Piłkarze Piasta Gliwice przegrali na wyjeździe z łotewskim FK Ryga 1:2 (1:1) w rewanżowym meczu 2. rundy kwalifikacji Ligi Europy. Pierwsze spotkanie u siebie mistrz Polski wygrał 3:2. Do kolejnej rundy awansował zespół z Rygi.
Gliwiczanie zaczęli tegoroczną przygodę z europejskimi pucharami od kwalifikacji Ligi Mistrzów, w których odpadli z białoruskim BATE Borysów. W pierwszym spotkaniu z Łotyszami w Gliwicach zespół trenera Waldemara Fornalika przegrywał 0:1, potem prowadził 3:1. Oba gole dla gości (drugi po "samobóju" Urosa Koruna) padły po błędach i nieporozumieniach zawodników Piasta Szkoleniowiec Piasta mówił przed rewanżem, że liczy, iż takie indywidualne pomyłki się skończą. W czwartek po raz kolejny zdecydowała nieudana końcówka spotkania w wykonaniu gliwiczan.
Do Rygi gliwiczanie polecieli bez podstawowego pomocnika Joela Valencii, który w środę został sprzedany do angielskiego Brentford FC (drugi poziom rozgrywek - Championship). Ekwadorczyk był bohaterem najwyższego transferu w historii gliwickiego klubu.
Licząca ponad 200 osób grupa kibiców Piasta dotarła na stadion w Rydze półtorej godziny przed meczem, wzbudzając swoim ulicznym pochodem spore zainteresowanie mieszkańców miasta. Na tablicy wyników widniał wtedy optymistyczny - z punktu widzenia gospodarzy - rezultat 4:0. Sympatycy polskiej drużyny byli doskonale widoczni i słyszalni na trybunach.
Widzom i rozgrzewającym się piłkarzom czas na kameralnej, 9-tysięcznej arenie Skonto umilał przed meczem niewielki zespół muzyczny, złożony z DJ’a, perkusisty i saksofonisty.
Wynik pierwszego spotkania skazywał Łotyszy na podjęcie ataku od pierwszego gwizdka sędziego. Tak zrobili, chociaż pierwszy do interwencji został zmuszony ich bramkarz po strzale Jorge Felixa. Potem tuż obok słupka gliwiczan posłał głową piłkę Elvis Stuglis. W 17. minucie mistrzowie Polski wyszli na prowadzenie, kiedy Felix wykorzystał sytuację sam na sam z Robertsem Ozolsem. Rywale szybko wyrównali - obrońca Armands Petersons zza pola karnego trafił w "okienko". Gol dodał "skrzydeł" ekipie FK i przed przerwą defensywa Piasta musiała się solidnie napracować, by utrzymać wynik.
Po zmianie stron miejscowi kibice mobilizowali swoich piłkarzy do natarcia, podobne wysiłki przy linii bocznej podejmował trener Mihailis Konevs, zachęcając ekipę FK do natarcia. Tymczasem po pięciu minutach znów prowadzić mógł Piast, bo blisko pokonania Ozolsa był znów Felix. Potem do głosu doszli Łotysze, po uderzeniu Wiaczesława Szarpara piłka minęła słupek. Kolejne minuty przyniosły rwaną, chaotyczną, mało widowiskową grę obu drużyn. Kibice Piasta zaprezentowali krótki "pokaz pirotechniczny" na trybunach, a gospodarze łapali się za głowy, kiedy Jakub Czerwiński - w dużym zamieszaniu - wybił piłkę z bramki gliwiczan, ratując swój zespół od utraty drugiego gola.
Łotysze w końcówce atakowali z animuszem, zepchnęli rywali do obrony. Po jednej z nielicznych kontr Piasta losy rywalizacji mógł rozstrzygnąć Patryk Dziczek, którego strzał został jednak w ostatniej chwili zablokowany. Skuteczniejsza była odpowiedź drużyny łotewskiej. Akcja dwóch rezerwowych dała jej gola i awans - podał Deniss Rakels, do siatki trafił z bliska Polak Kamil Biliński. Szturm Piasta ostatnich minutach nie przyniósł zmiany rezultatu i z awansu cieszyli się gospodarze.