Koszykarze Minnesota Timberwolves pokonali na wyjeździe Phoenix Suns 122:116, wygrali rywalizację 4-0 i jako pierwsi w lidze NBA osiągnęli drugą rundę play off. Sukces okupili jednak kontuzją... trenera Chrisa Fincha, który ucierpiał w zderzeniu ze swoim zawodnikiem Mike'iem Conleyem.
Do zdarzenia doszło w ostatniej kwarcie, kiedy kozłujący piłkę przy linii bocznej Conley zderzył się z graczem Suns Devinem Bookerem i wpadł na szkoleniowca. Finch skrzywił się z bólu i natychmiast chwycił się za prawe kolano. Przez kilka minut leżał przy ławce rezerwowych i był opatrywany przez sztab medyczny swojej drużyny, a następnie powoli wstał i przy pomocy lekarzy udał się do szatni.
W ostatnich niespełna dwóch minutach gry zespół z Minneapolis prowadził asystent Fincha - Micah Nori. W tym czasie zespół utrzymał sześciopunktowe prowadzenie, na które wyszedł w czwartej kwarcie, a zaczął ją przegrywając 90:92.
Trener jest w dobrym nastroju, podobnie jak cała ekipa, ale trudno się dziwić po zwycięstwie i awansie - przekazał Nori.
Sprawę w żart starał się obrócić Conley. Mówiłem mu, żeby usiadł, bo stojąc w końcówce przy linii tylko przeszkadza. Nie posłuchał. A tak poważnie - wspieram go z całego serca, modlę się za niego, ale jestem pewny, że nic poważnego się nie stało - zaznaczył koszykarz.