Piłkarze Lecha Poznań po zwycięstwie tydzień temu nad szwedzkim Djurgardens 2:0 są blisko awansu do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Dziś w Sztokholmie rozegrany zostanie rewanż. Lechici muszą zaadaptować się do sztucznej murawy oraz gry przy zamkniętym dachu.
To już kolejne historyczne spotkanie dla Lecha, który może dołączyć do wąskiego grona polskich klubów, które wystąpiły w ćwierćfinałach europejskich pucharów. Dotychczas ta sztuka udała się siedmiu drużynom: Górnikowi Zabrze, Legii Warszawa, Ruchowi Chorzów, Stali Mielec, Śląskowi Wrocław, Wiśle Kraków oraz Widzewowi Łódź.
Wygrana 2:0 przed tygodniem w Poznaniu stawia mistrzów Polski w roli faworyta. Trener John van den Brom ostrożnie jednak ocenia szanse i zapewnił, że nie musi specjalnie motywować swoich piłkarzy.
Gramy w europejskich pucharach, wszyscy jesteśmy profesjonalistami, wszyscy wiedzą, po co tu jesteśmy. Wykonaliśmy kawał dobrej roboty w Poznaniu, ale powtórzę to, co mówiłem swoim zawodnikom zaraz po spotkaniu - tak naprawdę jesteśmy w przerwie tego dwumeczu - mówił Holender na konferencji przedmeczowej.
Lechici w Sztokholmie zagrają w najsilniejszym składzie. W Poznaniu zostali chorzy Joao Amaral i Heorhij Citaiszwili, ale obaj w ostatnim czasie pełnili rolę rezerwowych.
Szwedzi będą mogli liczyć na głośny doping swoich fanów, wszystkie wejściówki (ok. 27 tysięcy) na to spotkanie zostały wyprzedane. "Kolejorza" będzie wspierać ok. 1,2 tys. kibiców. Piłkarzom Lecha przyjdzie zagrać na sztucznej nawierzchni, a do tego dach sztokholmskiego stadionu w trakcie meczu będzie zamknięty.
Na pewno gra przy zamkniętym dachu jest czymś nowym dla mojego zespołu. Podkreślam jednak już teraz, że to, ani też sztuczna murawa, nie może być dla nas jakąkolwiek wymówką - podkreślił szkoleniowiec.
Mecz 1/8 finału LK Djurgardens IF - Lech rozpocznie się o godz. 18:45. Losowanie par ćwierćfinałowych odbędzie się w piątek w Nyonie.