W tym roku stawia na przygotowania do kolejnego Dakaru. Pierwsza połowa roku to drifting. Druga - Puchar Świata. Kuba Przygoński z Orlen Teamu opowiedział nam o nieuchronnych konfliktach z pilotem, wnioskach wyciągniętych z Dakaru, ale też o urlopie i planach na bycie... nianią.
Paweł Pawłowski RMF FM: Odpocząłeś po Dakarze?
Kuba Przygoński: Tak, jestem po urlopie. Co roku po Dakarze całą rodziną jeździmy na urlop. Wróciłem wypoczęty. Opalenizna z Dakaru się utrzymała.
Kitesurfing to pasja? Hobby? Coś co pomaga ci w zawodowym sporcie?
Na urlopie wszystko jest oderwaniem się od jazdy. Lubię naturalne sporty tak jak ten: siła wiatru, woda - to sama przyjemność. Nie ma hałasu i presji wyniku, to czysty relaks. Na urlopie zawsze staram się ruszać, bo sprawia mi to przyjemność. Kiedy nie ma wiatru, to idę na siłownię.
Będziesz nianią? Chodzi o aukcję dla WOŚP.
Będę nianią! Jeszcze dokładnie nie wiem, kto wygrał. Słyszałem, że będą to trzy dziewczyny. To spore wyzwanie, bo przedział wiekowy to od czterech do piętnastu lat. Będzie to ode mnie wymagało większej motywacji, ale cieszę się, bo to charytatywna akcja. Dwie godziny ze mną jako nianią na pewno będą wymagające dla mnie, ale i fajne dla uczestniczek.
Jak wygląda teraz twój plan startowy? Czy wszystko idzie według planu, czy są jakieś przesunięcia?
Cały czas sytuacja pandemiczna utrudnia organizacje niektórych rajdów. Na razie czekam. Nie chcę zaplanować czegoś, co będę musiał odwoływać. W tej chwili mocno przygotowujemy nasz samochód do driftingu. Zawody w Polsce mają odbyć się na 99 proc.
A czy jesteś gotowy do Pucharu Świata? Konkurencja nie śpi. Władimir Wasiliew ma już za sobą rajd Baja Russia.
W tym roku mamy trochę mniejszy program startów. Puchar Świata dla mnie zacznie się pod koniec roku. Dopiero od września zaczniemy jeździć. Czekam na zmiany w regulaminie, które będą niezbędne, by wybrać dobry samochód już do Dakaru. Teraz skupiam się na drifcie i treningach. Wydaje mi się, że to rozsądny plan. Chcemy ten rok tak rozłożyć, by być przygotowanym jak najlepiej do Dakaru, ale też żeby nie zmarnować niektórych możliwości.
Będziesz kontynuował pracę z Timo Gottschalkiem?
Wydaje mi się, że tak, choć mieliśmy gorące momenty na Dakarze. Po rozmowach z innymi kierowcami wiem, że u nas wcale nie było tak źle. W niektórych zespołach było tak, że pilot z kierowcą w ogóle nie rozmawiają po Dakarze. My jesteśmy cały czas w kontakcie. Raczej się nic nie zmienia. Dakar był ekstremalnie trudny nawigacyjnie i mentalnie. My go przetrwaliśmy jako zespół.
Wywołałeś wilka z lasu. Przed rozmową zastanawiałem się, nad tym. Do tej pory wypowiadałeś się o Timo w samych superlatywach, ale chyba tak trudny rajd weryfikuje trochę relacje. W tym sensie, że pokazuje może nie tyle wady drugiej osoby i całej współpracy, ale uwydatnia elementy, które należy poprawić. Zatem, o co ty możesz mieć pretensje do Timo, a co Timo zauważył w tobie do poprawy?
Po dwóch tygodniach w samochodzie, atmosfera jest w większości dobra, ale są momenty, gdy nie jest fajnie. Można to porównać do relacji mocnego związku. W większości jest pełna miłość, ale w momencie krytycznym czujesz się, jakbyś siedział w samochodzie z teściową, której nie lubisz. A do tego musisz jeszcze współpracować. Ta współpraca działa, ale gdy na odcinku jest spokój, to ze sobą nie rozmawiamy. Z Timo przetrwaliśmy to. Co musimy poprawić? Timo wie, gdzie popełnia błędy, a ja wiem, gdzie nie dawałem mu szansy np. pomyśleć. W momencie, gdy dojeżdżamy do skrzyżowania i Timo nie wie, w którą stronę skręcić, to ja od razu jestem zdenerwowany, bo tracimy czas. W większości momentów jednak opłacało się poczekać i podjąć dobrą decyzję, niż krążyć w kółko bez sensu i tracić więcej czasu. Taki jest wniosek z Dakaru. Z każdego dnia mamy notatki. Dakar przejechaliśmy jednak bardzo dobrze i z tego właśnie się cieszę.