Piłkarze piłkarskiej reprezentacji Polski z półgodzinnym opóźnieniem wylądowali na międzynarodowym lotnisku w Belfaście. Irlandia Północna przywitała "biało-czerwonych" słoneczną, ale wietrzną pogodą.
Przed dwunastą piłkarze pojawili się w holu lotniska. Przylot polskiej ekipy nie wywołał większego zainteresowania wśród lokalnych mediów. Na drużynę Leo Beenhakkera czekał natomiast sekretarz generalny PZPN Zdzisław Kręcina oraz przedstawiciele piłkarskiej federacji Irlandii Północnej.
W gronie oczekujących na przylot "biało-czerwonych" było również kilku polskich kibiców, mieszkających na stałe w Wielkiej Brytanii. Ubrani w narodowe stroje Mikołaj i Ania zwolnili się specjalnie z pracy, by powitać drużynę. Niestety nie udało się nam kupić biletów, więc dla nas to była jedyna szansa zobaczenia naszych piłkarzy, zrobić zdjęcie czy zdobyć jakiś autograf. Myślałem, że będzie nas więcej, ale dzisiaj w końcu jest piątek, wszyscy pracują - przyznał Mikołaj, który już od ponad trzech lat mieszka w Irlandii Północnej. Oboje żałowali, że zabraknie ich w sobotni wieczór na Windsor Park. Piłkarzom będą kibicować prawdopodobnie przed telewizorami.
Belfast przywitał piłkarzy typową wiosenną, ale dość wietrzną pogodą. Dzień wcześniej w Irlandii padał deszcze i grad ze śniegiem, czasami wychodziło też słońce, a taką aurę "przerabiali" właśnie kadrowicze we Wronkach. Miał więc rację trener Leo Beenhakker, który podczas zgrupowania we Wronkach, żartobliwie dziękował organizatorom za pogodę. Posłuchaj relacji naszego specjalnego wysłannika do Belfastu, Patryka Serwańskiego z redakcji sportowej RMF FM: