Piłkarze ręczni PGE VIVE Kielce przegrali we własnej hali z francuskim Montpellier HB 27:29 (12:14) w meczu czwartej kolejki grupy B Ligi Mistrzów. To druga porażka polskiego zespołu w tych rozgrywkach.
Obie drużyny przystąpiły do spotkania mocno osłabione. Kielczanie zagrali bez Mateusza Jachlewskiego, Tomasza Gębali, Daniela Dujshebaeva i Branko Vujovica. W szeregach gości zabrakło Diego Simoneta, Jonasa Truchanoviciusa, Gilberto Duarte i Melvyna Richardsona.
Mecz lepiej rozpoczął zespół z Montpellier, który już w drugiej minucie prowadził 2:0. Kielczanie do remisu (2:2) doprowadzili cztery minuty później, kiedy szybką kontrę wykończył Alex Dujshebaev. Po upływie kolejnych 120 sekund rzut karny egzekwował Julen Aginagalde, ale przekroczył linię siedmiu metrów i gol nie został uznany. Zespół gości odpowiedział dwoma trafieniami Mohameda Soussi - i w 10. minucie VIVE przegrywało już 2:5.
Dwie minuty później Tałant Dujszebajew zdecydował się na zmianę bramkarzy - Andreasa Wolffa zastąpił Mateusz Kornecki - a przy prowadzeniu Montpellier 9:6 poprosił o czas.
W 24. minucie bramkarz VIVE obronił rzut Valentina Porte, po czym ofensywną akcję gospodarzy skutecznie wykończył Krzysztof Lijewski. Ekipa z Kielc przegrywała już tylko 10:11 i tym razem o czas poprosił Patrice Canayer.
Rady trenera wyraźnie poskutkowały: zespół z Montpellier zwiększył przewagę do czterech trafień. Kielczanie odpowiedzieli jednak bramkami Władysława Kulesza i Igora Karacica.
Do przerwy mistrzowie Polski przegrywali więc 12:14, a do ich gry, zwłaszcza w ataku, można było mieć sporo zastrzeżeń. W zespole gości natomiast dobrze prezentował się były zawodnik VIVE, bramkarz Marin Sego.
Drugą połowę kielczanie rozpoczęli od bramki Kulesza, ale rywale odpowiedzieli trafieniami Mathieu Grebille’a, Fredrica Petterssona i Soussi - i w 33. minucie było już 13:17. Wystarczyły jednak dwa błędy gości i dwie minuty później VIVE przegrywało tylko 15:17.
W 37. minucie Nikola Portner obronił już drugi rzut karny, a akcję francuskiej drużyny wykończył Julien Bos - i Montpellier ponownie wygrywało czterema bramkami (19:15).
Jak zauważa zresztą Onet: "zmarnowane rzuty z siedmiu metrów były zmorą kielczan, którzy między innymi przez nieskuteczność w tym elemencie nie potrafili dogonić rywali".
W kieleckiej bramce ponownie doszło do zmiany i na parkiecie pojawił się Wolff. Wystarczyła jego udana interwencja i błąd gości w ataku, by w 42. minucie po trafieniu Blaza Janca VIVE traciło do rywali już tylko dwie bramki (18:20).
Gospodarze grali falami, udane akcje przeplatali błędami. Mimo to w 46. minucie - po piątej w tym meczu bramce Janca - złapali kontakt z rywalem: 21:22.
Bardzo kosztowny okazał się jednak kolejny przestój kielczan: w ciągu trzech minut rywale odskoczyli na 25:21, a ekipa Tałanta Dujszebajewa kolejny raz zabrała się do odrabiania strat.
W 52. minucie trafił Julen Aginagalde (24:26), chwilę później Wolff obronił rzut karny, a w kolejnej akcji popisał się kolejną kapitalną interwencją. W 54. minucie gola z karnego zdobył następnie Aginagalde - i VIVE przegrywało już tylko 25:26.
Ostatnie minuty spotkania kibice w Hali Legionów oglądali na stojąco, gorąco dopingując mistrzów Polski. Nie zdeprymowało to jednak ekipy z Montpellier, która nie pozwoliła już sobie odebrać zwycięstwa. Kielczanie musieli zaś pogodzić się z drugą porażką w rozgrywkach.