"Robert Kubica mówił mi, że rajdy to jego druga miłość. Pierwszą cały czas pozostają wyścigi. Powiedział też, że gdyby był w stanie operować samochodem wyścigowym, chociażby na 80 procent tego, co jest w stanie zrobić w rajdówce, to w tych rajdach obecnie by go nie było" - mówi w rozmowie z RMF FM ekspert Formuły 1 Mikołaj Sokół. Dochodzący do pełni sprawności Kubica wygrał w weekend włoski Rally di Como. Już za kilka dni wystąpi z kolei we francuskim Rallye du Var.
Maciej Jermakow: Pojawiły się informacje, że Robert Kubica ponoć przez większość ostatniego Rally di Como kierował tylko jedną ręką. Czy to w ogóle jest możliwe, czy to jest tylko jakaś głupia plotka?
Mikołaj Sokół: Trudno mi powiedzieć, bo nie jechałem w tym samochodzie razem z nim, natomiast jest w sieci parę onboardów jeszcze z czasów, kiedy startował w Renault Clio S1600 i na bardzo krętych odcinkach specjalnych, na asfalcie. Na tych obrazkach widać tak naprawdę, że lewa ręka cały czas jest na kierownicy, a prawa na drążku zmiany biegów. Tam dosyć szybko trzeba mieszać skrzynią, jeżeli co chwilę mamy zakręt, przyśpieszenie, zakręt, przyspieszenie i mimo tego że było bardzo dużo krętych zakrętów, to świetnie sobie radził z jedną, lewą ręką na kierownicy, a prawą na biegach. Zdarzało się nawet wygrywać w ten sposób OS-y.
W jakim stanie jest jego prawa dłoń? To jest problem z wyczynowym sportem, bo rozumiem, że w codziennych czynnościach nie ma z nią dużego problemu.
Robert mówi, że tak naprawdę jest dokładnie na odwrót. Miewa jakieś problemy w życiu codziennym, natomiast jeżeli chodzi o szybką jazdę samochodem, przynajmniej rajdowym, czy może bardziej ogólnie, samochodem, w którym jest szeroki kokpit, dużo miejsca na ruchy ramieniem i ręką, to tak dużych problemów nie ma, co chyba zresztą potwierdzają wyniki. Co prawda te rajdy, w których na razie startował, nie są to jeszcze imprezy na dużym, wysokim poziomie, ale umówmy się, że opanowanie samochodu klasy WRC i wygrywanie z kierowcami, którzy znają tę trasę jak własną kieszeń, to jednak jest pewnego rodzaju wyczyn. Powiedzmy, że na razie na wyniki nie ma co patrzeć, bo cały czas to jest to, co sam Robert powtarza - etap rehabilitacji i cały czas praca nad tym, żeby ta ręka była w jak najlepszym stanie. Myślę, że na emocjonowanie się wynikami jeszcze przyjdzie czas. Na razie cieszmy się i to bardzo, że jeździ, startuje i jest w stanie opanować takiego potwora.
Co mówią lekarze? Czy to jest na razie wróżenie z fusów i czekanie jeszcze na kolejne etapy rehabilitacji? Czy Robert Kubica skupia się teraz na startach w rajdach, ale testował już auta turystyczne? Co według ciebie jest lepszą opcją na przyszły sezon - starty w rajdach czy starty w seriach wyścigowych? A może połączenie i zmiksowanie wszystkiego?
Nie chcę się tutaj wypowiadać w imieniu Roberta, ale na pewno rajdy są dla niego bardzo fajnym sportem. Może nie zawsze, bo był taki okres na początku kariery, kiedy były tylko i wyłącznie wyścigi, ale od pewnego momentu można powiedzieć, że jakieś tam uczucie, trudno powiedzieć czy miłość, ale na pewno jakaś sympatia i frajda ze startów w rajdach się pojawiła. Jeżeli chodzi o to, co miałby robić w przyszłym sezonie, to też mu nie chcę jakoś doradzać, bo sam będzie świetnie wiedział, co mu będzie najlepiej pasowało. W rajdach może jeździć na pewno na wyższym poziomie niż w wyścigach, a to jaką decyzję podejmie zobaczymy w najbliższym czasie.
