Jakub Przygoński zajął dziewiąte miejsce na pierwszym etapie Rajdu Dakar z Dżuddy do Biszy. Najszybszy był Hiszpan Carlos Sainz. Dobrze pojechali motocykliści Orlen Teamu. Maciej Giemza uzyskał 18. czas, a 21. był Adam Tomiczek. Startujący lekkim pojazdem UTV Aron Domżała i Maciej Marton wygrali w swojej klasie. Polacy pomogli na trasie nieprzytomnemu motocykliście, co opóźniło ich o kilkadziesiąt minut, ale na mecie organizatorzy odjęli ten czas od ich wyniku.

Uczestnicy 43. edycji Dakaru mieli w niedzielę do pokonania 622 km, z czego 277 to odcinek specjalny.

W rywalizacji kierowców samochodów najlepszy okazał się Sainz, ubiegłoroczny zwycięzca, dwukrotny rajdowy mistrz świata i trzykrotny triumfator Dakaru. Zaledwie 25 sekund stracił do niego "Monsieur Dakar", jak nazywany jest najbardziej utytułowany zawodnik w historii tego rajdu Stephane Peterhansel. Francuz ma w dorobku 13 zwycięstw, a pierwsze odniósł jadąc motocyklem w 1991 roku. Przygoński miał wówczas sześć lat.

Duży sukces odniósł w niedzielę czeski kierowca Orlen Teamu Martin Prokop, który uplasował się tuż za legendami motorsportu.

Postawa fair play i etapowy triumf Domżały i Martona

Aron Domżała i Maciej Marton rozpoczęli dzień równym, mocnym tempem, utrzymując miejsce w czołówce kategorii SSV. Tak było aż do setnego kilometra... Przydarzyła nam się niemiła historia, bo niemal tuż przed nami wypadkowi uległ motocyklista. Zawodnik był nieprzytomny. Czekaliśmy z nim na pomoc w bardzo niedostępnym miejscu wśród gór. Śmigłowiec zabrał go do szpitala, a my trochę rozbici ruszyliśmy dalej - relacjonował Aron Domżała.

Polski duet potrzebował chwili, by wrócić do rytmu. Nie ułatwiał tego fakt, że w trakcie postoju wyprzedziło ich wiele wolniejszych załóg. Jechaliśmy w kurzu, po bardzo rozbitej drodze, więc na mecie cieszyliśmy się, że w ogóle do niej dotarliśmy. To było 270km kamieni i trzeba było to po prostu przetrwać. Po drodze minęliśmy kilkadziesiąt samochodów, które były albo rozbite, albo nie miały już zapasowych kół... - opisywał zmęczony kierowca.

Na biwaku w miejscowości Bisha Domżałę i Martona czekała miła niespodzianka. Organizator z pomocą GPS skorygował ich czas, odejmując minuty, które poświęcili na pomoc poszkodowanemu motocykliście. Po korekcie okazało się, że polska załoga fabrycznego zespołu Monster Energy Can-Am była najszybsza i wygrała etap w kategorii T4. 

Jak wyglądały zmagania motocyklistów i quadowców?

Ciekawy przebieg miała rywalizacja motocyklistów. Czołowa trójka prologu, w tym jego zwycięzca i triumfator Dakaru sprzed roku Amerykanin Ricky Brabec, pogubiła się na trasie już na początku odcinka specjalnego i poniosła wielominutowe straty. Doskonale radził sobie Maciej Giemza, który na jednym z punktów kontrolnych był drugi. Później Polak jechał jednak spokojniej od rywali i ostatecznie uzyskał czas o ponad 13 minut gorszy od najszybszego na etapie Australijczyka Toby'ego Price'a (KTM). 47. miejsce zajął Konrad Dąbrowski.

W kategorii quadów drugi dzień z rzędu najlepszy był Francuz Alexandre Giroud. Kamil Wiśniewski uzyskał ósmy czas.

W poniedziałek 2. etap z Biszy do Wadi ad-Davasir. Uczestnicy mają do pokonania 685 km, z czego 457 km to odcinek specjalny.