Paweł Fajdek, mistrz świata w rzucie młotem po przerwie spowodowanej pandemią wrócił już do normalnych treningów. Gdy tylko ogłoszono decyzję o przesunięciu igrzysk, lekkoatleta postanowił poświęcić czas głównie na odpoczynek, ponieważ jesienią planuje rozpocząć ciężkie przygotowania igrzysk. O planowanych startach i e-sporcie, na który w czasie pandemii jest więcej czasu z Pawłem Fajdkiem rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.
Wojciech Marczyk: Wróciłeś już po pandemii do normalnych regularnych treningów?
Paweł Fajdek: Już ponad miesiąc przepracowałem i to zdecydowanie mocniej niż przez tą ostrą pandemię, która zamknęła nas w domach i blokowała nam obiekty treningowe. Bardzo dużo odpoczywałem z tego względu, że już 20 lat trenuje, a takiego odpoczynku już bardzo dawno nie miałem. Jesienią znów trzeba będzie rozpocząć przygotowania do igrzysk, a jest to bardzo intensywny wysiłek, więc od marca postanowiłem sobie odpuścić i wyluzować się. Skupiłem się na tym, by głowę oczyścić z nerwów i na spokojnie pogodzić się z tym, że igrzysk nie ma. Po prostu nie ma się czym denerwować. Na jesień zacznę przygotowania na 100%, bo będę wypoczęty. Teraz trenuję tak, żeby przygotować się na wrzesień i Memoriał Kamili Skolimowskiej. Tydzień wcześniej mamy Mistrzostwa Polski, więc myślę, że w tym czasie jestem w stanie zbudować taką formę, by młot latał ok. 80 metra. Zadeklarowałem się na początku czerwca, że raz 80 metrów chciałbym rzucić, bo od 2012 roku bliżej nie rzuciłem. Dla mnie te 80 metrów to jest granica przyzwoitości i chodzi też o to, by przygotowania do igrzysk można rozpocząć ze spokojem.
Ten sezon dla młociarzy będzie bardzo krótki. Ile startów planujesz w tym czasie?
Na chwilę obecną mam zaplanowanych 5 startów. Jest festiwal rzutów w Cetniewie 8 sierpnia. 19 mityng na Węgrzech, później na Stadionie Śląskim Memoriał Janusza Kusocińskiego. Później jeszcze są Mistrzostwa Polski i Memoriał Kamili Skolimowskiej. Może jest jeszcze szansa na 1 mityng w Poznaniu. A no i na koniec jest jeszcze klubowa liga seniorów i zobaczymy, czy tam też jeszcze się pokażę. Być może skupię się już wtedy na regeneracji przed przygotowaniami do Igrzysk. 5 startów będzie więc na pewno, a być może ostatecznie będzie ich 6 czy 7.
A już tęsknisz za startami? Czy odpoczynek tak się spodobał, że mógłby jeszcze potrwać?
Życie emeryta jest piękne i zazdroszczę wszystkim, którzy mają już to wszystko za sobą. A oni zazdroszczą nam, że my jeszcze ciągle możemy brać czynny udział w sporcie. Liznąłem tego życia kanapowego bardzo mocno, bo były tygodnie, że nie zrobiłem naprawdę nic i skupiałem się na tym, żeby wstać i odrobić z dzieckiem lekcje. Niezwykła radość była, gdy po 3 miesiącach opuściłem dom, bo przez ten czas nie wyjechałem nawet po za granice gminy. Cieszyłem się więc, że wracam do tego co kocham. W nadchodzących zawodach chcę coś pokazać, bo nie ukrywam też, że nie lubię być tłem dla innych. Dla mnie jak mówiłem na teraz 80 metrów to jest granica przyzwoitości, a dla większości wynik nieosiągalny. Każdy ma swoje cele. Mój jest taki, żeby raz w tym sezonie rzucić 80 metrów, ale jestem nieobliczalny i nie wykluczone, że zrobię to 5 razy. W zeszłym roku po kontuzji już po 10 tygodniach rzuciłem 80 metrów.
W czasie pandemii, kiedy byłeś w domu miałeś też czas, żeby więcej czasu poświęcić na inną twoją pasję jaką jest e-sport?
Bardzo lubię grać. A granie na laptopie w gry, który wymagają porządnego sprzętu i kilku monitorów było mocno denerwujące. To jest tak jakby wszyscy rzucali z betonowego koła, a ja z piachu. Na szczęście jednak ten czas, który spędziłem w domu wykorzystałem na to, żeby pograć i nawiązać nowe kontakty w świecie sportu. Miałem czas, żeby się pobawić robić steramy i robić to charytatywnie. Chciałem przez dobrą zabawę też komuś pomóc. E-sport naprawdę fajnie się rozwija i jest dziedziną, która będzie tylko rosła. Fajnie jest być tego częścią, bo podejrzewam, że jeszcze nieraz z profesjonalnymi e-sportowcami będę miał okazję potrenować i z miłą chęcią wezmę udział w takich wydarzeniach.
A na obozy treningowe też będziesz z nimi jeździł?
Ich zgrupowania trwają krócej. My trenujemy po 2, 3 tygodnie, a oni po 4, 5 dni więc tak bardziej rekreacyjnie. Poważnie jednak mówiąc to jest też bardzo ciężki trening. Też miałem okazję przygotowywać się trochę do swojego pierwszego streamu. Naprawdę godziny trzeba spędzić, żeby coś dograć. To jest też praca zespołowa. Trzeba naprawdę spędzić kilkanaście godzin, żeby dograć się z zespołem przynajmniej na minimalnym poziomie. A wiadomo im trudniejszy przeciwnik, tym trzeba wymyślić trudniejsza taktykę.
A są jakieś elementy z treningu e-sportowego, które możesz przełożyć na trening młociarski?
Nie. Chyba jedynie rzucanie grantami.
Ale oni dużo pracują nad koncentracją, taktyką.
Nie to jest zupełnie co innego. Grając mecz, który trwa 1,5 godz. jesteś skoncentrowany przez 1,5 godz. Ja zaś koncentruję się na dane rzuty albo na dane podejścia na siłowni. Ja więc mam czas na momenty dekoncentracji, a w takim e-sportowym meczu trzeba cały czas nasłuchiwać i wykonywać polecenia trenera. Trzeba też czytać grę innych. Dlatego łatwiej jest młodym ludziom w to grać, którzy mają zero zmartwień i skupiają się tylko na tym, żeby dobrze na ekranie komputera strzelać. 15-latkowie są często tak mocni, że ja nie mam z nimi szans.
Wracając do realnego sportu. Masz poczucie, że Śląsk zaczyna być najmocniejszym lekkoatletycznie regionem. Sam jesteś blisko podpisania umowy AZS-em AWF-em Katowice.
Jeżeli chodzi o Śląsk, to może on się za chwilę stać takim Realem Madryt czy Barceloną. Patrząc jacy zawodnicy reprezentują kluby z tego regionu to jest naprawdę mocna śmietanka. Wiadomo, nie można mieć wszystkich, ale w rywalizacji wojewódzkiej, jeżeli chodzi o rywalizacje na punkty, to Śląskie zwiększa swoje szanse na zwycięstwo.