"Ewa Swoboda na pewno może przyciągnąć do sportu młodsze od siebie osoby" – uważa były lekkoatleta Marcin Urbaś. W rozmowie z RMF FM przyznaje, że powinniśmy częściej szukać talentów w małych miejscowościach, gdzie młodzież chętniej garnie się do sportu.
Patryk Serwański: Dużo się mówi o tym, że młodzież nie chce korzystać z lekcji WF-u. A może jest to głównie problem dużych miast? Pan ostatnio wspiera akcje promocji sportu w małych miejscowościach i widzi ten entuzjazm młodych osób. Może właśnie w małych ośrodków trzeba szukać talentów?
Marcin Urbaś: Czasy się zmieniają. 30 lat temu młody człowiek mógł robić zupełnie inne rzeczy. Dziś elektronika jest wszechobecna. Każdy ma dostęp do telefonu, komputera. I te inne aktywności wypierają sport. W małych miejscowościach jest mniejszy potencjał tych nowości elektronicznych. Jeżeli dzieciaki dostaną ofertę sportową, to z niej chętnie skorzystają. Trzeba wykorzystywać potencjał mniejszych ośrodków, bo tam zainteresowanie młodzieży będzie większe niż w dużych miastach.
Z drugiej strony kiedy teraz jedzie pan do szkoły podstawowej i spotyka się z dzieciakami, to teoretycznie one nie mają prawa wiedzieć, kim był i co osiągnął Marcin Urbaś. Długowłosy sprinter to dla nich prehistoria, bo kiedy biegał pan 200 metrów poniżej 20 sekund, ich nie było na świecie, ale właśnie dzięki internetowi mogą sprawdzić i dowiedzieć się, kim pan był i dlatego spotkanie z panem to dla nich wydarzenie.
Faktycznie. Sam wrzuciłem lata temu dwa moje biegi na YouTube. Byłem ciekawy, jaki będzie odzew. Dzięki takim publikacjom dzieci, które urodziły się zdecydowanie później, mogą lepiej poznać moją karierę. To się tyczy wszystkich sportowców, którzy kilkanaście lat temu osiągali sukcesy. A jeszcze jeśli ktoś był barwną postacią, może liczyć na zainteresowanie. Ja przecież próbowałem sił w śpiewaniu, wokalu death metalowym czy innych aspektach. Jeżeli ktoś jest dla dzieciaków ciekawy, to jest to dodatkowy plus. A przecież takich długowłosych sprinterów, jak ja w tamtych latach, praktycznie nie ma.
Do sportu przyciągają byli sportowcy, ale i obecne wydarzenia. W przypadku lekkoatletyki takim magnesem może być nasza młoda sprinterka Ewa Swoboda.
Zawsze tak było, jest i będzie, że sukcesy przyciągają do sportu. Bez tego trudno zachęcić dzieci. Teraz z takim kłopotem może borykać się koszykówka, bo po co młody człowiek ma trenować tę dyscyplinę - skoro może powiedzieć, że nie ma sukcesów. To pierwszy z brzegu przykład. Jeżeli pojawia się ktoś nietuzinkowy, kto w tak młodym wieku robi wyniki na poziomie światowym, to działa na wyobraźnie innych. Ewa Swoboda już od jakiegoś czasu biega na bardzo wysokim poziomie. Biła rekordy Polski w młodszych kategoriach. Teraz doszły do tego seniorski rekord kraju i juniorski rekord świat na 60 metrów. To jest naprawdę coś wyjątkowego. Trzeba ją poklepywać, trzeba o nią dbać i liczyć na to, że będzie dalej się rozwijać. Historia pokazuje, że wyniki juniorskie często przekładają się na sukcesy w karierze seniorskiej.
Liczba możliwych scenariuszy w karierze Swobody jest na razie ogromna. Nie wiemy, jak się to potoczy, ale czy teraz możemy przyjąć, że mamy kogoś, kto może w przyszłości biegać regularnie w finałach wielkich imprez?
Powiem krótko i zwięźle. Ewa Swoboda ma 18 lat i przegrywa w bezpośrednim pojedynku z Dafne Schippers o 5 setnych na 60 metrów. Wcześniej rekordy biła w rywalizacji z zawodniczkami znacząco słabszymi. Wygrywała z dużą przewagą. W Glasgow pokazała, że może rywalizować na równych prawach z Holenderką. To pokazuje, że ten potencjał i również gotowość psychiczna jest na poziomie światowym.