Adrianna Sułek to przedstawicielka młodego pokolenia w polskiej lekkoatletyce. Od kilku lat mówi się o jej nieprzeciętnym talencie. Potwierdziła go, zdobywając w tym roku medal halowych mistrzostw świata w wieloboju. Rywalizacja w hali to jednak tylko pięć konkurencji. Latem króluje trudny i wymagający siedmiobój. "Nie chcę być wieloboistką, która składa poszczególne konkurencja na przyzwoitym poziomie. Chcę mieć sześć konkurencji wybitnych i jedną powiedzmy przeciętną" - podkreśla w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Patrykiem Serwańskim i przyznaje, że marzy o sukcesie na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.
Patryk Serwański: To wyjątkowy i trudny sezon dla lekkoatletów. W kalendarzu zarówno mistrzostwa świata jak i mistrzostwa Europy. Jak to wszystko pogodzić i jak poradzić sobie z rosnącą popularnością i ewentualną presją, bo przecież zdobyłaś medal halowych mistrzostw świata.
Adrianna Sułek: Na pewno presji ze strony innych nie odczuwam. Największą presję narzucam sobie sama. Takich celów jak medale w tych dwóch kluczowych, tegorocznych imprezach na siebie nie nakładam. Na pewno chciałabym, żeby było o mnie coraz głośniej. Nie czuję żadnego strachu. To po prostu przystanki na drodze do igrzysk w Paryżu w 2024 roku.
Na tym etapie kariery chyba nawet bardziej motywujące od medali może być poprawianie wyników w poszczególnych częściach siedmioboju, świadomość, że jesteś coraz lepsza i się rozwijasz.
Przede wszystkim w siedmioboju mam ciągle braki i duże szanse na rozwój. Każdy rok pracy i zbierania doświadczeń to możliwość zrobienia progresu w poszczególnych konkurencjach. W przyszłości chcę rywalizować w poszczególnych konkurencjach ze specjalistkami w tych dziedzinach. Nie chcę być wieloboistką, która składa poszczególne konkurencja na przyzwoitym poziomie. Chcę mieć sześć konkurencji wybitnych i jedną powiedzmy przeciętną.
Ale nie da się ukryć, że medal halowych mistrzostw świata pokazał, że ta praca przynosi efekty i że to wszystko co robisz ma sens.
Jestem z tego bardzo szczęśliwa. Nie przypuszczałam, że będą w stanie to osiągnąć. Kto wie, czy w hali nadal nie będę w stanie bić rekordów Polski. Już własnych. Hala to jednak inna rywalizacja niż siedmiobój. Latem dochodzi nam rzut oszczepem i bieg na 200 metrów. Mamy więc o dwie konkurencje więcej, a rywalizacja jest dwudniowa. W hali wszystko rozgrywa się jednego dnia. Siedmiobój jest zatem bardzo wymagający. Trzeba utrzymać konkurencję przez 48 godzin. To potrafią tylko najlepsi. Dlatego na razie trudno obiecywać mi medale w siedmioboju. Liczę na Igrzyska. Zobaczymy jak się wszystko potoczy na przestrzeni dwóch najbliższych lat.
W przeszłości grałaś w siatkówkę i to na pozycji środkowej. Dlaczego nie zdecydowałaś się na pozostanie przy tej dyscyplinie sportu. Centymetrów na środkową trochę za mało, ale mogłaś znaleźć sobie inną pozycję na boisku.
Rzeczywiście grałam jako środkowa. Decydujące nie były centymetry. Po prostu nie lubię, gdy coś nie zależy ode mnie. Tu dochodziła drużyna, ale też aspekty sportowe jak choćby sponsor drużyny. Wybrałam sport, w którym wszystko spoczywa na moich barkach. To jak przepracuję okres przygotowawczy z trenerami, daje mi później efekty podczas zawodów i to lubię. Siatkówka to pasja, której już nie obserwuję, bo po prostu nie mam czasu, ale gdyby doba była trochę dłuższa to bardzo chętnie chodziłabym kilka razy w miesiącu z koleżankami poodbijać piłkę. Decyzji o zmianie dyscypliny nie żałuję. Tutaj mogę zdobywać medale i wszystko idzie na moje konto a nie konto klubu. To mi odpowiada i bardzo się cieszę, że związałam się z lekkoatletyką.
Czyli jesteś typem indywidualistki.
Tak, bardzo typ indywidualistki.