Pod znakiem zapytania stoi występ Gregora Schlierenzauera w niedzielnym konkursie skoków Pucharu Świata w Engelbergu. W sobotę Austriak prowadził po pierwszej serii skoków. Podczas drugiej próby przewrócił się jednak przy lądowaniu i trafił na badania do szpitala.
Na szczęście nic poważnego się nie stało. Gregor jest poobijany, czuje ból w nadgarstku. W niedzielę rano podejmiemy decyzję o występie - powiedział główny trener kadry austriackich skoczków Alexander Pointner.
Przez kilka minut po upadku aktualny mistrz świata nie podnosił się ze śniegu, a następnie wstał i cisnął ze złości nartą. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, ale skoczek skarżył się na ból w klatce piersiowej i krwawił z jamy ustnej. Został przewieziony do szpitala w pobliskim Sturz, który opuścił po kilkugodzinnych badaniach.
Trzeba przyznać, że to, co robili organizatorzy w sobotę, by konkurs się odbył, można nazwać szaleństwem. Obiektywnie patrząc konkurs nie powinien się odbyć ze względu na warunki pogodowe - powiedział Pointner po upadku swojego zawodnika.
Sam Schlierenzauer po opuszczeniu szpitala był w dobrym nastroju. Przynajmniej mogę się uśmiechnąć. Dzięki Bogu nic złego się nie stało. Cieszę się, że mogłem opuścić szpital na własnych nogach - powiedział 21-letni skoczek, który 9 grudnia w czeskim Harrachowie cieszył się z 36. zwycięstwa w PŚ.