeden z projektów jest wspierający też polskie uczestnictwo w programie Galileo i ten projekt jest realizowany przez firmę z Gdańska. Praktycznie uczestniczymy w jednej piątej wszystkich projektów, które dostały dofinansowanie w pierwszym konkursie.
No właśnie. Polska wygląda na jakiegoś europejskiego potentata w dziedzinie technologii nawigacji satelitarnej. Dość to jest niespodziewane. 20 proc. zaakceptowanych wniosków pochodzi z Polski...
Myślę, że to troszkę przesada. Nie jesteśmy tu potentatem, ale widać, że to są pierwsze kroki milowe. Myślę, że jest to też dzięki temu, że weszliśmy do Europejskiej Agencji Kosmicznej dwa lata temu. To dało taki impuls do tego, że powstało wiele nowych firm, ale też instytucje naukowe i ich zespoły badawcze starają się również realizować projekty w dziedzinie technologii kosmicznej.
Ale kiedy wchodziliśmy do Europejskiej Agencji Kosmicznej, to podnosiły się głosy: "Ale po co?", "Gdzie my do kosmosu?", "Dajcie spokój, ile to będzie kosztować? Gigantyczna składka, co my z tego będziemy mieli". Pamięta pan takie głosy. Teraz czytamy - to się wydaje może trochę niedorzeczne - o sukcesach polskich studentów budujących na przykład łaziki marsjańskie... Na miły Bóg, po co nam łaziki marsjańskie? To oczywiście doskonale wygląda na pierwszych stronach gazet, ale trochę to jest chyba nieprzyczepione do rzeczywistości... Czy ja się mylę?
Może postaram się wyjaśnić. Generalnie, jeśli chodzi o udział Polski w Europejskiej Agencji Kosmicznej, to jest tylko - według mnie - 30 milionów euro. A to jest równowartość 750 metrów obwodnicy Warszawy mniej więcej. Oczywiście obwodnica jest nam bardzo potrzebna, natomiast my powinniśmy inwestować w najnowocześniejsze technologie na świecie, aby dzięki temu też tworzyć później nowe miejsca pracy. Co do łazików marsjańskich, to rzeczywiście polscy studenci z różnych uczelni, tutaj prym wiedzie Politechnika Białostocka, ale też są inne, nie chciałbym kogoś pominąć, więc nie będę o tym mówić, natomiast rzeczywiście odnoszą sukcesy w najważniejszych zawodach University Rover Challenge w Stanach Zjednoczonych wielokrotnie. Ale organizujemy takie zawody już również w Polsce, na Podzamczu w Chęcinach koło Kielc. W tym roku uzyskali akurat drugie miejsce, ale mimo wszystko jest to duży sukces. Te technologie, które rozwijamy właśnie, jeśli chodzi o tę robotykę kosmiczną, to nie tylko są wykorzystane, czy będą wykorzystane na rzecz na przykład eksploracji Marsa, czy wysyłania tam łazików.
O ile to kiedyś nastąpi...
Ale rzeczywiście one będą miały zastosowanie w różnych innych dziedzinach gospodarki, także, tak czy inaczej, warto w to inwestować.
Tak jak technologią kosmiczną jest ten GPS, który każdy z nas ma w telefonie.
A to też oczywiście. Korzystamy codziennie a nie wiemy.