Piłkarze Lecha Poznań w trzecim grupowym meczu fazy grupowej piłkarskiej Ligi Konferencji zremisowali bezbramkowo na własnym stadionie z izraelskim Hapoelem Beer Szewa. Rewanżowe spotkanie zostanie rozegrane 10 października. Po trzech spotkaniach mistrzowie Polski mają na koncie cztery punkty.
Lech po dobrym, choć przegranym meczu z Villarrealem (3:4) i efektownym zwycięstwie nad Austrią Wiedeń (4:1), w kolejnym spotkaniu trochę rozczarował. Podział punktów jest jednak sprawiedliwy - choć poznaniacy posiadali inicjatywę, to goście stworzyli lepsze okazje i byli bliżsi zdobycia gola.
Pierwsza część spotkania nie mogła zachwycić ponad 17-tysięcznej widowni. Szarpana gra z obu stron, sporo chaosu, fauli i dużo strat. Brakowało natomiast ciekawych sytuacji, choć piłkarze z Izraela już w drugiej minucie mogli zdobyć gola. Defensywa "Kolejorza" trochę zlekceważyła akcję rywali, Rotem Hatuel zagrał do Tomera Hemeda, który w dość niekonwencjonalny sposób próbował zaskoczyć Filipa Bednarka. Na szczęście dla gospodarzy strzał napastnika przyjezdnych poszybował obok słupka.
Lech odpowiedział dwoma celnymi uderzeniami Kristoffera Velde i Filipa Marchwińskiego, ale nie sprawiły one bramkarzowi Hapoelu Omri Glazerowi większego kłopotu.
W miarę upływu czasu lechici więcej mieli do powiedzenia, częściej byli w posiadaniu piłki, lecz można było odnieść wrażenie jakby podopieczni Johna van den Broma rozgrywali pierwszy mecz po dłuższej przerwie. A przecież holenderski szkoleniowiec dokonał tylko jednej zmiany - na pozycji środkowego pomocnika zagrał Marchwiński, który trochę nieoczekiwanie zastąpił João Amarala.
Sporo akcji lewą stroną inicjował Velde, ale najczęściej tracił piłkę w łatwy sposób lub zbyt długo zwlekał z podaniem do partnera. Norweg popisał się jedną dość błyskotliwą akcją, w której minął dwóch rywali, ale zakończyła się ona dwoma zablokowanymi strzałami. Później jego zagrania już tylko irytowały kibiców.
Poznaniacy na początku drugiej połowy stworzyli najlepszą sytuację. Michał Skóraś wymanewrował obrońcę Hapoela i dośrodkował na głowę Marchwińskiego. 20-latek, który był mało widoczny w pierwszej połowie, dobrze przymierzył, ale Glazer przeniósł piłkę nad poprzeczką. Kilka minut później w dość przypadkowych okolicznościach Filip Dagerstål znalazł się ok. 10 metrów przed bramką rywali, lecz mocno się pomylił.
Mecz się ożywił, bowiem piłkarze z Izraela też wcale nie zamierzali zadowalać się bezbramkowym rezultatem. Najpierw Hatuel pokazał niezłe umiejętności indywidualne - przedryblował kilku poznaniaków, lecz strzelił tuż nad bramka. Minutę później rezerwowy Dor Micha uderzył w nogi lechitów.
Mistrzowie Polski szybko odzyskali inicjatywę i w końcówce ich przewaga była już spora. Gospodarzom wciąż jednak brakowało cierpliwości w rozegraniu akcji, a liczne dośrodkowania były też czytelne dla defensywy gości. Tymczasem wypady gości, choć rzadkie, były czasami bardzo groźne. W 82. minucie Hapoel miał "piłkę meczową" - po akcji najbardziej aktywnego w ofensywie Hatuela, Astrit Selmani z czterech metrów nie trafił w światło bramki.
Po trzech kolejkach poznaniacy mają na koncie cztery punkty, rywale - dwa.
Grało nam się ciężko, nie był to nasz najlepszy występ w tym sezonie. Wielu moich zawodników zagrało poniżej swojego poziomu i to było widać. Męczyliśmy się na boisku, szkoda, że tak to wyglądało - mówił po meczu trener Lecha John van den Brom. W końcówce mieliśmy też sporo szczęścia, bo rywale mieli świetną okazję. Dlatego ten remis może nas zadowalać, ale na pewno chcieliśmy więcej. To był też trudny mecz dla rezerwowych, bo nie udało im się zmienić obrazu gry, a taki cel przyświeca, gdy dokonuje się zmiany na boisku - dodał. W Lidze Konferencji jesteśmy w połowie drogi i liczyłem, że będziemy mieli dwa domowe zwycięstwa. Tak się nie stało, ale muszę to zaakceptować. Cały czas "żyjemy", cały czas jesteśmy w grze. Uważam, że mamy dobrą pozycję wyjściową i wszystko jest w naszych rękach - podsumował szkoleniowiec.
Uważam, że zrobiliśmy dziś wszystko, co było w naszej mocy. Na początku meczu byliśmy trochę spięci, nie byliśmy w stanie grać naszej piłki, dlatego też dokonałem dwóch zmian w przerwie - analizował trener Hapoelu Elyaniv Barda. W drugiej połowie zagraliśmy już dobre spotkanie, potrafiliśmy się otworzyć i mecz przebiegał po naszej myśli. Stwarzaliśmy też sytuacje, szkoda zmarnowanej szansy Selmaniego w końcówce spotkania - zauważył.
Żółte kartki: Lech Poznań - Kristoffer Velde, Jesper Karlström; Hapoel Beer Szewa - Rotem Hatuel, Omri Glazer.
Sędzia: Tamas Bognar (Węgry).
Widzów: 17 283.
Lech Poznań: Filip Bednarek - Joel Pereira, Filip Dagerstål, Antonio Milić, Barry Douglas (32. Pedro Rebocho) - Michał Skóraś (82. Artur Sobiech), Radosław Murawski (61. Nika Kwekweskiri), Filip Marchwiński (61. João Amaral), Jesper Karlström, Kristoffer Velde (61. Heorhij Citaiszwili) - Mikael Ishak.
Hapoel Beer Szewa: Omri Glazer - Helder Lopez, Eitan Tibi, Miguel Vitor, Eyad Abu Abaid (46. Or Dadia) - Mariano Bareiro, Rotem Hautel (84. Eden Shamir), Tomer Yosefi (46. Dor Micha), Shai Elias - Tomer Hemed (64. Astrit Selmani), Sagiv Jehezkel (72. Eugene Ansah).