Za nami pierwszy tydzień Rajdu Dakar 2022. Zawodnicy przejechali już siedem odcinków specjalnych w ramach sześciu etapów. W dniu przerwy, który załogi spędzają w Rijadzie, Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk zajmują trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej klasy SSV, zaś Marek Goczał i Łukasz Łaskawiec plasują się na pozycji szóstej. Te miejsca w żadnym stopniu nie oddają ich tempa w tym rajdzie.

Duety Cobant Energylandia Rally Team to najjaśniej świecące gwiazdy na firmamencie klasy SSV. Starszy z braci Goczałów, Marek, wygrał już trzy etapy, z kolei Michał był najlepszy dwukrotnie. Oznacza to, że na siedem rozegranych odcinków specjalnych, rodzinny team z Polski wygrał aż pięć. Należy też podkreślić, że bracia dwa razy dowieźli do mety dublet. Jeśli chodzi o czyste sportowe tempo, Cobant Energylandia Rally Team jest zdecydowanie najlepszym zespołem tej klasy. Oby limit dakarowego pecha był już wyczerpany.

Dzisiaj zawodnicy mają dzień przerwy. Spędzają go w stolicy Arabii Saudyjskiej, czyli Rijadzie. Co robią w trakcie takiego dnia? Jedni po prostu odpoczywają i przygotowują się do kolejnych etapów. Ważny jest tutaj odpowiedni, długi sen, posiłki i regeneracja z fizjoterapeutą. Inni lubią sobie pozwiedzać i zobaczyć coś ładnego w końcu nie przy prędkości 120 km/h i nie przez szybę. Są też tacy, którzy ten dzień poświęcają na aktywności medialne, PR-owe, również niezbędne w zawodowym sporcie. Natomiast w dniu przerwy - jak sama nazwa wskazuje - chodzi przede wszystkim o to, aby odpocząć.

Dzień przerwy to również dobry czas, aby zadać zawodnikom Cobant Energylandia Rally Team kilka pytań. Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda dakarowy dzień? Co zawodnik robi po ukończeniu etapu? 

"Oczywiście pierwsze kroki kieruję w stronę kampera. Trzeba wziąć prysznic, przebrać się i coś zjeść, aby organizm zaczął się jak najszybciej regenerować. Jeśli jest czas, idziemy do fizjoterapeuty. To niezwykle ważne przy długich dakarowych etapach przez bezdroża. A co potem? Szybki briefing, kolacja... i idziemy spać. Można powiedzieć, że to są trzy najważniejsze kwestie, jeśli chodzi o regenerację - jedzenie, fizjoterapeuta i dużo snu" - opisuje dakarowy dzień pilot Michała Goczała, Szymon Gospodarczyk.

Impreza w dużej mierze odbywa się w środku pustyni. Jak więc wygląda sprawa z jedzeniem? 

"Na Dakarze jest kilka opcji stołowania się. My akurat mamy swój catering ze stajni South Racing, gdzie mamy dobre, normalne jedzenie. Dla przykładu mogę wam zdradzić, że w czwartek mieliśmy łososia z ryżem, wczoraj steki. Wcześniej była też pizza i kurczak - mamy fajne, smaczne, normalne jedzenie. Oczywiście ważne jest też to, aby zjeść coś rano, przed etapem. Ja akurat stawiam na owsiankę. Na odcinki zabieram sobie kanapki. Można je zjeść tuż przed startem odcinka specjalnego, czy na strefie tankowania" - opisuje Gospodarczyk.

Od 10 dni zawodnicy znajdują się w Arabii Saudyjskiej. Czy w tym czasie zdążyli się stęsknić za polską kuchnią? "Tęsknimy za polską kuchnią, oczywiście. Są takie smaki, do których bardzo chętnie by się teraz wróciło. Ale naprawdę, nie ma na co narzekać, bo chłopaki z South Racing wykonują świetną robotę" - powiedział Marek Goczał.

Podczas Rajdu Dakar w zespole Cobant Energylandia Rally Team pracuje syn Marka, Eryk- utalentowany 17-letni kierowca rajdowy, który swój Dakarowy debiut planuje na rok 2023.

Eryk ma na swoim koncie już wiele rajdów za kierownicą Can-ama Mavericka X3, przez dwa sezony Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych jeździł jako auto funkcyjne z numerem "0", w ten sposób zbierając cenne doświadczenie i czekając na możliwość startów w roli zawodnika. Od zawsze Jego największym marzeniem był start w najtrudniejszym rajdzie świata.

Eryk towarzyszy zespołowi i wspiera swojego tatę na każdym etapie przygotowań i w trakcie rajdu zbierając przy okazji cenną wiedzę do wykorzystania w przyszłości. Począwszy od całego programu rajdów testowych przed Dakarem, przez pakowanie, odbiory administracyjne, przygotowanie kamperów i aut towarzyszących po ciężką pracę na serwisie i przygotowywanie materiałów dla mediów. Motoryzacja jest Jego pasją od najmłodszych lat, Can-ama Mavericka zna lepiej niż ktokolwiek inny. Tuż przed startem rajdu zadbał o każdy szczegół, aby od strony mechanicznej auto było przygotowane perfekcyjnie - dowodem na to jest brak awarii oraz spektakularne wyniki Marka na poszczególnych etapach.

"Na tegoroczny Dakar pojechałem jako mechanik, a także wsparcie medialne. Na serwisie pilnuję auta Taty, pracuję przy nim, dbam o to, aby w Can-amie były zawsze wszystkie potrzebne narzędzia w razie awarii na odcinku. Jest to okazja do sprawdzenia rozwiązań, które mam nadzieję, będę mógł zastosować podczas swojego pierwszego startu za rok" - powiedział Eryk Goczał.

Nad sukcesem całego zespołu czuwa także żona Marka - Agata. Jak często powtarza Marek i Eryk: "Bez niej nie bylibyśmy w tym miejscu.". Odpowiada za całą organizację i logistykę zespołu - to dzięki niej zawodnicy zawsze mają wszystko czego potrzebują. Codziennie rano razem z Erykiem żegnają Marka przy wyjeździe z serwisu i czekają na niego na każdej mecie etapu. To dla niego ogromne wsparcie, bowiem Marek wartości rodzinne stawia zawsze na pierwszym miejscu.

"Rodzina jest w tym wszystkim najważniejsza, bez ich wsparcia to nie miałoby dla mnie sensu. Nie chciałbym przyjechać na metę, na której nikt by na mnie nie czekał" - mówi Marek Goczał.

A już jutro zawodnicy wracają do rywalizacji na bezdrożach. Czeka na nich ponad 700-kilometrowy etap z Rijadu do Al Dawadimi. Odcinek specjalny będzie miał długość 402 kilometrów. Organizator zapowiada, że na zawodników czeka tam m.in. 100-kilometrowa sekcja wydm. To element, nad którym bracia Goczałowie szczególnie pracowali w okresie przygotowawczym.