"Elektronika znacząco wpłynęła na bezpieczeństwo uczestników Dakaru. To poligon doświadczalny dla firm motoryzacyjnych. Konstrukcje są coraz lżejsze, redukuje się zużycie paliwa" – opowiada Marek Dąbrowski, wielokrotny uczestnik Rajdu Dakar, który w edycji 2019 razem z Jackiem Czachorem będzie opiekował się młodymi motocyklistami z Orlen Teamu. W rozmowie z dziennikarzem RMF FM Patrykiem Serwańskim, Dąbrowski przyznaje, że samochody elektryczne to "ciekawa" wizja Dakaru.

Patryk Serwański, RMF FM: Dakar znów będzie inny. Wszystkie etapy zostaną rozegrane w jednym państwie. A przecież wcześniej, jednym z wymiarów tej rywalizacji było właśnie pokonywanie granic między krajami.

Marek Dąbrowski, wielokrotny uczestnik Rajdu Dakar: Tak, niemniej jednak jakbym nie znał Peru, to bym się zastanawiał, czy to ma sens. Gdyby na przykład cały rajd był w Maroku to miałbym wątpliwości, ale Peru jest bardzo trudne terenowo - każda droga zmienia się w pył, wydmy są szczególnie trudne. Dla organizatorów to szansa by przygotować dla nas jeszcze trudniejszą trasę.

Biorąc pod uwagę kwestię organizacji Dakaru i związane z tym koszty, czy wyobraża pan sobie, że za jakiś czas rajd kupują na przykład Chińczycy? Taka przyszłość Dakaru jest możliwa?

Teoretycznie każdy scenariusz jest możliwy. Ja, czy Jacek Czachor, chcielibyśmy, żeby Dakar był w Afryce. Ale jest przecież Rajd Silk Way, który kończy się w Chinach i tam głównie się rozgrywa. To rajd motocyklowy i samochodowy. Scenariusz, o którym pan mówi, byłby ciekawy.

A co z samochodami elektrycznymi na Dakarze? Jaką ewolucję może przejść rajd w związku z kwestiami prośrodowiskowymi? Wiadomo, że to jedynie kilkaset samochodów, ale chodzi o pewien symbol walki z globalnym ociepleniem. To może być droga, którą podaży ten rajd w przyszłości?

W Dakarze jest tak, że zawieje wiatr i nie widać, że pustynią przejechał rajd. Ona bardzo szybko zaciera ślady. Samochody podlegają ciągłej ewolucji. Bo to one muszą wykonać tu najcięższą pracę. To poligon doświadczalny, ale przepisy wymuszają ciągłe zmiany, skłaniają do ulepszania konstrukcji. Choćby redukcji zużycia paliwa. A co do samochodów elektrycznych - są już pierwsze starty. W kuluarach rajdu mówi się o tym, jak jeszcze lepiej ustawić na trasie stacje ładowania dla samochodów elektrycznych, bo to już teraz jest potrzebne. Także "elektryki" na Dakarze to kolejna ciekawa wizja.

Porównał pan Rajd Dakar z wejściem na ośmiotysięcznik. W wysokich górach ogromną rolę odgrywa technologia, która potem trafia do ogólnego użytku. Podobnie jest z wyprawami w przestrzeń kosmiczną. A jak Dakar przekłada się na rozwój?

Największe zaangażowanie fabryk jest w motocyklach. Motocykl, na którym się ścigałem ważył ponad 200 kilogramów z paliwem. Teraz młodzi jadą na zupełnie innych konstrukcjach, dużo lżejszych. A prędkości maksymalne są podobne. Wiadomo, że ta starsza konstrukcja była też mniej poręczna. Dodam jeszcze taki polski akcent. My od lat obsługujemy się sami. Teraz z Jackiem obsługujemy naszych młodszych kolegów. To dla nas wielka nauka. Coraz więcej technologii zostaje u nas i zawodnicy z innych państw szukają u nas pomocy, wsparcia. My musieliśmy to robić przed laty, gdy sami zaczynaliśmy przygodę z Dakarem. Dziś możemy uczyć innych.

Można w ogóle porównać pana początki z Dakaru z czasami obecnymi? Jak starty na przestrzeni lat zmieniła technologia?

Pierwsza podstawowa sprawa - samochody i motocykle mniej się psują, choć w motocyklach jest jeszcze dużo do zrobienia. Jednak coraz więcej zależy od kierowcy. Kiedyś na trasie mieliśmy strzałki, by mniej więcej wiedzieć, gdzie się znajdujemy. Teraz elektronika jest coraz lepsza. Sprawdza się nam telefony, żebyśmy nie korzystali z pomocy GPS-u do nawigowania. Możemy korzystać jedynie z kompasu, by jechać na konkretny kierunek geograficzny. Oczywiście mamy nowoczesne systemy ratunkowe. Jeśli motocykl się przewróci od razu pojawia się taka informacja. Organizator może zareagować. Jeżeli gdzieś leżymy to możemy szybko wezwać pomoc. Elektronika bardzo zmieniła bezpieczeństwo na Dakarze.

W Peru na uczestników Dakaru czekają trudne technicznie, piaszczyste wydmy. Ten piach może odegrać dużą rolę jeśli chodzi o awaryjność sprzętu?

Zdecydowanie tak. W motocyklach mamy teraz nową generację maszyn, która weszła w ostatniej chwili. Znów zbito wagę. Wszystko jest jeszcze delikatniejsze i narażone na czynniki zewnętrzne, ale oczywiście ten sprzęt powstał z myślą o Dakarze, o tego typu wyzwaniach. To sprzęt pustynny, maratoński do tego by się kopać w piachu, ryć, jechać 50 kilometrów na jedynce, z manetką gazu odkręconą do pełna. 


Opracowanie: 
Katarzyna Staszko