Kolejne niepowodzenia polskich pływaków na Mistrzostwach Świata w Melbourne. Sławomir Kuczko nieoczekiwanie odpadł w porannych eliminacjach 200 m stylem klasycznym. Sztafeta Polek 4x200 m stylem dowolnym wypadła równie fatalnie i nie wystąpi w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich.
Debiutując w MŚ w Montrealu przed dwoma laty, Kuczko zajął na swoim koronnym dystansie znakomite piąte miejsce. Od tej pory stale poprawiał wyniki. W ubiegłym roku w mistrzostwach Europy w Budapeszcie stanął na najwyższym stopniu podium. Złoto w stolicy Węgier dał mu rekord Polski wynoszący 2.12,12. W listopadzie podczas mistrzostw Polski popłynął jeszcze szybciej i wyśrubował rekord do 2.11,78.
Przygotowania do australijskich MŚ przebiegały bez zarzutu. Kuczko miał tutaj być w życiowej formie i walczyć o medal. Sygnałem ostrzegawczym był bardzo słaby start na 100 m żabką. W eliminacjach 200 m było równie źle, Kuczko płynął ociężale i nie był w stanie rywalizować z najlepszymi. Do mety dopłynął jako siódmy z wynikiem 2.14,80, o trzy sekundy gorszym od rekordu życiowego.
Nie mam formy. Podczas rozpływania czułem się bardzo dobrze, na 50-tkach robiłem wyniki w granicach 32 sekund. Myślałem, że jest nieźle. Ale sam start był bardzo kiepski. Taki wynik to kompromitacja. Już po 100 metrach wiedziałem, że żadnej rewelacji nie będzie. Próbowałem przyspieszyć na drugiej setce, ale nie miałem siły. Nie mogłem nic zrobić - skomentował swój występ Kuczko.
Beata Kamińska, do półfinału 200 m żabką zakwalifikowała się z ostatniego miejsca. W swojej serii eliminacyjnej była czwarta z wynikiem 2.30,61. To wszystko na co mnie teraz stać. Nie jestem dobrze przygotowana. Miałam miesiąc przerwy w treningach z powodu kontuzji, problemy z odcinkiem szyjnym kręgosłupa. Nie mogłam tego nadrobić. Półfinał to szczyt moich możliwości - powiedziała Kamińska, która zaledwie cztery miesiące temu w mistrzostwach Europy na krótkim basenie w Helsinkach zdobyła na 200 m brązowy medal. Miała rację - w półfinałach zajęła ostatnie, 16. miejsce.
Polska sztafeta przystępowała do eliminacji osłabiona. W domu została Joanna Budzis, która na własne życzenie zrezygnowała z ciężkich przygotowań. Katarzyna Baranowska od początku roku borykała się z kontuzją kolana i zrezygnowała ze startów indywidualnych. Otylia Jędrzejczak miała popłynąć tylko w przypadku awansu koleżanek do finału. Ale o tym w ogóle nie mogło być mowy. Katarzyna Baranowska, Agata Zwiejska, Aleksandra Urbańczyk i Paulina Barzycka popłynęły bardzo słabo - piąte miejsce w serii i kompromitujący czas - 8.13,13. W zestawieniu łącznym eliminacji zajęły 15. pozycję.
Ten wynik jest dużym rozczarowaniem. Ale chyba jeszcze większym jest fakt, że Polek zabraknie na przyszłorocznych igrzyskach w Pekinie. MŚ w Melbourne były jedyną kwalifikacją na te zawody. Przepustki do Chin otrzymywało tylko 12 najlepszych sztafet. Aby tam pojechać Polki musiałyby w eliminacjach popłynąć siedem sekund szybciej. Taki wynik można sobie spokojnie wyobrazić. W lipcu w budapeszteńskich ME Barzycka, Zwiejska, Budzis i Jędrzejczak zdobyły srebro i ustanowiły rekord Polski wynikiem 7.56,32. Wszystkie popłynęłyśmy słabo - mówiła po starcie Barzycka. "Forma nie jest taka jaka być powinna. Coś zawiodło w przygotowaniach" - dodała Urbańczyk.