Co mówi się w kuluarach o tym powrocie do Formuły 1? W paddocku jeszcze wierzą, wciąż na niego czekają?
Na pewno o Robercie nie zapomniano. W paddocku Formuły 1 było w czasie ostatnich wyścigów sporo sytuacji, kiedy nawet kierowcy, którzy mają już na koncie wiele zwycięstw, czy mistrzowskie tytuły podchodziło i pytało, co tam u Roberta słychać, jak sobie radzi ze swoją kontuzją. Na pewno jest tam cały czas gdzieś w świadomości ludzi Formuły 1, ale oczywiście są pewne bariery, są pewne przeszkody na tym etapie i nie wiadomo, czy zostaną usunięte. Mam nadzieję, że tak, bo nawet, jeżeli miałby nie wrócić do Formuły 1, to by oznaczało, że po prostu ma już pełną możliwość startowania w tym, w czym chce i to, gdzie będzie jeździł będzie zależało od jego decyzji i wyborów innych osób, a nie tylko od ograniczeń, które powstały wskutek wypadku. Nie wiadomo, czy będzie w stanie jeździć samochodem jednomiejscowym, gdzie jest ciasny kokpit, gdzie oczywiście można wprowadzić pewne modyfikacje i poprawki, jeśli chodzi o układ przycisków na kierownicy, manetki itd. Tej ciasnoty w kokpicie po prostu się nie da ominąć.
Czy możemy powiedzieć, że 2014 rok jest realny, prawdopodobny, czy to jest jednak wróżenie z fusów?
Raczej cały czas wróżenie z fusów i takie myślenie życzeniowe, jak to anglojęzyczni ludzie zwykli mawiać. Faktycznie, Robert mówił, że rajdy to druga miłość. Pierwszą cały czas pozostają wyścigi. Powiedział też, że gdyby był w stanie operować samochodem wyścigowym chociażby na 80 procent tego, co jest w stanie zrobić w rajdówce, to w tych rajdach obecnie by go nie było.
Wróćmy więc do rajdów. Za tydzień rajd Rallye du Var we Francji - już dużo dłuższy rajd, dużo bardziej wymagający od kierowcy. Mówi się o tym, żeby nie patrzeć na wyniki w tym rajdzie, że tam pierwsza piątka to będzie szczyt marzeń, ale tak naprawdę patrząc na to, co Robert robi na odcinkach specjalnych już teraz, ciężko mi sobie wyobrazić, że nie będzie tam walczył o pierwszą trójkę, a nawet dwójkę z Freddym Loixem. To chyba jedyny zawodnik, który tak naprawdę może mu tam zagrozić.
Jeżeli chodzi o ten rajd we Francji, to zdaje się, że to były słowa Jari-Mattiego Latvali, że jeżeli będzie tam walczył o piątkę, może trójkę, to już będzie ogromny sukces. Jari-Matti z jednej strony wie, co mówi, bo startował w tym rajdzie w ramach przygotowań do Monte Carlo, ale z drugiej strony chyba może nie do końca kojarzy, że Robert już jechał na tych trasach samochodem Renault Clio S1600, a więc autem przednionapędowym, silnik 1.6. Zresztą ten samochód miał w momencie tego startu bodajże 6 lub 7 lat. Rywale jechali autami S2000 z najwyższej półki. Były takie odcinki specjalne, chociażby trzeciego dnia rajdu, kiedy Robert z dużą przewagą komfortowo pokonał tych wszystkich kierowców, więc jeżeli chodzi o cele, możemy spokojnie się nastawić na to, że będzie walka o najwyższe lokaty. Chociaż rzeczywiście też pamiętajmy, że w tak długim rajdzie Robert po tej przerwie i powrocie do rywalizacji jeszcze nie startował, więc na pewno będzie to duże wyzwanie. Kilometrów na odcinkach specjalnych jest dwa razy więcej niż w rajdzie Como z poprzedniego weekendu, więc poprzeczka jest ustawiona bardzo wysoko. Ale chyba o to wszystkim chodzi, żeby iść cały czas do przodu i stopniowo podnosić wyzwania.