"Kocham to, co robię. Nie czuję się staro" - podkreśla sir Mark Todd - 60-letni jeździec, który w Rio de Janeiro będzie najstarszym zawodnikiem w nowozelandzkiej ekipie olimpijskiej. W igrzyskach wystartuje po raz siódmy.

Rywalizujący we wszechstronnym konkursie konia wierzchowego (WKKW) sześciokrotny medalista olimpijski do Rio de Janeiro pojedzie z jednym ze swoich koni - Leonidasem II lub NZB Campino.

Kocham to, co robię, dużo ćwiczę, żeby moje ciało pozostawało w dobrej formie. Nie czuję się staro - na pewno nie na tyle lat, ile mam naprawdę - podkreślił zawodnik.

60-latek będzie najstarszym reprezentantem Nowej Zelandii w Brazylii i jednym z najstarszych uczestników igrzysk w historii. Rekordzistą pod tym względem pozostaje Szwed Oscar Sahn, który w wieku 72 lat rywalizował w Antwerpii w 1920 roku.

Todd urodził się w 1956 roku w Cambridge w północnej części Nowej Zelandii. Pasją do koni zaraził go dziadek, który hodował je na swojej farmie. Przygodę ze sportem Todd rozpoczął bardzo wcześnie, już jako chłopiec ujeżdżał kuce w lokalnym klubie. Planował zostać dżokejem, ale dosyć szybko okazało się, że uniemożliwiają mu to warunki fizyczne - mierzy 190 cm. Dlatego rozpoczął treningi w konkurencjach technicznych.

Po raz pierwszy miał wystąpić w igrzyskach w 1980 roku w wieku 24 lat, jednak zawody w Moskwie zostały zbojkotowane przez kraje zachodnie, w tym Nową Zelandię. Olimpijski debiut Todda miał miejsce 4 lata później w Los Angeles. 28-latek zdobył wówczas złoty medal w konkursie indywidualnym WKKW dosiadając Charismy. Kolejne medale wywalczył w Seulu - ponownie złoto indywidualnie i brąz w konkurencji drużynowej, również na Charismie. Dwa następne brązowe krążki z jego kolekcji pochodzą ze startów w Sydney i Londynie.

W Barcelonie (1992) i Pekinie (2008) Todda zabrakło na podium, start w Atlancie (1996) uniemożliwiła mu kontuzja konia, a w Atenach (2004) pełnił funkcję trenera nowozelandzkich jeźdźców.

(edbie)